Mobilne Mario Kart Tour to szczyt chciwości
Nintendo nie od dzisiaj słynie ze świetnego podejścia do konsol i do wydawanych na nich gier, lecz japońska korporacja ma wybitnie odmienny stosunek do swoich produkcji mobilnych, które w większości przypadków są przykładami ogromnej chciwości. Nie inaczej jest z Mario Kart Tour.
Przenośna odsłona legendarnej serii gier wyścigowych jest już dostępna na urządzeniach przenośnych napędzanych systemami iOS oraz Android, całkowicie za darmo! Brzmi dobrze? Otóż niektóre ważne funkcje - jak cała klasa wyścigów - ukryte są już za opłatami w prawdziwej walucie.
Co więcej, nie możemy zapłacić jeden raz, by odblokować dostępu. To byłoby zbyt proste. Zamiast tego Nintendo chce, by użytkownicy Mario Kart Tour za wszystkie możliwości produkcji opłacali... miesięczny abonament w wysokości pięciu dolarów. Bez tego nie skorzystamy z maszyn 200cc.
A to jeszcze nie wszystko, ponieważ są też kamienie szlachetne, za które odblokować możemy kolejne postaci oraz modele kartów. Te zdobywamy - bardzo wolno - podczas standardowej zabawy, ale można też zapłacić. Pakiet 135 kamieni kosztuje 70 dolarów, a za trzy sztuki zapłacimy 2 dolary.
Paradoksalnie, powyższe problemy z płatnościami nie są najczęściej krytykowanymi elementami. Graczy najbardziej boli fakt, że Mario Kart Tour nie posiada... trybu wieloosobowego. Zamiast tego zmagamy się tylko z botami lub w poszukiwaniu jak najwyższego rezultaty punktowego.
Gracze zwracają uwagę, że wydane w 2014 roku, mobilne Sonic & Sega All-Stars Racing nie miało większych problemów z zaoferowaniem zmagań multiplayer. Tymczasem dysponujące znacznie większym budżetem Nintendo nie postawiło na ten krok. W grze, która słynie z rywalizacji.
Jest więc na co narzekać, ale warto pamiętać, że japońska korporacja nigdy nie zdecydowałaby się na takie posunięcia, gdyby te nie działały. Pokémon Masters oraz Fire Emblem mobile także krytykowano, ale gry te i tak generowały krocie dla wydawcy, więc dlaczego nie pójść krok dalej...