Google Stadia zadebiutuje razem z Red Dead Redemption 2
Google Stadia ma zrewolucjonizować świat gier wideo i sprawić, że posiadania komputera czy konsoli w domu stanie się przeżytkiem. Zamiast tego będziemy za wszystko płacić Google i tylko wynajmować tytuły, których nigdy nie będziemy posiadali na własność. Brzmi doprawdy bardzo obiecująco.
Żarty jednak na bok. Amerykańska korporacja ogłosiła, że usługa strumieniowania zadebiutuje oficjalnie 19 listopada obecnego roku, oferując tego dnia jeden z ogromnych hitów rynku PC, a więc Red Dead Redemption 2 od Rockstar Games. Na liście wspieranych krajów nie ma jednak Polski.
Poza tym potwierdzono już Destiny 2, Cyberpunk 2077, polskie Superhot, Borderlands 3, najnowszą trylogię Tomb Raider, Farming Simulator 19, Doom i Doom Eternal, The Crew 2, Football Manager 2020, The Elder Scrolls Online, Baldur’s Gate 3, Assassin’s Creed Odyssey, Rage 2 i tak dalej.
Za pośrednictwem usługi amerykańska korporacja celuje najwyraźniej w osoby, które chcą - i mogą - streamować rozgrywkę w 4K, ale absolutnie nie chcą posiadać konsoli czy i PC, a dodatkowo są skłonni zapłacić nie tylko za poszczególne tytuły, ale i wydać pieniądze na abonament z opcją 4K.
Należy też dodać, że ostatecznie pozbywamy się możliwości "posiadania" kupowanych gier. Jeśli Google zdecyduje się wyłączyć serwery, stracimy wszystkie zainwestowane pieniądze, w odróżnieniu choćby od kupowania gier w pudełkach, co nadal popularna na konsolach. Brzmi mało atrakcyjnie.
Ale tak właśnie rysuje się Stadia. Część graczy miała nadzieję, że otrzymamy coś w rodzaju Netfliksa: jeden abonament za swobodny dostęp do tysięcy produkcji. To jednak wymagałoby ogromnych nakładów ze strony Google. Dlatego też produkcję będziemy kupować, obok abonamentu.
Przedstawiciele amerykańskiej korporacji znacznie bardziej preferują porównanie do Xbox Live Gold lub PlayStation Plus, ponieważ w ramach subskrypcji otrzymamy każdego miesiąca "średnio jeden tytuł" bez dodatkowych opłat. Pozostałe dokupimy za własne pieniądze, zapewne w pełnej cenie.