Guitar Hero Live - recenzja

Po pięcioletniej przerwie Guitar Hero wraca na scenę. Gitary w dłonie!

Kilka dni temu do naszej redakcji trafiła paczka zawierająca grę Guitar Hero Live wraz z gitarą, będącą nieodłącznym elementem pakietu. "W końcu coś innego niż strzelanka i RPG!" - wykrzyknęliśmy w duchu i czym prędzej włożyliśmy płytę do napędu. Czekając, aż gra się zainstaluje, złożyliśmy gitarę, włożyliśmy do niej baterie i połączyliśmy z konsolą. A następnie przystąpiliśmy do ostrego grania!

Zabawę z Guitar Hero Live zaczynamy od samouczka. Całe szczęście, bo jeśli nie mieliście do tej pory do czynienia z grami muzycznymi, to bez opanowania podstaw ani rusz. Sugerujemy przejść przez tutorial nawet dwa lub trzy razy, abyście nie byli zaskoczeni, gdy zacznie się prawdziwa rozgrywka.

Reklama

A ta wygląda dokładnie tak, jak w dotychczasowych odsłonach. Gitara, która jest w Guitar Hero Live jedynym kontrolerem, składa się przede wszystkim z sześciu przycisków umiejscowionych na górze gryfu oraz ze strum bara (to to, co służy nam za struny). To wszystkie elementy niezbędne do zabawy. Ta polega na wciskaniu odpowiednich kombinacji we właściwym czasie. Przez środek ekranu płyną znaczki (kostki gitarowe), które symbolizują to, co mamy zrobić z palcami, gdy dotrą do dołu ekranu. Czasem musimy wcisnąć pojedyncze klawisze, czasem dwa z nich jednocześnie, a czasem tylko szarpnąć za strum bar. To wszystko. Jeśli jednak uważacie, że to banał, to uważajcie - zanim opanujecie szybkie (niekiedy bardzo szybkie!), skoordynowane, naprzemienne wykonywanie wszystkich kombinacji, minie naprawdę sporo czasu!

Na szczęście FreeStyleGames pomyślało o wszystkich - i o weteranach, i o nowicjuszach - i wprowadziło aż pięć poziomów trudności. Różnice pomiędzy nimi są ogromne. Na stopniu średnim (domyślnym) bywają łatwiejsze i trudniejsze fragmenty. Jeśli to wasz pierwszy raz z grą muzyczną, to już na nim będziecie mieli problemy, ale warto właśnie od niego zacząć. Na najniższym poziomie mogą z powodzeniem grać osoby, które nie mają ani słuchu, ani skoordynowanych palców, ani nawet konsoli na stałe - ot, casuale. Z kolei na najwyższym tempo staje się nie do opanowania dla przeciętnego śmiertelnika. Szybkość, z jakimi palce muszą na nim przeskakiwać po gitarze, jest wręcz nadludzki. Bez wielogodzinnej praktyki nie macie co próbować!

Guitar Hero Live wprowadza duży powiew świeżości w trybach rozgrywki. W sumie mam do dyspozycji tylko dwa, ale za to naprawdę wciągające i dobrze zrealizowane. W pierwszym z nich - Live - mamy możliwość brania czynnego udziału w koncertach granych przez różne kapele i na dwóch obiektach. Jesteśmy na scenie i wszystko, co dzieje się dookoła nas, oglądamy z oczu naszego wirtualnego gitarzysty. Co ciekawe, jeśli idzie nam dobrze, fani skaczą, wrzeszczą, śmieją się, a nasi kompani skupiają się w stu procentach na grze. A jeśli zaczniemy fałszować, to ci pierwsi zaczną się irytować, buczeć, a nawet rzucać w nas plastikowymi butelkami, zaś drudzy będą na nas krzywo patrzeć, gestykulować i pytać: "stary, co jest grane?!". Wrażenia są świetne.

W drugim trybie rozgrywki - TV - mamy z kolei możliwość grania do telewizyjnych teledysków. Lista kawałków, przy których możemy się bawić, jest naprawdę długa (z czasem będzie wzbogacana o kolejne pozycje) i różnorodna (są tu utwory szybsze i wolniejsze; rockowe, metalowe i popowe). Grając w trybie TV, cały czas konkurujemy z innymi graczami online, a nasza pozycja jest pokazywana z lewej strony ekranu. Za każdy wykonany kawałek otrzymujemy punkty (im lepiej go zagramy, tym więcej), dzięki którym awansujemy na kolejne poziomy. Zdobywamy też... możliwość dalszej gry.

Za każde wykonanie utworu płacimy bowiem punktami Play. Jeśli te nam się skończą, program zacznie nas zachęcać do ich zakupu za prawdziwą walutę poprzez system mikropłatności. W jego ramach mieszczą się także paczki z dodatkowymi utworami. Nie wiemy, co wy na to, ale uważamy, że wyciąganie rąk w kierunku naszych portfeli po tym, jak wydajemy 350 złotych na grę (co prawda, w tej cenie zawiera się gitara), jest trochę niesmaczne. Na szczęście przez około 10 godzin zabawy nie poczuliśmy, że musimy zapłacić, aby móc bawić się dobrze dalej.

Mikropłatności to chyba jedyny element Guitar Hero Live, który można uznać za jego minus. No, może jeszcze to, że gitara czasem nie reaguje, pomimo że wciskamy pożądane kombinacje w odpowiedniej chwili. Na szczęście zdarza się to bardzo rzadko. Przez większość czasu kontroler działa sprawnie i wysyła sygnał do konsoli dokładnie w tym momencie, kiedy wciśniemy przycisk(i) i szarpniemy za strum bar.

Jeśli lubicie gry muzyczne (albo po prostu muzykę), to Guitar Hero Live z pewnością przypadnie wam do gustu. FreeStyleGames postarało się o to, na co liczyliśmy najbardziej - o świeżość, sprawnie działający kontroler (gitarę) oraz o długą listę utworów, do których możemy grać. To największe atuty najnowszej produkcji tego studia.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Guitar Hero Live
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy