Michel Ancel opuścił Ubisoft przez oskarżenia pod jego adresem?
Dokładnie tydzień temu informowaliśmy, że francuski deweloper Michel Ancel po ponad 30 latach opuszcza branżę gier i firmę Ubisoft, by zająć się pracą w rezerwacie dzikiej przyrody. Brzmiało to dość miło i pozytywnie, lecz teraz okazuje się, że sprawa może mieć drugie, mniej sympatyczne tło.
Ubisoft prowadzi bowiem wewnętrzny przegląd całej międzynarodowej działalności, związany z licznymi oskarżeniami pod adresem pracowników wysokiego szczebla, obejmujących nawet napastowanie seksualne. Wydaje się, że Ancel nie do końca zrezygnował, lecz został "wypchnięty".
Takie informacje przekazał francuski dziennik Libération, który od dłuższego czasu zajmuje się problemami wewnątrz Ubisoftu. Ancel sam potwierdził w rozmowie z gazetą, że prowadzone przez korporację śledztwo obejmowało jego osobę. Nie chciał jednak przyznać, o co dokładnie chodzi.
Dziennikarze Libération dowiedzieli się więc samodzielnie, że doświadczony deweloper miał wyróżniać się "toksyczną" formą zarządzania zespołem. Problemy dotyczyły głównie wieloletniej pracy nad Beyond Good & Evil 2, trwającej od siedmiu lat. Końca nadal nie widać.
Jak donosi francuski dziennik, Ancel miał stale zmieniać założenia i ambicje, a firma zatrudniała nawet dodatkowych menedżerów, by ograniczyć liczbę osób, z którymi producent wchodził codziennie w interakcje. Zdarzało się także publiczne równanie z błotem podczas spotkań - mówi jedno ze źródeł.
"Potrafił wyjaśnić, że jesteś geniuszem, że twój pomysł jest wspaniały, a następnie zniszczyć cię podczas spotkania, mówiąc, że jesteś gó*no warty, a twoja praca nie ma żadnego znaczenia, po czym nie odzywał się do ciebie przez miesiąc" - wspomina jeden z rozmówców Libération.
Ancel zgodził się na rozmowę z dziennikiem. Jak wyjaśnia, nie zdawał sobie sprawy z tego, co czuli jego koledzy i koleżanki. Jak zapewnia, jemu samemu nie było łatwo, ponieważ prace nad wysokobudżetową produkcją zawsze są dużym wyzwaniem dla wszystkich zaangażowanych.
Nieco później - już po publikacji artykułu - Ancel przeszedł na nieco bardziej defensywne stanowisko, określając cały tekst Libération jako "fake news" oraz "kilka osób z złością i zazdrością, wypowiadających się w imieniu setek innych". Mężczyzna stanowczo odrzuca wszystkie zarzuty.