Rekordowe przychody Activision oznaczają... zwolnienia

​Activision Blizzard potwierdza, że w biznesie nie ma miejsca na sentymenty. Firma wydawnicza zanotowała rekordowo wysokie przychody w ubiegłym roku, lecz perspektywy korporacji nie wyglądają najlepiej, więc rozpoczęto zakrojone na szeroką skalę zwolnienia pracowników.

O sprawie informowaliśmy już w poniedziałek. O problemach jako pierwszy poinformował serwis finansowy Bloomberg, a następnie całość potwierdziło Kotaku, powołując się na własne anonimowe źródła wewnątrz firmy. Plotki krążyły wśród pracowników firmy podobno już od listopada.

Wczoraj wieczorem polskiego czasu, podczas rozmowy z inwestorami po ogłoszeniu wyników finansowych, Activision Blizzard w końcu potwierdziło doniesienia. Pracę straci osiem procent zatrudnionych, co w przypadku tak ogromnej korporacji może oznaczać nawet około 800 osób.

Reklama

Bezpieczne nie są żadne gałęzie działalności: zwolnienia dotkną samego Activision, a także Blizzarda, King, odpowiedzialnego za produkcje mobilne, a także części innych oddziałów deweloperskich, takich jak studio High Moon, które zajmowało się w ostatnich latach wspieraniem prac nad Destiny.

Dyrektor generalny Bobby Kotick, sam zarabiający niemal 30 milionów dolarów rocznie, rozpoczął ogłaszanie zwolnień w dość nietypowy sposób. Jak zapewnił, jego firma "w 2018 roku po raz kolejny osiągnęła rekordowe wyniki". Te były i tak niższe od oczekiwań, a 2019 r. nie zapowiada się dobrze.

Dwa ostatnie rozszerzenia do World of Warcraft były co najwyżej średnie, Overwatch wydaje się nie zwracać ogromnych nakładów finansowych wydanych na rozgrywki esportowej, a seria Diablo kojarzy się obecnie chyba tylko z wizerunkową katastrofą, związaną z zapowiedziano odsłony mobilnej na imprezie BlizzCon.

A to tylko Blizzard. Samo Activision także nie może pochwalić się wielkimi sukcesami. Wydaje się, że o Call of Duty: Black Ops 4 zapomniano w tydzień po premierze, a do tego utracono prawa wydawnicze do serii Destiny, co skłoniło nawet niektórych inwestorów do podania korporacji do sądu.

Do tego dochodzą spore zawirowania kadrowe. Współzałożyciel Blizzarda - Mike Morhaime - opuszcza firmę w kwietniu, a połączone Activision Blizzard straciło menedżera do spraw finansowych na początku obecnego roku. Jego zastępca po zaledwie kilku miesiącach zmienił stanowisko.

Wszystko to sprawia, że obecnie korporacja ma bardzo dużo zespołów odpowiedzialnych za kwestie wydawnicze, marketing i kontakty z mediami, ale przy coraz mniejszej liczbie gier. Poza Call of Duty są to jeszcze remastery oraz japońskie Sekiro: Shadows Die Twice i niewiele więcej.

Blizzard wydaje się natomiast powoli wygaszać Heart of the Storm, a World of Warcraft, Overwatch oraz Hearthstone mają swoje okresy świetności za sobą. Wydaje się więc, że zwolnienia mają sens, nawet jeśli są bolesne.

Dobre wieści są takie, że przy okazji dowiedzieliśmy się, że kolejną dużą produkcją ze strony Blizzarda będzie nowe Diablo, ale ten tytuł nie ukaże się w tym roku. Co więcej, kolejna odsłona Call of Duty powróci do mniej lub bardziej klasycznej kampanii fabularnej dla pojedynczego gracza.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama