Do włączenia Half-Life wystarczy osiem kart 3DFX Voodoo2
Pod koniec lat 90. posiadanie karty graficznej 3DFX Voodoo2 było szczytem marzeń dla wielu miłośników gier wideo. Już jeden egzemplarz robił wrażenie na wszystkich kolegach z osiedla, a co dopiero spięcie dwóch urządzeń w - ówczesne - podejście SLI... Nie było mocnych!
To właśnie za sprawą firmy 3dfx (dziś pozostałości firmy są częścią Nvidii) rynek dedykowanych urządzeń do wyświetlania grafiki w ogóle powstał, a Voodoo2 - jak sugeruje sama nazwa - było drugą generacją sprzętu tego typu, po szalenie udanym i popularnym Voodoo Graphics z 1996 roku.
Segment rynku, a co za tym idzie - jakość grafiki - ruszyła z kopyta i postępu nie da się zatrzymać do dzisiaj. Ile potrzeba jednak mocy, by uruchomić Half-Life - także z 1998 roku, lecz wydane osiem miesięcy później - w wysokiej jakości grafiki w oszałamiającej rozdzielczości 1024 × 768?
Kwestię postanowił sprawdzić niejaki "TheeRaccoon", który podzielił się wynikami obserwacji w serwisie YouTube. Jak się okazuje, zaawansowane wygładzanie krawędzi na pełnym ekranie, z opcjami podniesionymi do maksimum potrzebuje... ośmiu akceleratorów działających w SLI.
Skąd jednak wziąć osiem kart 3DFX Voodoo2, jeśli w SLI można było spiąć maksymalnie cztery? Tu z pomocą przychodziły produkty firmy Quantum3D, która zajmowała się produkcją kart graficznych do zastosowań profesjonalnych, takich jak renderowanie grafiki trójwymiarowej i tak dalej.
Ta firma wydała na rynek między innymi model Obsidian2 200SBi, a więc akcelerator na jednej płytce drukowanej mieszący dwa akceleratory Voodoo2. Na tym jednak nie poprzestano, ponieważ było też urządzenie Mercury Brick, czyli sprzęt składający się z... czterech kart Obsidian2 200SBi w jednym.
To daje łącznie osiem chipsetów Vodoo2 i właśnie taką konfigurację pozyskał wspominany "TheeRaccoon", ciesząc się w efekcie płynną zabawę w Half-Life w 1024 × 768. Co z tego, że Mercury Brick powstało głównie po to, by wspomagać wojskowe symulacje. Teraz sprzęt otrzymał nowe życie.