Podatek "od chmury" oznacza podwyżkę ceny PS Plus w Chicago
Złe wiadomości dla graczy w Chicago: nowy "podatek od chmury" (ang. cloud tax) wprowadzony w tym amerykańskim mieście spowoduje, że od 14 listopada użytkownicy PlayStation Plus i PlayStation Now zapłacą 9 procent więcej za dostęp do tych - i innych - usług abonamentowych.
Sony ostrzegło graczy z tego miasta, że tego dnia w życie wchodzi ustawa pod nazwą "Chicago's Amusement Tax" (pol. Podatek Rozrywkowy Chicago). Jak to często bywa, koszty zostają w całości przeniesione na użytkowników i stąd właśnie zmiana ceny usług - nie tylko tych od Sony.
Nowy podatek nie dotyczy sprzedaży gier wideo, a więc produkcje kupowane w PS Store nadal będą kosztowały tyle samo. Chodzi o "wynajmowanie" treści, a pod taką definicję podpięto tymczasowe ściąganie tytułów (w PS Plus) czy ich transmisję przez sieć w czasie rzeczywistym (PS Now).
Pisząc w skrócie, jeśli za takie usługi pobierana jest opłata abonamentowa, to usługodawca musi odprowadzić 9 procent przychodów do kasy miasta. Prawo funkcjonuje w Chicago już od dawna, ale dotychczas obejmowało tylko te bardziej "standardowe" formy rozrywki, jak koncerty i teatry.
Jak można się domyślać, gracze nie są zadowoleni z takiego obrotu sytuacji. "Musimy teraz płacić miastu Chicago za przywilej korzystania z rozrywki" - napisał niejaki Jamie Lono. Sprawa nie jest jednak do końca nowa, ponieważ stosowne definicje wprowadzono już w 2015 roku.
Korporacje po prostu walczyły tak długo, jak to tylko możliwe, ponieważ prawo obejmuje nie tylko Sony, ale także Microsoft, Spotify czy Netflix. Inne firmy - jak Apple - nadal walczą w sądach, powołując się na amerykańską ustawę Internet Tax Freedom Act z 1998 roku.
Ten dokument prawny zakłada, że samorządy stanowe oraz lokalne (a więc miasta - jak Chicago_ nie mają prawa nakładać dodatkowych podatków związanych wyłącznie z internetem lub też nakładać dyskryminujących taryf na e-handle. Jak widać, Chicago zbytnio się nie przejęło.
Miasto ze stanu Illinois pozostaje oczywiście daleko od Polski, lecz pozostaje mieć nadzieję, że nie stanie się wzorem dla innych prawodawców - nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w innych krajach. Już teraz mówi się o tym, że o podobnych zapisach myśli Nowy Jork.