Halo Infinite bez otwartego świata
Deweloperzy ze studia 343 Industries przeprowadzili niedawno 45-minutową sesję pytań i odpowiedzi, podczas której ujawnili sporo informacji na temat nadchodzącej strzelanki Halo Infinite. Dowiedzieliśmy się między innymi, że - wbrew modzie - twórcy nie szykują otwartego świata.
Takie spekulacje pojawiały się w sieci już jakiś czas temu, głównie po ujawnieniu dużej mapy podczas jednej z prezentacji rozgrywki. Teraz okazuje się, że mapy faktycznie będą dużych rozmiarów, ale nie będą połączone w całość. To pozwoli na przykład na większe zróżnicowanie ekosystemów i oprawy.
Reżyser rozgrywki Troy Mashburn przyznał między innymi, że Master Chief nie będzie "zbierał skór" i budował nowych przedmiotów za pomocą systemów rzemiosła, co miało być chyba drobnym prztyczkiem skierowanym właśnie w stronę gier z otwartymi światami, takimi jak Assassin’s Creed.
Jako inspirację podał za to misję The Silent Cartographer z pierwszego Halo. Gracze mogli w tym scenariuszu swobodnie zwiedzać małą wyspę, co przekładało się na swobodę podejścia do przeciwnika i zadań. Taki właśnie styl zabawy ma być preferowany w nadchodzącym Halo Infinite.
Mashburn mówił o Halo, w którym ekran ładowania pozbawiał graczy zdobytego wcześniej czołgu. Takie podejście to przeszłość - w nowej grze nie tylko zachowalibyśmy pojazd pancerny po przebiciu bramy, lecz moglibyśmy także całkiem inaczej podejść do zadania i bramę ominąć, a nie niszczyć.
Świat ma być bardziej "naturalny" i ugruntowany w rzeczywistości. To objawi się między innymi pełnym cyklem dobowym, ale także zmienną pogodą. Przeciwnicy - i inne postacie - będą mieli własne przyzwyczajenia i preferencje, czy to polując nocą, czy to chowając się przed deszczem.
Jeśli o różnorodności okolicy mowa, trafimy na tereny zaśnieżone i na klasyczne, zielone równiny, ale także na bagna i na tereny zrujnowane przez bitwy i wojnę, pod kreatywną nazwą Deadlands. Do tego brak "tradycyjnych" przerywników filmowych oraz dzienniki głosowe do znalezienia w świecie.