Okazuje się, że pomimo pojawiającej się czasami nagonki na gry, wcale nie są one takie złe.
Mało tego, mogą spowolnić proces starzenia i pomóc w odbudowie uszkodzeń mózgu. Kiedy następnym razem rodzice każą wam zostawić wreszcie "te głupie gry" albo ktoś będzie nabijał się z waszego "dziecinnego" hobby, dajcie mu do przeczytania artykuł z Rzeczpospolitej poświęcony badaniom nad zmianami, jakie zachodzą w mózgach zaangażowanych w swoją pasję graczy.
Na nic się zda tym razem argumentacja o wątpliwej rzetelności mitycznych amerykańskich naukowców, którzy na ogół kojarzeni są z takimi analizami. Tym razem za badaniami stoją bowiem rodzimi naukowcy i psychologowie ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
Jest jednak jeden kruczek: aby wszystko się zgadzało, musicie być fanatykami RTS-ów, a najlepiej StarCrafta II. Naukowcy przez dwa lata badali grupę 31 graczy, którzy "grali w grę" przynajmniej sześć godzin w tygodniu, a ponad połowę tego czasu poświęcali właśnie produkcji Blizzarda. Pod uwagę wzięto również grupę kontrolną kolejnych 31 osób, które spędzały przed monitorem mniej niż sześć godzin tygodniowo.
Krótko mówiąc, z badania wynika, że im więcej gramy w RTS-y, tym lepiej radzimy sobie z utrzymywaniem uwagi i planowaniem czynności, a także przełączaniem się między nimi. To jednak nie wszystko. Doktor Kowalczyk zwróciła również uwagę, że tego typu obserwacje mogą w przyszłości pozwolić lepiej wykorzystywać gry w rehabilitacji i przyczynić się do odbudowy funkcji poznawczych np. po uszkodzeniu mózgu, a nawet opóźnić proces starzenia. Może się okazać, że gdy zarwiecie noc przy jakiejś strategii, poświęcony jej czas może zostać na nowo doliczony do waszej młodości.