Okazuje się, że George Lucas chciał, by oryginalnego Obi-Wana Kenobiego zagrał Liam Neeson, a Ewan McGregor miał się stać Qui-Gon Jinnem i... przyjąć imię Obi-Wana dopiero po śmierci postaci granej przez Neesona z rąk Dartha Maula.
To interesujące, jak sprawy ewoluowały. Przez pewien czas starszy Jedi nazywał się Obi-Wan, a młodszy Qui-Gon. Bardzo przejmujące było to, że pod koniec, gdy Obi-Wan umiera, a Qui-Gon pokonuje Dartha Maula i pozostaje ze swoim Mistrzem, gdy ten odchodzi, nie tylko podejmuje misję swojego Mistrza, ale przyjmuje jego imię. Qui-Gon staje się Obi-Wanem. To dlatego, gdy widzisz Aleca Guinnessa w "Nowej nadziei", ten opuszcza kaptur i mówi: "Obi-Wan? Tego imienia jeszcze nie słyszałem...". Ponieważ nie jest Obi-Wanem, tylko Qui-Gonem. Ale na samym końcu George zmienił swój pomysł.
Trzeba przyznać, że był to naprawdę szalony pomysł, może nawet nie do końca przemyślany. Rada Jedi mogła przecież od razu zacząć coś podejrzewać i rozpoznać, że nie mają do czynienia z prawdziwym Obi-Wanem. Trochę to przypomina inne pomysły, jakie Lucas miał jeśli chodzi o nazwy i imiona w uniwersum Gwiezdnych Wojen - używanie co jakiś czas imienia "Ben" Kenobi czy rozmowa Obi-Wana z Vaderem, w której nazywa on go Darthem, jakby to było jego imię.
Sytuacja z zamianą imienia przypomina trochę podobne pomysły z Simpsonów - odcinka, w którym okazuje się, że dyrektor Skinner tak naprawdę przejął imię kolegi z wojska, który zaginął w akcji wiele lat temu, albo z zakończenia Metal Gear Solid 5, w którym Venom Snake dowiaduje się o swoich powiązaniach z Big Bossem. Realizacja pomysłu Lucasa idealnie pasowała do dziwacznych prequeli Gwiezdnych Wojen - oraz do zmiany "tożsamości" przez Anakina Skywalkera.
To zdecydowanie nie jest najgorszy z porzuconych przez Lucasa pomysłów. Mogło być gorzej - legendarny reżyser chciał początkowo, by Starkiller z gry The Force Unleashed nazywał się Darth Icky albo Darth Insanius. Cały zespół pracujący nad grą niemal się wtedy na niego rzucił - chcieli jedynie, by postać miała przydomek Darth, by nabrała przez to autentyczności.
Gdy reżyser rzucił pomysłami na Dartha Icky’ego albo Insaniusa, nastała niezręczna cisza. Wszyscy chcieli by powiedział, że żartuje - nic takiego nie miało miejsca, ale Lucas przeszedł wtedy do kolejnego punktu omawianego na spotkaniu.