Niemcy pozywają Nintendo za praktyki w eShopie

​Właściciele sklepów dystrybuujących treści przez internet nie od dzisiaj mają problemy z prawem w Unii Europejskiej. Szczególnym kłopotem jest zapis mówiący o możliwości zwrotu w czasie 14 dni bez konieczności podawania przyczyny. Teraz problemy ma Nintendo, pozwane w Niemczech.

Dokładnie rzecz biorąc, urzędnicy w Niemczech wzięli na tapetę zamówienia przedpremierowe na gry w wersjach cyfrowych. Trzeba przyznać, że Nintendo faktycznie działa tu w dość kontrowersyjny sposób, ponieważ raz złożonego zamówienia nie pozwala w żaden sposób anulować.

Co interesujące, problem z takim podejściem już od ponad roku zgłaszali Norwegowie, który to kraj - jak wiadomo - nie jest jednak członkiem UE, ponieważ nie chce dzielić się rybami (oraz pieniędzmi). Uprzejmi Niemcy zauważyli jednak bóle położonych na północy kolegów i postanowili pomóc.

Reklama

Zapisy prawne w Unii Europejskiej gwarantują możliwość zwrotu w czasie 14 dni, o ile dobra nie zostały w jakikolwiek sposób wykorzystane. W przypadku cyfrowych gier oznacza to najczęściej ich włączenie. Właśnie w tym zapisie Nintendo doszukało się sprawnego - ich zdaniem - kruczka.

Japońska korporacja twierdzi bowiem, że po złożeniu zamówienia przedpremierowego gracze natychmiast zaczynają pobierać produkcję. To - jak zapewniają - sprawia, że gra staje się "używana", nawet jeśli użytkownik otrzymuje do niej dostęp niekiedy znacznie później, po debiucie.

Rozsądni Niemcy słusznie zauważają, że takie twierdzenie jest bezsensowne. Co więcej, zwracają uwagę, że tajemnicze pobieranie natychmiast po zakupie może być tylko sprytną sztuczką, ponieważ gra może nie być jeszcze gotowa, gdy zamawiający postanowi złożyć pre-order w eShopie.

Sprawa na wniosek Norwegów toczy się w Niemczech, ponieważ tutaj siedzibę ma europejski oddział Nintendo. "Decyzja sądu zdecyduje jak potoczą się sprawy. Być może naturalnym krokiem będzie zajęcia stanowiska przez Komisję Europejską w celu wydania oficjalnego oświadczenia" - napisano.

Interesującym faktem jest to, że Nintendo może ponownie ustanowić interesujący precedens. W 2002 roku firma z Japonii musiała zapłacić 147 milionów dolarów odszkodowania za - jak to nazwano - ustalanie cel. Wtedy winne były tak zwane "sugerowane ceny detaliczne", które sprawiały na przykład, że sprzęt Nintendo kosztował trzy razy więcej w Hiszpanii niż w Wielkiej Brytanii.

Ta głośna sprawa sądowa sprawiła, że ustalanie "sugerowanych cen detalicznych" przez producentów czegokolwiek jest dzisiaj nielegalne w Unii Europejskiej. Jeśli jakiś sklep uzna, że chce sprzedawać sprzęt i gry taniej, powinien mieć taką możliwości - uznali wtedy urzędnicy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nintendo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy