Prawnicy sprawdzą, czy rozwód Activision i Bungie nie łamie prawa
Firma prawnicza Pomerantz LLP, specjalizująca się w dochodowych pozwach zbiorowych, sprawdzi w imieniu akcjonariuszy Activision, czy ujawnione niedawno zakończenie współpracy ze studiem Bungie nie łamie prawa. Na celowniku są pracownicy tej pierwszej firmy dopuścili się rzekomo oszustwa.
Jak ogłoszono w ubiegłym tygodniu, po nieco ponad ośmiu latach współpracy, studio Bungie zakończyło kooperację z Activision i - co istotne - zachowało przy tym prawa do publikowania i dalszego rozwijania serii Destiny. Wydaje się, że to właśnie jest główną kością niezgody.
Amerykańska firma wydawnicza finansowała oczywiście prace nad futurystycznymi strzelankami, więc teraz - po "rozwodzie" i utracie praw - pozostaje na dobrą sprawę z niczym. Przypomnijmy, że pierwsza odsłona tylko w pięć dni po premierze zarobiła w sklepach imponujące 325 mln dolarów.
"Spędziliśmy razem udane osiem lat i pragniemy podziękować Activision za ich pomoc w pracach nad Destiny. Patrząc w przyszłość, jesteśmy podekscytowani transferem praw wydawniczych do serii. Wraz z naszą wspaniałą społecznością, jesteśmy gotowi przejąć te obowiązki, podczas gdy Activision skupi się na licencjach produkowanych przez własne studia" - napisano w komunikacie Bungie.
Pierwsze Destiny debiutowało dopiero we wrześniu 2014 roku, cztery lata po ogłoszeniu współpracy z amerykańskim wydawcą. Umowa podpisana przez obie firmy często się zmieniała, ponieważ deweloperzy od samego początku mieli ogromne problemy z futurystyczną serią i często modyfikowali założenia.
Jedną z największych kości niezgody pomiędzy obiema firmami był podobno fakt, że Activision naciskało, by uczynić z Destiny coroczną serię na kształt Call of Duty. Każdej jesieni miał ukazać się nowy tytuł lub też spore rozszerzenie. Teraz Bungie nie musi już trzymać się tak wymagającego harmonogramu, który - nie da się ukryć - na pewno wpływał negatywnie na jakość prac.
Zyskują gracze, lecz tracą inwestorzy Activision. Po ogłoszeniu separacji z Bungie akcji wydawcy poszybowały w dół. Do tego dochodzi szereg innych problemów: utrata menedżerów wysokiego szczebla oraz kłopoty wizerunkowe i bolesne cięcia kosztów w Blizzardzie.