Już wiadomo, co było powodem Czerwonego Pierścienia Śmierci w Xbox 360

​Nie kupuj Xboxa, bo będziesz miał Red Ring of Death! To jedna z najczęstszych rad, jaką dawali swoim znajomym fani PlayStation. Microsoft w końcu wyjaśnił, co było powodem tego świecącego problemu.

Microsoft w końcu wyjaśnił przyczynę największego sprzętowego problemu, z jakim borykała się konsola Xbox. Informacje wyszły na jaw dzięki nowemu filmowi dokumentalnemu, przygotowanemu przez Microsoft i zatytułowanemu "Power On: The Story of Xbox". Dokument składa się z 6 części, a jedna z nich w całości poświęcona jest Czerwonemu Pierścieniowi Śmierci.

Po wielu latach od premiery Xboxa nawet Microsoft nauczył się żartować z tego problemu. Ostatnio nawet mogliśmy zobaczyć (i kupić) plakaty, które przedstawiały Red Ring of Death. Jednak w czasach, gdy RRoD był rzeczywistym problemem, korporacji wcale nie było do śmiechu. Były szef Xbox, Peter Moore, wyjaśnia w filmie dokumentalnym, że w sumie Czerwony Pierścień Śmierci kosztował firmę około 1,15 miliarda dolarów, gdy uwzględni się koszty napraw i utraconą sprzedaż.

Reklama

Dotąd nie było do końca wiadomo, co powodowało ów problem. W najnowszym filmie Leo Del Castillo, członek działu inżynierii sprzętowej konsoli Xbox, wyjaśnił, że przyczyną problemu były przegrzewające się i pękające złącza wewnątrz elementów konsoli.

Główny powód Red Ring of Death

Problem jednak nie tyle związany był z przegrzewaniem, co z przegrzaniem i nagłym stygnięciem - na przykład po wyłączeniu konsoli.  Wyjaśnia to Todd Holmdahl, szef sprzętu Xbox w latach 1999-2014. Na szczęście problem Czerwonego Pierścienia Śmierci należy już do przeszłości, a posiadacze Xbox Series X, którzy tęsknią za swoimi trzysta sześćdziesiątkami, mogą korzystać ze wstecznej kompatybilności Xboxa. Microsoft udostępnił także dynamiczne tło nawiązujące do starej generacji konsol.

Działające Xboxy 360, to nadal niezłe sprzęty, posiadające bardzo bogatą bibliotekę gier. Dzięki wstecznej kompatybilności posiadacze Series X mogą korzystać z płyt, które dawniej kolekcjonowali i cieszyć się ulepszonymi wersjami ulubionych gier. Niektóre - dzięki lepszym odbiornikom - wyglądają nawet lepiej, niż jest zapamiętaliśmy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy