Gracz wydał 62 tysiące dolarów w grze Runescape
Runescape ma już ponad 18 lat, lecz nadal generuje kontrowersje. Zgodnie z obecną modą, te najnowsze związane są z kwestią płatności cyfrowych, które stały się w tej produkcji wszechobecne. Sprawa trafiła bardzo wysoko, a grę wymieniono z nazwy w raporcie brytyjskiego parlamentu.
W 2012 roku tytuł otrzymał aktualizację Squeal of Fortune, w ramach której twórcy ze studia Jagex wprowadzili między innymi koło fortuny, pozwalające zaryzykować i zakręcić. Wśród nagród znaleźć można między innymi pancerz, wirtualną walutę oraz punkty doświadczenia.
Jak można się domyślać, tylko kilka obrotów dostajemy za darmo. Za kolejne musimy już zapłacić: 5 dolarów za dziesięć prób i tak dalej, aż do 100 dolarów za ponad 200 podejść. Ruch wywołał kontrowersje, a gracze obawiali się - całkiem słusznie - że będzie to tylko początek mikrotranskacji.
A jakże. Wkrótce potem koło fortuny zostało zastąpione przez łatkę Treasure Hunter, w której otwieraliśmy już skrzynie z losową zawartością. Klucze do nich zdobywaliśmy - rzadko - podczas rozgrywki lub - oczywiście - kupowaliśmy za prawdziwe pieniądze we wbudowanym sklepie.
Była nawet opcja, która pozwalała otrzymać lepsze nagrody, jeśli zdecydujemy się na ryzyko utraty wszystkich mniejszych przedmiotów ze skrzyń. Gracze zaczęli narzekać, a Jagex wkrótce przyznało się, że "przekroczyło granicę", ponieważ "wydawało się, że promocje zaczęły dominować w grze".
Od tego czasu w temacie było dość cicho, graczy najwyraźniej pogodzili się z transakcjami. Do niedawna, gdy raport brytyjskiego parlamentu ujawnił historię człowieka, który na przeróżne zakupy w Runescape wydał całe 62 tysiące dolarów, czyli równowartość niemal ćwierć miliona złotych.
Raport wspomina o "dorosłym synu jednego z obywateli, który popadł w poważne długi, wynoszące ponad 62 tysiące dolarów, wydane właśnie na transakcje cyfrowe w sieciowej grze Runescape od brytyjskiego studia Jagex, co wywołało finansową krzywdę jemu i jego rodzicom".
Taka krytyka wydaje się nie przeszkadzać deweloperom, którzy niedawno zmodyfikowali na przykład jedną z metod ulepszania umiejętności, by zachęcić bardziej do kupowania specjalnych "wspomagaczy" za prawdziwe pieniądze.