Google zapewnia, że Stadia "to nie Netflix do gier"
Jak to często w słonecznej Dolinie Krzemowej bywa, tysiące inżynierów stara się rozwiązać problemy, które nie istnieją, a następnie sprzedać te rozwiązania jako coś koniecznie potrzebnego. Kolejnym przykładem takiego podejścia wydaje się być nadchodząca usługa strumieniowania Google Stadia.
Za pośrednictwem tej usługi amerykańska korporacja celuje najwyraźniej w osoby, które chcą - i mogą - streamować rozgrywkę w 4K, ale absolutnie nie chcą posiadać konsoli czy i PC, a dodatkowo są skłonni zapłacić nie tylko za poszczególne tytuły, ale i wydać pieniądze na abonament z opcją 4K.
Należy też dodać, że ostatecznie pozbywamy się możliwości "posiadania" kupowanych gier. Jeśli Google zdecyduje się wyłączyć serwery, stracimy wszystkie zainwestowane pieniądze, w odróżnieniu choćby od kupowania gier w pudełkach, co nadal popularna na konsolach. Brzmi mało atrakcyjnie.
Ale tak właśnie rysuje się Stadia. Część graczy miała nadzieję, że otrzymamy coś w rodzaju Netfliksa: jeden abonament za swobodny dostęp do tysięcy produkcji. To jednak wymagałoby ogromnych nakładów ze strony Google. Dlatego też produkcję będziemy kupować, obok abonamentu.
Przedstawiciele amerykańskiej korporacji znacznie bardziej preferują porównanie do Xbox Live Gold lub PlayStation Plus, ponieważ w ramach subskrypcji otrzymamy każdego miesiąca "średnio jeden tytuł" bez dodatkowych opłat. Pozostałe dokupimy za własne pieniądze, zapewne w pełnej cenie.
Dodatkową ironią jest fakt, że pierwszym tytułem oferowanym w ramach abonamentu będzie... Destiny 2. To o tyle zabawne, że ta sieciowa strzelanka będzie później w tym roku i tak dostępna za darmo w podstawowej wersji, dla wszystkich zainteresowanych, nie tylko na Google Stadia.
To wszystko wydaje się po części tłumaczyć, dlaczego Google tak mało wyjaśniło na temat platformy zaraz po pokazie w czerwcu - ponieważ oferta jest wyjątkowo mało atrakcyjna. Całość debiutuje w listopadzie , w czternastu krajach (na liście nie ma Polski). Aby jednak skorzystać z usługi w okresie premiery, trzeba zapłacić aż 129,99 euro (ok. 555 zł). Standardowy abonament (9,99 euro) oraz wersja darmowa ukażą się później.
"Pakiet założyciela" za wspomniane 129,99 euro zagwarantuje za to odpowiedni sprzęt, czyli Chromecast Ultra. Ten ma umożliwić streamowanie nawet w 4K oraz w palecie barw HDR. Do tego kontroler, trzy miesiące subskrypcji oraz kilka innych bonusów.
Po upływie tych trzech miesięcy trzeba będzie zacząć płacić abonament, wynoszący właśnie 9,99 euro miesięcznie. Te inne bonusy to trzy miesiące subskrypcji Stadia dla znajomego oraz... pierwszeństwo przy rejestracji nazwy użytkownika. Pad ma być limitowanym modelem Night Blue.
W planach na przyszły rok jest wersja darmowa, ale tylko opłacenie abonamentu gwarantuje dostęp do opcji 4K/60 FPS, z HDR oraz dźwiękiem przestrzennym 5.1. Jak kalkuluje Google, do zapewnienia sobie takiej jakości potrzebne będzie także odpowiednio mocne łącze - minimum 35 Mbps.
Rekomendowane minimum techniczne 10 Mbps, co powinno zapewnić obraz w rozdzielczości 1080p, 60 klatek na sekundę oraz dźwięk stereo. Do standardowego 1080p, wideo HDR, 60 klatek na sekundę i dźwięku przestrzennego 5.1 potrzeba już 20 Mbps.
Darmowa wersja - Stadia Base - dostępna będzie gdzieś w 2020 roku, udostępniając maksymalnie 1080p/60 FPS, z dźwiękiem stereo. Gry będziemy kupowali osobno, z poziomu dowolnego komputera osobistego, czy też przeglądarki internetowej na urządzeniu mobilnym klasy Pixel 3 lub też 3a.