Nauka. To Lubię! Akademia: Drama z aplikacją o polskich naukowcach. Poszło o parytet płci

​Polscy naukowcy i badacze jako superbohaterowie? Na rynek wydana została gra mobilna "Nauka. To Lubię! Akademia". Dzieło powstało w wyniku współpracy Tomasza Rożka z fundacją "Nauka to lubię". Premiera produkcji podsycona została kontrowersyjną debatą w mediach społecznościowych odnośnie płci bohaterów opisywanej gry.

Polscy naukowcy w roli superbohaterów

Produkcja dostępna jest na platformach: Android oraz iOS. Można ją pobierać całkowicie za darmo ze sklepu Google Play oraz odpowiednio Apple Store. "Jeżeli myślisz, że będzie jak w szkole, to grubo się mylisz. Będzie jak w najlepszym filmie sensacyjnym. Nawet nie podejrzewasz, co może Cię spotkać w Akademii prowadzonej przez Kopernika..." - zapowiadają twórcy.

Gra mobilna "Nauka. To Lubię! Akademia" to wyjątkowy świat nauki i tajemnic. Polscy naukowcy występują tutaj w roli Superbohaterów, którzy mają swój istotny wkład w to, jak wygląda obecny, otaczający nas świat. Wszystko zarysowane jest w formie przygody, zagadek i zwrotów akcji, czekających na gracza.

Reklama

Śmiałkowie będą mieli możliwość tworzenia wyjątkowych urządzeń i zatopienia się w świecie science fiction zaprojektowanym przez twórców. Dzieło jest częścią projektu "Akademia Superbohaterów". W ramach tego przedsięwzięcia, na rynek wydana została już wcześniej gra karciana oraz książka traktująca i ujmująca biografię polskich naukowców oraz to, co udało im się stworzyć.

"Nauka. To Lubię! Akademia" - nowa gra mobilna powstała z inicjatywy Tomasza Rożka, fizyka, popularyzatora nauki oraz prowadzącego kanał na platformie YouTube o podobnym tytule co wydane dzieło. Developerem gry jest agencja Crysyal APPS. Proces tworzenia finansowano z programu Ministra Edukacji i Nauki - "Społeczna odpowiedzialność nauki".

"Co z naukowczyniami" - pyta lewicowy aktywista

Premiera nowej polskiej produkcji spotkała się z dosyć pozytywnym odbiorem w mediach społecznościowych, chociaż jak to zwykle bywa - nie obyło się również w tym przypadku bez kontrowersji. "Czy naukowczyń będzie tyle ile na obrazku?" - zapytał na Twitterze Bart Staszewski, lewicowy aktywista, działacz LGBT i polski reżyser. Chodzi bowiem o to, że na okładce promującej grę widnieje więcej postaci męskich niż kobiecych.

W sprawie, głos postanowił zabrać Krzysztof Stanowski, dziennikarz sportowy i współwłaściciel Kanału Sportowego. "Nie, Tomek dorobi jakieś fikcyjne kobiety z fikcyjnymi wynalazkami, żeby Bart Staszewski był zadowolony" - wybrzmiał nieco kontrowersyjny wpis. Jak można przypuszczać, wypowiedź była swoistym wbiciem kija w mrowisko. W komentarzach zawrzało.

"Ale Pan wie, że prócz Marii Curie-Skłodowskiej było jeszcze kilka wybitnych polskich kobiet naukowczyń?" - zapytała jedna użytkowniczek.

"Kobiety naukowczynie nie istniały. Tak naprawdę Maria Skłodowska-Curie, Maria Czaplicka, Magdalenka Bendzisławska czy Stephanie Kwolek oraz inne Polki ze świata nauki to tylko wytworzy naszej wyobraźni" - pojawił się inny, nieco ironiczny komentarz.

Część internautów próbowała udowadniać, że istnieje znacznie mniejszy procent wybitnych naukowczyń niż naukowców w Polsce. Finalnie, do sprawy odniósł się sam zainteresowany.

"Fikcyjne kobiety z fikcyjnymi wynalazkami? Stefanowska, Gruszecka, Gajewska, Stelmachowska i wiele więcej niedouczony dzbanie" - zagrzmiał Bart Staszewski, zwracając się bezpośrednio do Krzysztofa Stanowskiego.

Wiele wskazuje na to, że premiera nowej, polskiej gry stała się podwalinami pod kolejne ideologiczne przepychanki w internetowej rzeczywistości.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy