Intel Extreme Masters 2016 w Katowicach - jak było?
W miniony weekend w Katowicach odbyła się jedna z największych imprez e-sportowych na świecie - Intel Extreme Masters 2016. Nie mogło nas na niej zabraknąć.
Intel Extreme Masters to przede wszystkim międzynarodowy turniej w najpopularniejsze gry sieciowe, ale nie tylko. To także miejsce, w którym można zobaczyć w akcji najnowsze technologie, przetestować najlepszy sprzęt dla graczy i kupić go w specjalnych cenach, obejrzeć wysokiej klasy cosplaye, wziąć udział w otwartych i zamkniętych panelach dyskusyjnych bądź po prostu pograć w ulubione tytuły. Krótko pisząc, to wydarzenie, którego nie może pominąć żaden gracz.
Impreza już po raz czwarty z rzędu zawitała do Katowic, wypełniając od piątkowego poranku aż do końca weekendu Spodek oraz położone obok Międzynarodowe Centrum Kongresowe. I wygląda na to, że znów pobiła rekord popularności. W ubiegłym roku na Intel Extreme Masters zawitały 104 tysiące osób, a w tym mówi się, że odwiedzających było 130-150 tysięcy. Wkrótce dowiemy się, ilu było ich dokładnie, ale jedno nie podlega wątpliwości - Spodek i MCK zalały prawdziwe tłumy, a ci, którzy nie kupili biletów, musieli stać po kilka godzin w kolejce do wejścia.
Intel Extreme Masters 2016 ściągnęło do Katowic największe gwiazdy e-sportu. Nie ma się co dziwić - poza prestiżem na zwycięzców turniejów czekały cenne nagrody, których łączna pula wyniosła pół miliona dolarów. Od piątku do niedzieli gracze z całego świata konkurowali ze sobą w następujących tytułach: Counter-Strike: Global Offensive, League of Legends oraz StarCraft II. Przez cały weekend toczono też pojedynki w takich grach, jak Hearthstone, Heroes of the Storm czy Rainbow Six: Siege. Jednak to właśnie wspomniane jako pierwsze trzy tytuły przyciągały dziesiątki tysięcy widzów, zasiadających na trybunach Spodka.
Turniej w Counter-Strike: Global Offensive wygrali Szwedzi z Fnatic, którzy zwyciężyli w finale z Brazylijczykami z Luminosity. Fnatic, będący faworytami rozgrywek, pokonali swoich rywali 19:17 (choć w pewnym momencie było aż 11:1) i odebrali czek na 104 tysiące dolarów. To działo się w sobotę, a w niedzielę mogliśmy obejrzeć jeszcze zmagania pań, spośród których najlepsza okazała się ekipa WRTP.
W niedzielę Spodek zdominowały natomiast zmagania w League of Legends, w których doskonale poradził sobie zespół... Fnatic, docierając aż do finału. Jednak na najwyższym szczeblu rozgrywek Szwedzi musieli uznać wyższość Koreańczyków z SK Telecom T1. Najlepsi gracze w League of Legends w nagrodę otrzymali 50 tysięcy dolarów.
Już w sobotę zakończył się turniej w StarCrafta II. W jego finale zmierzyli się faworyci - Koreańczyk "Polt" oraz Norweg "Snute". Co ciekawe, ten pierwszy w półfinale pokonał ostatniego z Polaków - "Nerchio". Na najwyższym szczeblu rozgrywek także wygrał, choć nieznacznie. Jego zwycięstwo zostało nagrodzone czekiem na 35 tysięcy dolarów. To sporo, biorąc pod uwagę, że Koreańczyk nie musi się z nikim dzielić wygraną.
W turniejach rozgrywanych podczas Intel Extreme Masters 2016 nie zabrakło Polaków. Największe nadziej pokładano w występach zespołu Virtus.pro, który w przeszłości wygrał już na kilku prestiżowych e-sportowych imprezach. Niestety, gracze w Counter-Strike: Global Offensive musieli uznać wyższość Szwedów z Fnatic. Nie był to jednak żaden wstyd, bo - jak już wcześniej wspomnieliśmy - Fnatic wygrało później cały turniej.
Napisaliśmy powyżej także o Arturze "Nerchio" Blochu, który dotarł aż do półfinału rozgrywek w StarCrafta II. W tej samej grze konkurowała dwójka innych rodaków - Mikołaj "Elazer" Ogonowski oraz Grzegorz "MaNa" Komincz. Nie udało im się wprawdzie dotrzeć na najwyższe szczeble rozgrywek, ale walczyli dzielnie i możemy być z nich dumni.
To był niezwykle emocjonujący weekend. Intel Extreme Masters wciąż rozsławia Polskę na e-sportowej arenie i będzie to robić dalej. Przyszłoroczna edycja imprezy także odbędzie się w Katowicach. Jeśli nie byliście jeszcze na żadnej z dotychczasowych, wybierzcie się koniecznie i przekonajcie się sami, że elektroniczny sport może być równie emocjonujący, jak ten "prawdziwy". Choć określenie "prawdziwy" jest w tym kontekście krzywdzące, wszak to, z czym mieliśmy do czynienia w Spodku w dniach 4-6 marca, to zdecydowanie JEST prawdziwy sport. Tylko, że rozgrywany inaczej niż przyzwyczaiła nas do tego historia.