Informatyk z Birmy stworzył grę inspirowaną niedawnym zamachem stanu

Jak pomóc prodemokratycznym organizacjom w terroryzowanym przez wojskową juntę kraju? Birmański informatyk zrobił to, co umie najlepiej - stworzył grę na smartfony inspirowaną wydarzeniami w jego ojczyźnie. Dochód z jej sprzedaży przekazuje Ludowym Siłom Obronnym, które chcą odsunąć juntę od władzy. Do tej pory gra “War of Heroes" zarobiła już ponad pół miliona dolarów.

O tym, co skłoniło go do przyłączenia się do przeciwników rządzącej Birmą junty, twórca gry opowiedział w niedawnym wywiadzie dla BBC. Rozmowa odbyła się przez aplikację szyfrującą, a informatyk z troski o swoje bezpieczeństwo nie ujawnił ani swojej lokalizacji, ani prawdziwego nazwiska. Posługiwał się pseudonimem Ko Toot. Jego motywacja, jak wyznał, była prosta. Kiedy po zamachu stanu w Birmie w lutym 2021stanu w Birmie w lutym 2021 roku żołnierze aresztowali jego przyjaciela wraz z ciężarną żoną, Ko Toot był tak wściekły, że postanowił zrobić coś na rzecz odsunięcia wojskowych od władzy. W końcu uznał, że wykorzysta w tym celu swój talent i zawodowe doświadczenie. I tak stworzył mobilną grę opartą na wydarzeniach, które miały miejsce w Birmie.

Reklama

Celem Ko Toota było zebranie środków na broń i pomoc humanitarną dla walczących z juntą sił, a także zwiększenie świadomości międzynarodowej opinii publicznej na temat sytuacji w jego kraju. 

Cel udało się osiągnąć. Gra, która nosi tytuł "War of Heroes", okazała się hitem. Jak powiedział Ko Toot, została pobrana prawie milion razy i zarobiła co najmniej 508 tys. dolarów na rzecz Ludowych Sił Obronnych. Wzbudziła także wściekłość rządzącej w Birmie junty, która w kwietniu ostrzegła w państwowych mediach, że za granie w nią mogą grozić konsekwencje prawne. Wojskowi twierdzili też, że jest ona dziełem "organizacji terrorystycznych", takich jak Rząd Jedności Narodowej na uchodźstwie, i powstała po to, by siać nieufność wobec armii oraz "rozbudzać antywojskowego ducha rewolucyjnego".

Skąd taka reakcja władz Birmy? W "War of Heroes" gracze wcielają się w bojowników Ludowych Sił Obronnych walczących z oddziałami wojskowymi. I wykonują misje podobne do tych, jakie robią prawdziwi bojownicy ruchu oporu. Ko Toot stworzył postaci wzorowane na autentycznych osobach walczących z jutą. Zależało mu bowiem na oddaniu realiów tego konfliktu.

Grę można pobrać na smartfona z Google PlayApple Store. Jest darmowa, a w trakcie gry wyświetlane są reklamy, dzięki czemu zbierane są pieniądze. Ko Toot szacuje, że obecnie aplikacja zarabia jakieś 70-80 tys. dolarów miesięcznie i kwota ta rośnie z każdym miesiącem. Pieniądze te na bieżąco są przekazywane lokalnym oddziałom Ludowych Sił Obronnych i wykorzystywane do kupna żywności i broni, a także na pomoc humanitarną dla ofiar konfliktu. Ko Toot liczy na to, że gra będzie wkrótce zarabiać nawet milion dolarów miesięcznie.

Od czasu zamachu stanu Birma pogrążona jest w wojnie domowej. Według szacunków Stowarzyszenia Pomocy Więźniom Politycznym wojsko zabiło już ponad 4000 cywili, ale ONZ twierdzi, że liczba ofiar śmiertelnych może być znacznie wyższa. Ocena strat po stronie junty jest trudna, bo armia nie podaje liczby zabitych po swojej stronie. Rząd Jedności Narodowej na uchodźstwie twierdzi, że ruch oporu zabił 20 tys. żołnierzy, ale BBC nie udało się tego zweryfikować. Dziennikarzom stacji udało się jednak ustalić, co stało się z zatrzymaną przez wojsko parą przyjaciół Ko Toota. Kobieta została zwolniona jeszcze w dniu aresztowania. Jej mąż był przetrzymywany w więzieniu przez około półtora roku. (PAP Life)

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy