Polskie Layopi Games zamknięte, rzeczy pracowników na śmietniku

​Gra akcji Devil's Hunt od studia Layopi Games była przedsięwzięciem ambitnym, lecz próby konkurowania z Devil May Cry przy znacznie mniejszym budżecie sprawiły, że zakończyło się na produkcji w najlepszym przypadku średniej. Teraz firma kończy działalność - dość kontrowersyjnie.

Jak dowiedział się od pracowników serwis PPE, twórcy odpowiedzialni za tytuł już od kilku miesięcy nie otrzymywali wypłat, lecz trwali przy pracodawcy. Ostatnie pieniądze - za listopad - wypłacono w trzech ratach, a później - grudzień, styczeń, luty - nie byli już w ogólne opłacali przez pracodawcę.

Brzmi mało optymistycznie, ale to jeszcze nie wszystko. W ubiegły piątek, po przybyciu do pracy, twórcy zastali wyczyszczone biuro. Jeśli na biurkach zostały jakieś rzeczy osobiste, można je było odebrać... w pobliskim śmietniku. Co więcej, szef Layopi Games - Paweł Leśniak - wyłączył skrzynkę mailową.

Reklama

Jak donosi PPE, jeszcze na początku stycznia pracownicy byli zapewniani, że pieniądze za grudzień otrzymają "w następnym tygodniu". Już wtedy nie brakowało jednak plotek, że bankructwo jest bliskie, a syndyk upadłościowy szykuje się do wyprzedania pozostałego w biurze sprzętu. Potwierdzenia nie trzeba szukać daleko, wystarczy udać się na serwis GoWork, gdzie można oceniać pracodawców.

"W firmie nic się nie dzieję, bo jest zamknięta. Szef się zmył, osoby, które przestały przyjeżdżać do firmy - bo nie było ich już na to stać - dowiedziały się nagle od osób trzecich, że firma się zamyka, komputery sformatowane, rzeczy prywatne w koszu, wszystkie informacje po fakcie" - czytamy.

"Szansa na odzyskanie należności jest zerowa, bo szef stwierdził, że ogłasza upadłość i jak syndyk przyjdzie i sprzeda sprzęt firmy, to nam zapłaci, co jest kolejnym kłamstwem, bo większość - jak nie wszystkie - komputery były wypożyczone przez firmę jego kolegi albo jego własną firmę".

"Zacytuję na koniec jego słowa, które powiedział nam po tym, jak dowiedzieliśmy się, że na święta dostaniemy tylko 50 procent pensji: «Wiem, że nikogo to nie obchodzi, ale mi też jest ciężko», po czym odjechał Astonem Martinem" - wspomina dalej użytkownik o pseudonimie "Biedopi".

W Devil's Hunt wcielamy się w Desmonda Pearce'a, pracującego na stanowisku dyrektora w ogromnej firmie swojego ojca. Jego życie wygląda na wymarzone. Luksusowy apartament w Miami, przepiękny widok na morze, supersamochód w garażu, czas na rozwijanie bokserskiej pasji...

Jednak pewien splot okoliczności powoduje, że Desmond budzi się pewnego dnia w piekle i otrzymuje propozycję od samego szatana. Zamiast cierpieć katusze aż do końca świata, ma zostać egzekutorem dusz. Jest to jedna z tych ofert, których nie sposób odrzucić.

"Pod względem koncepcji gra wygląda ciekawie, ale jej realizacja pod wieloma względami wypada po prostu miernie. Nawet historia, na którą tak bardzo liczyłem, ma problem, by wzbić się ponad przeciętność" - napisaliśmy we wrześniu ubiegłego roku w naszej recenzji.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy