Gry wideo przestały być fajne?

Shawn Layden, były szef PlayStation, twierdzi, że branża gier przeżywa kryzys kreatywności. Powodem mają być wysokie koszty produkcji i konsolidacja studiów. W jego opinii, gry coraz częściej ocenia się przez pryzmat tego, ile mogą zarobić, a nie czy są po prostu fajne. Layden wskazuje, że kiedyś kluczowym pytaniem było: "Czy gra sprawia frajdę?". Dziś najważniejsze jest to, jaką strategię monetyzacji można z niej wycisnąć. Czy ma rację?

W skrócie:

  • Shawn Layden uważa, że wysokie koszty produkcji gier AAA oraz konsolidacja studiów niszczą kreatywność w branży.
  • Coraz częściej gry tworzy się z myślą o zyskach, a nie o dostarczaniu frajdy graczom.
  • Brak gier z segmentu AA powoduje, że mniejsze produkcje nie mają szans, a to zagraża całemu ekosystemowi.

Shawn Layden, były prezes PlayStation, nie przebiera w słowach. Jego zdaniem branża gier zmierza w niewłaściwym kierunku, a powodem tego jest obsesja na punkcie zysków i malejąca tolerancja na ryzyko. Layden zauważa, że w przeszłości, zanim projekt zyskał zielone światło, zadawano jedno proste pytanie: "Czy to sprawia frajdę?". Jeśli odpowiedź była twierdząca, gra ruszała do produkcji. Dziś jednak, jak podkreśla, najważniejsze są pytania o monetyzację, schemat przychodów i plany na długoterminowe zyski. Kreatywność schodzi na dalszy plan, bo ryzyko związane z gigantycznymi budżetami produkcyjnymi jest zbyt duże.

Reklama

Koszt stworzenia gry AAA w dzisiejszych czasach to setki milionów dolarów. W efekcie wydawcy stawiają na bezpieczne projekty, bazujące na sprawdzonych formułach, które przyniosły już sukces, zamiast eksperymentować. Layden przywołuje przykład "kopii Fortnite'a", które powstają, bo analitycy finansowi widzą w tym szybki zysk. Gry przestały być miejscem, gdzie liczy się innowacja, a stały się maszynką do zarabiania pieniędzy. Dlatego wciąż dostajemy kolejne sequele i klony popularnych gier.

Były szef PlayStation zwraca również uwagę na zanik średniego segmentu gier - tzw. gier AA. To produkcje, które nie mają budżetów na poziomie największych hitów, ale oferują coś więcej niż typowe gry niezależne. Dziś rynek gier wygląda tak: albo jesteś gigantem z kategorią AAA, albo próbujesz szczęścia w niszy gier indie. Gry AA, jak zauważa Layden, praktycznie zniknęły, a to zagraża całemu ekosystemowi. Produkcje takie jak Banishers: Ghosts of New Eden pokazują, że nawet pozytywne recenzje nie gwarantują sukcesu komercyjnego, jeśli gra nie trafi w gusta szerokiej publiczności.

Warto jednak zauważyć, że branża gier nie jest całkowicie pozbawiona kreatywności. Gry niezależne oraz niszowe produkcje, takie jak Palworld, od czasu do czasu zaskakują graczy i recenzentów. W ostatnim tygodniu swoje triumfy święciły Silent Hill 2 Remake, Dragon Ball: Sparking! Zero oraz Metaphor: ReFantazio, które sprzedały się w nakładzie przekraczającym milion egzemplarzy. Jednak jak zaznacza Layden, na rynku nie ma już miejsca na błędy - jeśli tytuł nie odniesie sukcesu, straty mogą być katastrofalne.

Patrząc na obecny stan rzeczy, trudno nie zgodzić się z Laydenem. Koszty produkcji gier osiągnęły kosmiczne poziomy, a deweloperzy coraz bardziej boją się ryzyka. Produkcje takie jak Star Wars Outlaws pokazują, że nawet ogromne budżety i popularna marka nie gwarantują sukcesu. W efekcie branża idzie w stronę sequeli, remake'ów i gier, które bazują na tym, co już działało. Jakiekolwiek odstępstwa od normy są traktowane jako zagrożenie dla wyników finansowych.

Ryzykowne decyzje, niepewne inwestycje? Nie ma mowy

Słowa Shawna Laydena o kryzysie kreatywności wywołały niemałe poruszenie w środowisku graczy i twórców. Jednak jego teza jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Branża gier ewoluuje nieustannie, a wraz z nią zmieniają się oczekiwania i mechanizmy finansowe, które w coraz większym stopniu determinują decyzje o tym, jakie tytuły powstają. Ale czy faktycznie kreatywność w grach umiera, czy może raczej ulega przekształceniu, aby odpowiedzieć na nowe wyzwania rynkowe?

Jednym z głównych problemów, na który zwrócił uwagę Layden, jest dominacja sprawdzonych formuł, które z każdą nową premierą stają się coraz bardziej wyeksploatowane. Kolejne odsłony popularnych serii - Call of Duty, Assassin’s Creed czy EA Sports FC (dawniej FIFA) - dominują na listach sprzedaży, ale trudno znaleźć w nich prawdziwą innowację. Gdy produkcja kosztuje setki milionów dolarów, twórcy nie mogą sobie pozwolić na porażkę. Stąd decyzja, by powtarzać to, co już raz przyniosło zyski.

Remake’i i remastery, które w ostatnich latach zalały rynek, to również efekt tych zmian. Gry takie jak Resident Evil 4, The Last of Us Part I czy Silent Hill 2 odniosły komercyjny sukces, ale wprowadzają niewiele nowego. Dla wydawców to bezpieczne podejście - remake popularnej gry z przeszłości nie wymaga tworzenia nowej fabuły, kreacji świata czy zupełnie nowych mechanik, a nostalgię fanów można łatwo przeliczyć na dolary.

Jednak to, co wydaje się bezpieczną strategią w krótkim terminie, może przynieść problemy na dłuższą metę. Gdy rynek przesyca się klonami i remake'ami, gracze zaczynają odczuwać zmęczenie powtarzalnością. W końcu zabraknie czegoś, co na nowo rozpaliłoby ich wyobraźnię.

Indie i gry AA - ostoja kreatywności? O, tak!

W tym miejscu na scenę wchodzą gry indie oraz małe produkcje, które często są jedynym miejscem, gdzie możemy zobaczyć prawdziwe eksperymenty i innowacje. Tytuły takie jak Hades czy Celeste nie mają gigantycznych budżetów, ale zdobywają zainteresowanie i sprzedają się świetnie dzięki świeżemu podejściu do mechanik i narracji. Gry niezależne coraz częściej oferują to, czego brakuje wielkim produkcjom - oryginalność.

Jednak, jak słusznie zauważa Layden, to nie wystarczy, by uratować cały rynek. Dawniej tzw. gry AA - te ze średnimi budżetami, ale wyraźną tożsamością - wypełniały lukę pomiędzy blockbusterami a grami niezależnymi. Dziś te produkcje praktycznie zniknęły z radarów. Wydawcy nie chcą inwestować w coś, co może się nie opłacić, a bez odpowiedniego wsparcia finansowego mniejsze gry nie mają szans na dotarcie do szerszej publiczności.

Czy jest nadzieja, że coś się zmieni? Oczywiście, że tak

Oczywiście, nie wszystko jest stracone. Pomimo kryzysu, o którym mówi Layden, wciąż zdarzają się momenty triumfu kreatywności w największych produkcjach. Elden Ring udowodnił, że można stworzyć grę AAA, która zarówno odnosi komercyjny sukces, jak i wprowadza innowacje w gameplayu. Oczywiście, produkcja FromSoftware to wyjątek od reguły, ale pokazuje, że nawet wśród najdroższych produkcji jest jeszcze miejsce na kreatywność.

Z drugiej strony, problemem pozostaje strach przed porażką. Gry takie jak Star Wars Outlaws pokazują, że nawet ogromne budżety i silne marki nie gwarantują sukcesu. Przy tak wysokich kosztach produkcji każda klęska może oznaczać finansową katastrofę, co tylko potwierdza słowa Laydena - branża, aby uniknąć ryzyka, coraz częściej gra bezpiecznie, co ogranicza pole do innowacji. Czy producenci i wydawcy coś z tym zrobią? Czy zaczną ryzykować, aby zaoferować coś nowego, a nie tylko kopie tego, co już dobrze znamy? Czas pokaże!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sony
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy