Indyjskie miasta zakazują gry w PUBG Mobile

​Coraz więcej miast w Indiach zakazuje gry w PUBG Mobile, czyli mobilną odsłonę PlayerUnknown's Battlegrounds, cieszącą się oszałamiającą popularnością zwłaszcza właśnie w Azji. Celem urzędników jest - jakże by inaczej - ochrona dzieci i młodzieży przed szkodliwymi efektami grania.

Jako główne czynniki zagrożenia oficjale w przypadku PUBG Mobile wymieniają promowanie przemocy, a także fakt, że produkcja ma być podobno wysoce uzależniająca. Zakazem objęto także tak zwane "Momo challenge", które faktycznie nie istnieje. Władze nie muszą tego wiedzieć.

Zakaz trwa od 9 do 30 marca. Całość podlega podobno pod paragraf 188 indyjskiego prawa, a więc niezastosowanie się do zakazu może poskutkować maksymalnie miesiącem pozbawienia wolności oraz mandatem. Trudno spodziewać się, by policja musiała ścigać zbuntowanych graczy.

Nie jest obecnie jasne, ile dokładnie miast wprowadza takie obostrzenia. Obecnie mówi się o czterech, w tym Bhavnagar (16 milionów mieszkańców). Co interesujące, policja i instytucje edukacyjne nie są objęte zakazem. Można więc grać w szkołach i na służbie? Chyba.

Reklama

W ubiegłym miesiącu minister Manohar Parrikar nazwał grę "demonem w każdym domu". Wielkim echem odbił się list, który do Sądu Najwyższego w Bombaju wysłała pewien 11-latek, domagając się zakazu grania ze względu na nadmiar prezentowanej brutalności oraz agresji. Brzmi prawdziwie.

Jak to często bywa w przypadku zachodnich mediów, popularność produkcji w Azji zostaje zauważona dopiero po takich doniesieniach. Tymczasem PUBG Mobile ma w tym regionie całe 200 milionów użytkowników, więcej niż stacjonarny Fortnite i Minecraft razem wzięte.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy