Komu szkodzą "używki"?

Spokojnie, nie zamierzam w żadnym wypadku prawić morałów na temat alkoholu, narkotyków, herbaty czy cukru rafinowanego. Pisząc "używki", mam oczywiście na myśli używane gry, o których ostatnio mówi się coraz więcej. Dlaczego tak się dzieje?

Producenci i wydawcy gier od lat walczą z piractwem, które wyrządza im ewidentne szkody - gdyby nie ono, firmy te zarabiałyby o wiele, wiele więcej. Jednak jest jeszcze jeden problem, który może być nawet większy niż piractwo, a jest nim handel używanymi grami. To dziwne, że dopiero teraz zaczęła się walka z rynkiem wtórnym, bo jest on ponoć jeszcze bardziej szkodliwy niż panowie sprzedający nielegalne kopie na giełdach komputerowych czy umieszczający linki do plików .ISO na forach internetowych.

Według danych zebranych w ostatnim okresie przez agencję badawczą Wedbush Morgan (to tam pracuje popularny branżowy analityk Michael Pachter), w Stanach Zjednoczonych sprzedaje się rocznie około 100 milionów używanych gier. To aż jedna trzecia spośród wszystkich gier sprzedawanych w tym kraju.

Reklama

Co o tym sądzą producenci?

Przedstawiciele firm deweloperskich i wydawniczych są zgodni - używane gry szkodzą ich interesom. Gracze, zamiast kupować nowe egzemplarze w sklepach i dawać zarobić twórcom tych produkcji, odkupują "używki" w sklepach internetowych (ich sprzedaż zaczęły prowadzić nawet tacy giganci, jak Amazon czy Best Buy).

"Obecnie największym problemem na konsolach jest wymiana gier. Rozumiem, dlaczego gracze to robią. Gry są drogie i po kilku tygodniach grania albo już dany tytuł skończyliście, albo się wam on znudził. Sprzedanie go, aby pozyskać pieniądze na kolejną grę, wydaje się całkiem sensowne" - twierdzi Andre Oliver ze studia Blitz, jednak przyznaje, że handel "używkami" to obecnie większy problem niż piractwo.

Dostrzegają to także inni, również ci najwięksi. I dlatego wprowadzają rozwiązania, które mają ukrócić handel "używkami". Ostatnio Electronic Arts wprowadziło do swoich gier sportowych Online Pass. Ta "usługa" działa tak, że wraz z kupioną nową grą otrzymujemy kod uprawniający nas do zabawy przez sieć i do pobierania stamtąd rozmaitych dodatków, ale jeśli zdecydujemy się na używany egzemplarz, kod ten będziemy musieli kupić (poprzedni nie będzie u nas działał), przykładowo za 10 dolarów.

Podobne rozwiązania zaczynają wprowadzać inni producenci i wydawcy, którzy w ten sposób będą mogli zarobić nawet wtedy, gdy ktoś odsprzeda ich grę komuś innemu. Wydaje się to rozsądne, ale...

...co o tym sądzą gracze?

Oczywiście wprowadzenie takich rozwiązań, jak Online Pass, to dla graczy niemałe zmartwienie. Do tej pory mogli kupować gry po kilkadziesiąt złotych i mogli z nich korzystać na takich samych prawach, jakby kupili nowy egzemplarz, a teraz będą musieli dodatkowo dopłacać.

Należy pamiętać, że chociaż wśród grających - również, a może szczególnie polskich - jest sporo osób, które kupią nową grę w sklepie, to jednak większość z nich korzysta z superofert, jakie można znaleźć chociażby w serwisach aukcyjnych. Tam upragniony tytuł można dostać kilka dni po premierze o kilkadziesiąt złotych taniej, a po kilku tygodniach nawet o kilkaset (jest to widoczne przede wszystkim w przypadku gier na konsole, które w dniu premiery potrafią kosztować nawet po 250 złotych).

Co może oznaczać ograniczenie handlu "używkami"? Prawdopodobnie mogą się wydarzyć dwie rzeczy - uczciwsi gracze mogą w takiej sytuacji całkowicie zrezygnować z tej formy rozrywki, a ci mniej uczciwi (albo mający po prostu większy potencjał do bycia nieuczciwymi) przestawić się na kupowanie nielegalnych kopii. Niektórzy mogą się też zwyczajnie zbuntować i przestać kupować nowe gry, pomimo że ich na nie stać. Który scenariusz by się nie sprawdził, producenci i wydawcy będą poszkodowani. A co na to osoby bardziej postronne, czyli...

...co sądzą analitycy?

Jak można się było spodziewać, głos w sprawie handlu używanymi grami zabrał oczywiście wspomniany już Michael Pachter z agencji Wedbush Morgan. Jego zdaniem, to zjawisko wcale nie jest takie złe i szkodliwe, jak się o nim mówi.

"Większość ludzi sprzedaje lub wymienia się grami dopiero po ich ukończeniu, czyli zazwyczaj dwa miesiące po oficjalnej premierze" - mówi Pachter. Mało tego, twierdzi, że handel "używkami" może wręcz napędzać sprzedaż nowych gier, ponieważ są one alternatywnym źródłem dla graczy, którzy nie mają zbyt wiele pieniędzy, szczególnie dla dzieci i nastolatków, które gdyby nie mogły kupować "używek", to prawdopodobnie wcale nie kupowałyby gier. Jednak jak wygląda przyszłość tego zjawiska, jeśli popatrzymy na...

...handel "używkami" od strony prawnej?

W tej chwili handel używanymi grami nie jest w żaden sposób ograniczany prawnie, ale wkrótce może się to zmienić. Niedawno pisaliśmy o wyroku amerykańskiego Sądu Apelacyjnego, który odrzucił decyzję sądu niższej instancji z 2008 roku, pozwalającą użytkownikom oprogramowania odsprzedawać swoją jego kopię. W efekcie zjawisko może zostać całkowicie zatrzymane. Na razie tylko w Stanach, ale wiadomo, że to, co pojawia się na zachodzie, zaczyna szybko rozprzestrzeniać się na wschód.

Amerykański Sąd Apelacyjny uzasadnił swoją decyzję tym, że kupując grę, tak naprawdę nie stajemy się posiadaczami oprogramowania, ale wyłącznie licencji na nie, a licencja ta ogranicza możliwość dalszego sprzedawania jej (informacja na ten temat jest zawarta w End User License Agreement, na którą wyrażamy zgodę, kupując grę - jeśli mamy ją w wersji na PC, musimy potwierdzić regulamin podczas instalacji, a w przypadku wersji konsolowych jest on zawarty w instrukcji).

Co dalej?

Obawiam się, że ta wojna producentów i wydawców gier z graczami, którzy kupują "używki", może się dla nich nie najlepiej skończyć. Wielu użytkowników może się temu sprzeciwić i przestać kupować oryginały, a zacząć zaopatrywać się w "piraty" - części z nich na nowe gry nie będzie po prostu stać. Powiększy się więc problem piractwa, z którym firmy nie mogą się uporać już od wielu lat. I tak koło się zamyka...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wydawcy | handel | używki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy