Origin jak spyware? Wraca temat szpiegowania graczy
Powraca temat szpiegowania graczy przez Origina. W sieci pojawiły się analizy, z których wynika, że program próbuje zdobyć nieautoryzowany dostęp do blaszaka użytkownika. Co na to EA?
Pierwszy raz o szpiegowaniu graczy przez Origina zrobiło się głośno prawie trzy lata temu - niemiecki dziennik Spiegel odkrył, że w regulaminie usługi znalazły się zapisy twierdzące, że klient platformy może zbierać informacje o miejscu na dysku twardym czy adresie IP użytkownika.
Spotkało się to oczywiście z reakcją miłośników wirtualnej rozrywki, którzy w ramach protestu zaczęli oddawać do sklepu świeżo nabyte (wówczas) kopie Battlefielda 3. EA podjęło stosowne kroki i usunęło nieszczęsne fragmenty regulaminu Origina. Przynajmniej w teorii.
Okazuje się, że w praktyce niewiele się zmieniło. Na Reddicie jeden z użytkowników opublikował zrzuty ekranu, z których - wynika - jak twierdzi serwis WCCF Tech - że klient usługi Elektroników po każdym uruchomieniu skanuje zawartość dysku twardego.
Po co? W ten sposób zbiera informacje o zainstalowanych i działających programach, aplikacjach i grach, w tym także przeglądarkach internetowych. Następnie dane są ponoć wysyłane na serwery EA.
Oczywiście wywołało to oburzenie wśród graczy. Warto zaznaczyć, że do toczącej się dyskusji na Reddicie włączył się także człowiek podający się za przedstawiciela Electronic Arts odpowiedzialnego za Origina. Stwierdził otwarcie, że odkrycie jest dla niego niespodzianką i program nie powinien szpiegować użytkowników. Zapewnił także, że jego firma dokładnie zbada sprawę. Aha...
Przy okazji - po dokładnej lekturze regulaminu, okazuje się, że wbrew zapewnieniom sprzed trzech lat, EA pozostawiło zapisy umożliwiające firmie skanowanie komputerów graczy. Najbardziej interesujący jest fragment: "Zbieramy, wraz z osobami trzecimi, informacje na temat gier, w które grają użytkownicy, sprawdzamy, ile czasu poświęcają oni na grę oraz w które reklamy i łącza klikają".
Pytanie tylko czy gromadzenie informacji z komputera użytkownika w dobie Facebooka i innych usług sieciowych jest czymś nadzwyczajnym?