Dragon Age 4 bez elementów sieciowych

Porażka Anthem oraz późniejszy sukces Star Wars Jedi: Upadły Zakon sprawiły, że Electronic Arts poszło po rozum do głowy i zdecydowało się wyciąć wszelkie elementy sieciowe z powstającego obecnie Dragon Age 4, które także miało podobno stanowić grę w formie "usługi", z aktualizacjami.

Jak donosi serwis Bloomberg, powołując się na własne źródła, kolejna odsłona Dragon Age (ta nie ma jeszcze oficjalnego tytułu) miała stawiać w dużej mierze właśnie na opcje sieciowe. W ostatnich miesiącach przeszła jednak zakrojoną na szeroką skalę transformację, by wyeliminować te elementy.

Obecny projekt powstał rzekomo już w 2017 roku, gdy taka wizja przyszłości świata gier wideo mogła być jeszcze uznawana za rozsądną. W 2019 roku Anthem - właśnie jako gra-usługa - poniosło spektakularną klęskę, a Star Wars Jedi: Upadły Zakon - dla jednego gracza - spektakularny sukces.

Reklama

Nad głowami włodarzy Electronic Arts zapaliły się żaróweczki i szefostwo wyciągnęło najwyraźniej wnioski dość oczywiste dla szarych użytkowników - gracze nadal chcą produkcji z dobrą fabułą i kampanią, przeznaczonych do samotnej rozgrywki. Stąd właśnie zmiany w projekcie Dragon Age 4.

Nie da się jednak ukryć, że format "gry jako usługi" był bardzo atrakcyjny dla wydawców. Budżety gier rosną bowiem wraz z każdym rokiem, a ich ceny dopiero po wielu latach - i w wielkich bólach - podnoszone są w tej generacji ze standardowego poziomu 60 dolarów do pułapu 70 dolarów.

Tymczasem przeróżne przepustki sezonowe, przedmioty kosmetyczne, mniejsze i większe dodatki wydawane przez lata to stałe i namacalne dochody, przy znacznie mniejszych nakładach finansowych, a na takich treściach bazują właśnie gry "usługowe". Ich tworzenie jest jednak bardzo trudne.

Obecnie na rynku niewiele jest przykładów udanych posunięć w tym gatunku. Wymienić można Destiny 2, Warframe czy - bardziej niszowe - Path of Exile. The Division 2 od Ubisoftu także nie sprzedało się zbyt dobrze, więc i francuska korporacja przemyśli zapewne taką wizję przyszłości.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama