Red Faction: Po 15 latach gra debiutuje na rynku niemieckim

Gracze zamieszkujący tereny naszego zachodniego sąsiada mogą już swobodnie kupować tytuł sprzed 15 lat.

By trafić do obrotu, tytuł potrzebował raptem 15 lat. Na niemieckie półki sklepowe wjechało właśnie Red Faction. Jans Binsmaier z THQ Nordic przyznał, że by to osiągnąć, jego firma musiała odbyć "liczne rozmowy" i sięgnąć po "silne środki perswazji". Nie powiedział natomiast, czy gra trafiła na rynek w wersji ocenzurowanej.

Niemiecki rynek jest... specyficzny. By produkcja została dopuszczona do obrotu, zgodę musi wyrazić nie tylko USK, czyli tamtejszy odpowiednik PEGI, ale także Bundesprüfstelle für jugendgefährdende Medien (federalny ośrodek ds. mediów szkodliwych dla młodzieży). Efekt?

Reklama

Z Wolfensteina: New Order wycięto wszelkie odniesienia do nazizmu (Rzeszę zastąpił bardziej enigmatyczny "Reżim"). W Resident Evil 3 krew stała się... szara, w niemieckim Left 4 Deadzie nie można wykonywać dekapitacji, a posoka jest zielona, zaś z Beyond: Two Souls wycięto nazbyt brutalne/erotyczne sceny. W przypadku Dead Rising do sklepów wkroczyła natomiast policja, która skonfiskowała fizyczne egzemplarze tytułu.

Premiery w ojczyźnie kanclerz Merkel nie mógł się doczekać polski Dying Light. Oryginalny Doom nie został dopuszczony do obrotu aż do 2011, a Fallouta 3 udało się wydać dopiero w tym roku. Red Faction to kolejna jaskółka... ale na niemieckie premiery wciąż czekają setki tytułów.

CD Action
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy