Del Toro boi się angażować w produkcje gier

Znany na całym świecie reżyser Guillermo del Toro ma duży problem, wydaje mu się, że ciąży nad nim klątwa.

Czy coś faktycznie może być na rzeczy? Cóż, jego pierwsza, zresztą ambitnie zapowiadają się, produkcja skierowana do fanów elektronicznej rozrywki, nosiła nazwę Insane. Prace nad nią ruszyły w 2010 roku, gra miała być rozbita na trzy części, ale tak naprawdę nie zdążyła nawet opuścić linii produkcyjnej.

W 2012 roku THQ skasowało projekt, jednocześnie zwracając reżyserowi prawa do marki. Podobne zakończenie spotkało długo wyczekiwaną, kolejną część kultowej serii Silent Hill, do prac nad którą oddelegowano duet Kojima & Del Toro.

Po takich doświadczeniach twórca takich obrazów, jak m.in.: "Labirynt Faun" czy "Helboy", zapytany o jego kolejną próbę na zaistnienie w branży gier, odpowiedział, że po prostu nie nadaje się do tej roboty. Oczywiście wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że jest inaczej.

Reklama

"Udowodniłem już, że jestem ciężarem dla branży gier wideo. Moje dołączenie do zespołu THQ zakończyło się bankructwem firmy. Z kolei efektem współpracy z Hideo Kojimą było opuszczenie przez niego szeregów Konami" - powiedział Del Toro w wywiadzie dla ShackNews.

"To już postanowione, aby nie zniszczyć życia i kariery kolejnym osobom zdecydowałem się nie angażować w projekty związane z grami. W innym wypadku mogłoby dojść do tego, że komuś eksplodowałby dom w dziwnych okolicznościach, lub coś w tym stylu" - dodał znany reżyser.

Del Toro dodał także że praca z THQ i Kojimą "wiele go nauczyła". Dzięki temu "zmienił sposób", w jaki patrzy na narrację. Co do samego Japończyka, Del Toro stwierdził także, że "uwielbia jego pracę i chce nadal uczyć się od niego, ale jako przyjaciela (nie współpracownika)", bo obawia się, że w innych okolicznościach, mógłby przy okazji "rozpętać III wojnę światową".

Przykro patrzeć, jak doświadczeni w sektorze gier doprowadzają Del Toro do przerażenia. Jego projekty były niezwykle obiecujące. Miejmy nadzieję, że jego wypowiedź nie miała w rzeczywistości poważnego charakteru. Wierzymy, że znany reżyser może nas jeszcze nieźle zaskoczyć.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy