Piłkarz Miedzi Legnica zmienił imię na… Goku

​Joan Román, 27-letni piłkarz Miedzi Legnica, od wielu lat znany jest na boisku - i poza nim - pod pseudonimem Goku, jak bohater popularnej także w Polsce mangi i anime o Smoczych Kulach. Teraz mężczyzna postanowił wykonać następny "logiczny" krok i oficjalnie zmienił imię właśnie na... Goku.

"Jestem wdzięczny Joanowi za wszystko, co przeżyłem i za lekcje, które mi dał. Ale teraz nazywam się Goku. Wybrałem to imię, ponieważ identyfikuję się z jego wartościami i tym, co reprezentują: wytrwałość, empatię, rozwój, pokonywanie przeciwności losu, optymizm" - napisał zainteresowany.

"Proszę tylko o uszanowanie mojej decyzji, jak wielu z was już czyni. Byle do przodu!" - dodaje zawodnik, w przeszłości wychowanek słynnej Barcelony. Hiszpan występował już w Polsce, w sezonie 2016-2017 pojawił się na wypożyczeniu w Śląsku Wrocław, gdzie zanotował 12 występów i 1 gola.

Reklama

Na poziomie I Ligi piłkarz zanotował prawdziwe wejście smoka (a może wejście super- saiyanina?), notując 3 gole oraz 3 asysty w pięciu meczach. Teraz leczy jednak kontuzję i w sieci już pojawiają się żarty, że zmiana imienia na Goku może być wynikiem nudy i nadmiarem wolnego czasu w domu.

Z drugiej strony nie da się ukryć, że w ten sposób dość anonimowy piłkarz z Hiszpanii znalazł się na tapecie w mediach na całym świecie, od ojczyzny po znacznie bardziej międzynarodowy serwis Goal. O sprawie informują oczywiście także media poświęcone serii "Dragon Ball", co znacznie ważniejsze.

W Polsce kilka lat temu grał już między innymi Tsubasa Nishi z Japonii, zaliczając kilka zespołów: Gwardię Koszalin, Lechię Gdańsk, Widzew Łódź, Stomil Olsztyn, a ostatecznie nawet Legię Warszawa. Wydaje się, że przechodził jedynie ze względu na kwestie marketingowe. Dzisiaj gra w Korei.

Jeśli o ciekawych nazwiskach mowa, to - jak przypomina serwis Weszło - w 2017 roku w czwartoligowym Oskarze Przysucha odnalazł się niejaki Luciano "Messi Jr." Matsoso z Lesotho. Także i on nie zrobił większej kariery, w 2018 roku wracając do Afryki Południowej, a rok później do ojczyzny.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama