Pracownik szkoły kopał kryptowaluty w placówce. Teraz czekają go konsekwencje

Cohasset to małe miasteczko w Stanach Zjednoczonych, znajdujące się w stanie Massachussets oddalone maksymalnie 25 kilometrów od Bostonu. W jednej z tamtejszych szkół średnich działała w pełni funkcjonalna koparka kryptowalut skonstruowana przez... pracownika oświaty.

Swego czasu kryptowaluty były na ustach wszystkich i przez działalność tzw. kopaczy (crypto mining) potrafiły wymiernie wpływać m.in. na sektory finansowe czy bankowe. Swoje piętno odcisnęły także na branży elektronicznej, chwiejąc kondycją rynku komputerów, w szczególności kart graficznych. Produkty te praktycznie nie były możliwe przez długi czas do kupienia po normalnej, rozsądnej cenie.

Reklama

Szerokim echem w sieci odbija się właśnie głośny przypadek pewnego mężczyzny, który piastował stanowisko wicedyrektora jednej ze szkół średnich w mieście Cohasset w Stanach Zjednoczonych. Pracownik ten oskarżony jest właśnie o nielegalne wykorzystywanie energii elektrycznej na terenie placówki.

Wykryto, że 39-letni Nadeam Nahas skonstruował w szkole swoje małe imperium do kopania kryptowalut. Mężczyzna korzystał z własnych wydajnych komputerów z potężnymi kartami graficznymi na pokładzie, które posłużyły mu do stworzenia tego "dzieła". Część urządzeń była zainstalowana w piwnicy budynku szkoły.

Prawdopodobnie jego dochodowy biznes nadal byłby realizowany z dużym poziomem skuteczności, gdyby nie czujność dyrektora placówki, który zauważył pewne odstępstwa od normy i przewody elektryczne rozlokowane w bardzo dziwnych miejscach szkoły.

W następstwie sprawę zbadali śledczy. Udało im się dotrzeć do dużej liczby pochowanych komputerów w pustych pomieszczeniach budynku. Zainstalowany sprzęt służył jako swoista koparka kryptowalut do wydobywania m.in. Bitcoina.

Okazuje się, że 39-latek swoją lukratywną działalność prowadził od kwietnia do grudnia 2021 roku. Raporty sądowe wskazują, że jego biznes kosztował szkołę aż 17,5 tys. dol. opłat za energię elektryczną. Nideam Nahas stanie teraz przed wymiarem sprawiedliwości.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama