Pięciolatek wydał osiem tysięcy złotych na grę mobilną!
Mały Brytyjczyk, Danny Kitchen świetnie się bawił w Zombies vs. Ninja na iPadzie swoich rodziców, aż do momentu, kiedy doszedł do wniosku, że bez pobrania dodatkowych rodzajów broni nie ma szans z coraz większą ilością zombie.
Jak pomyślał - tak zrobił, a mama i tata byli w szoku, kiedy zobaczyli rachunek za zakupy w App Store... W sumie to całkiem niezła nauczka na przyszłość oraz przestroga dla innych, którzy zamiast zajmować się dziećmi, dla świętego spokoju sadzają je przed komputerem czy telewizorem i pozwalają pograć.
Pal licho, jeśli maluch spędza czas z grami dostosowanymi do jego wieku, produkcjami familijnymi lub edukacyjnymi, gorzej, jeśli rodzice w ogóle nie interesują się grami, które pochłaniają ich pociechy. Nie od dziś bowiem wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej, a tak się akurat składa, że dziwnym trafem największe pojęcie o produkcjach 18+ mają dzieciaki, które tego typu tytułów nie powinny widywać przez przynajmniej kilka kolejnych lat życia...
Zombies vs. Ninja również nie należy do tego typu gier, które ja osobiście rekomendowałbym pięciolatkom - krew leje się szeroką strugą, nieumarli i różne zwierzęta ścielą się gęsto na terenie mrocznych lokacji - lasu, cmentarza itd. Zupełnie nie przeszkadzało to jednak rodzicom Danny'ego, którzy byli tak bardzo zaaferowani przybyłymi gośćmi, że przestali zwracać uwagę na to, co robi ich syn. Osobiście żałuję tylko, że Apple - dystrybutor gry - po kilku dniach wymiany maili ze wstrząśniętymi rodzicami, zdecydował się oddać pieniądze, choć wcale nie musiał.
Jak widać, nie tylko w Polsce rodzice mają blade pojęcie na temat klasyfikacji PEGI i gier wideo w ogóle. Nawet w tak rozwiniętym kraju jak Wielka Brytania pojawiają się przypadki opisywanej wyżej patologii...