Trafiliśmy do raju dla dzieci. Krótka wycieczka do Pragi w słoneczny piątek przeniosła nas w świat beztroskiej, kreatywnej zabawy, kolorowania kartonowych samochodzików i patrzenia z satysfakcją, jak nasze twory zaczynają ożywać. Poznajcie Nintendo Labo...
Godzina 14:00, Praga, Czechy. Flagi Nintendo Switch dumnie powiewają przed wejściem do niewielkiego Bistro, gdzie za chwilę ma rozpocząć się magia. Japońska firma, znana z podążania własnymi ścieżkami i kreowania magicznych doświadczeń w świecie toczącym nieustającą wojnę pomiędzy niebieskimi a zielonymi, przedstawia swój nowy pomysł - Nintendo Labo. Kiedy ogłoszono Direct, zapowiadając nowości skierowane do dzieci, najpierw była ekscytacja, potem zawód wyczekujących Pokemonów fanów, a chwilę później śmiech mający jednoznacznie ocenić pomysł ożywienia kartonowych modeli.
Malkontenci w końcu ruszyli jednak w swoją stronę, pozwalając tym samym Nintendo po raz kolejny udowodnić, że ich momentami dziwne i absurdalne pomysły, niosą ze sobą nie tylko zaskakująco dużo logiki, ale również mnóstwo świetnej zabawy. W zeszły piątek zagościliśmy w Pradze, gdzie mieliśmy okazję wreszcie położyć swoje ręce na nowej koncepcji i poznać szczegóły tego, co ma do zaproponowania swoim młodszym miłośnikom Nintendo.
Nasza popołudniowa sesja rozpoczęła się od krótkiego wstępu ze strony organizatorów oraz zwięzłego zwiastuna Labo, który niektórzy z Was mieli okazję już wcześniej obejrzeć. Po kilku kolejnych minutach wreszcie zasiedliśmy przy szerokich stołach, ze Switchami rozłożonymi na każdym z nich i złapaliśmy za wręczone nam kartony, oficjalnie rozpoczynając przygodę z Nintendo Labo.
Podstawy są dosyć proste. Zaprezentowany nam na początku samochód RC to nic innego jak dwa kawałki kartonu, które musimy zagiąć w odpowiedni sposób i poskładać. W tym procesie pomaga nam interaktywna instrukcja dostępna w aplikacji Nintendo Labo na Switchu. Zostajemy przeprowadzeni za rękę przez każde, pojedyncze zagięcie naszego kawałka kartonu, podążamy skrupulatnie przedstawianymi wskazówkami, aż wreszcie, po kilku prostych ruchach, objawi się przed nami kartonowy Toy-Con. Nie pozostaje już tylko nic innego jak podpiąć do niego Joy-Cony, złapać za Switcha i wprawić nasz samochodzik w ruch.
Kiedy pojazd RC został dokładnie wymalowany markerami i przyozdobiony koralikami, przyszedł czas na to Nintendo Labo, na które wszyscy czekali. Stanęła przed nami sala żywcem wyrwana z dziecięcych fantazji. Złapaliśmy za wędkę, czyniliśmy rozwałkę wielkim robotem, graliśmy na pianinie... Chociaż nie mieliśmy okazji uczestniczyć przy procesie składania wszystkich zabawek, jakie zostały nam zaprezentowane, mnóstwo radości można było czerpać już z samego dyrygowania kocią orkiestrą czy robienia bałaganu w interaktywnym domu Nintendo.
Przy okazji poważnych rozmów o Labo przed jego premierą mówiło się o kilku aspektach, które powinny zadecydować o tym, jak zostanie przyjęty nowy pomysł japońskiego giganta. Oprócz oczywistych rzeczy jak ceny samych zestawów, wielu członków społeczności wspominało również o trwałości kartonowych Toy-Conów oraz głębi dostarczanej nam rozrywki. Z przyjemnością informuję, że możecie przestać zamartwiać się nad takimi mankamentami. Kartonowe zabawki nie przeżyją oczywiście spotkania z energicznym psem czy butem jakiegoś nastolatka, ale materiał, z którego została wykonana większość Toy-Conów sprawia wrażenie solidnego na tyle, żeby zachowując odrobinę rozsądku, nie zniszczyć swojego źródła rozrywki przy kilku(nastu) pierwszych spotkaniach. Niech poświadczy za to fakt, że na imprezę w Pradze wszyscy byli zapraszani z dziećmi, którym nie udało się dokonać żadnych znaczących szkód.
Najważniejszym dla mnie aspektem jest jednak ten drugi wspomniany wcześniej problem, na który Nintendo zdaje się odpowiadać równie dobitnie co w przypadku trwałości Toy-Conów. Młodsze dzieci są bowiem w stanie czerpać frajdę z niemalże wszystkiego. Kiedyś potrafiliśmy walczyć patykami na podwórku i czuć się niczym Król Artur. O żywotność i szybkie znudzenie prezentowanymi zabawkam nie powinniśmy się więc martwić. Są jednak również takie osoby jak ja, czy wiele innych fanów Switcha, które lata swojej dziecięcej beztroski mają już za sobą, ale mimo to zastanawiają się, czy znajdą w Labo coś dla siebie.
Twórcy zadbali na szczęście również o tę grupę, dodając swoim produktom zaskakująco dużo głębi. Wystarczy spojrzeć na przykład samochodu RC, o którego składaniu pisałem wcześniej. Pozornie prosta zabawka sterowana za pomocą dwóch przycisków zyskuje uwagę dojrzalszych odbiorców, kiedy zagłębimy się nieco w temat i otworzymy zakładkę "Discover". Tam aplikacja tłumaczy nam, że Joy-Con na samochodzie został wyposażony w kamerę, dzięki której możemy nie tylko obserwować na Switchu perspektywę naszej zabawki, ale również wyznaczać jej różnorakie trasy za pomocą kawałków kartonu, którą posłusznie podążać będzie kartonowy model. Odrobina wyobraźni pozwoli na rywalizację ze znajomymi, budowanie bardziej skomplikowanych torów i wykorzystywanie możliwości, jakie zaprezentowało tym szablonem Nintendo do jego maksimum.
Podobnie sytuacja ma się w przypadku innych Toy-Conów. Łowienie ryb gwarantuje różne poziomy wyzwania i możliwość złapania zarówno drobnych płotek jak i wielkich okazów, które trafią później na listę naszych rekordów. Pianino, na początku sprawiające wrażenie radosnej rozrywki na pięć minut, pozwala zapisywać nam różne ścieżki i tworzyć proste utwory. Kilka modyfikacji oraz świetnych decyzji ze strony Nintendo i nagle dostajemy w ręce sprzęt, który nie tylko robi wrażenie samą koncepcją, ale również pozwala dać upust naszej kreatywności.
Nintendo Labo po pokazie w Pradze pozostawiło po sobie naprawdę imponujące pierwsze wrażenie. Dzieci bawiły się świetnie, a dorośli z nieskrywaną radością malowali swoje samochody i grali na kartonowych pianinach. Mając na uwadze fakt, że nie mieliśmy okazji doświadczyć całego procesu tworzenia zaawansowanych projektów Nintendo Labo, później może być tylko lepiej.
Tomasz Alicki