Czy gry powinno się określać mianem sztuki?
Wobec wieku wszechświata, czy nawet wieku cywilizacji człowieka, gry są zjawiskiem stosunkowo młodym.
Nieco starsze medium, komiksy, od ładnych paru lat uznawane jest już na świecie za sztukę. Z grami do dziś bywa różnie. Co o tym wszystkim sądzić?
Sztuka dla dzieci
Spójrzmy na chwilę na kinematografię. Prawdopodobnie nie istnieją zapisy takich rozważań (a jeśli istnieją, ja do nich nie dotarłem), ale wyobrażam sobie, że musiały mieć miejsce: na samym początku rozwoju kina wielu ludzi drapało się pewnie po głowach, zastanawiając się, czy ruszające się obrazy można traktować jako sztukę. Filmowi musiało jednak być o wiele łatwiej, bo jego głównymi odbiorcami nigdy nie były dzieci i młodzież.
Konsole do gier od samego początku reklamowano jako rozrywkę dla całej rodziny, jednak nie ma co się oszukiwać - większość z nas najlepsze chwile przy Pegasusach, Amigach czy pierwszym PlayStation przeżywała raczej wspólnie z rówieśnikami, a nie w rodzinnej atmosferze. Poza tym film był silnie w sztuce zakorzeniony i od samego początku do wytwarzania dzieł sztuki wykorzystywany.
Natomiast gry czysto artystyczne to w sumie nowość - większość laików na dźwięk słowa "gra wideo" nie pomyśli o Przygodzie, MTN czy nawet "artystycznych przy okazji" produkcjach typu Okami. Pierwszym skojarzeniem będą shootery pokroju Call of Duty czy Battlefielda, logiczne "pykadełka" na smartfony albo - jeśli ktoś swój kontakt z grami stracił w latach 80. lub 90. - Super Mario Bros. czy Tetris. A żadna z tych gier nie próbuje wykłócać się o swoje miejsce w galerii, obok rzeźb i obrazów.
Jak w filmie!
Ba, nie chodzi już nawet o bierność. Wspomniałem o Super Mario Bros. - jakiś czas temu przedstawiciele Nintendo, firmy zaraz obok Sony i Microsoftu należącej do "wielkiej trójki" przemysłu konsolowego, stwierdzili, że ich gry nie są sztuką. Powiedzieli to wprost, ich wypowiedź rozumieć można jednak dwojako: dosłownie i z uwzględnieniem tego, jak odmienne są ich tytuły od tego, co proponuje większość firm w branży.
Chodzi prawdopodobnie o trend, który zauważalny jest w tak zwanym mainstreamie - reprezentowanym chociażby przez wspomniane wyżej shootery - polegający na reklamowaniu gier tak nadużywanym określeniem "cinematic experience", czyli kinowymi doznaniami. Gry mają ogromny kompleks względem filmu - zazwyczaj nie dorównują mu fabularnie, często wizualnie. Coraz częściej za komponowanie muzyki do gier biorą się kompozytorzy znani z branży filmowej, nadal jest to jednak znacząca mniejszość.
Kwestia czasu
I tutaj zmierzamy do sedna: gry, jak wspomniałem wyżej, są medium bardzo młodym. Jednocześnie rozwijają się błyskawicznie - znacznie szybciej niż rozwijał się film - więc wielu z nas może się wydawać, że już nadszedł czas, by wszyscy uznali je jako sztukę. Składają się przecież z tak wielu jej dziedzin: grafiki, muzyki, literatury, filmu.
Problem polega na tym, że rozwój nastąpił aż nazbyt gwałtownie, by koncepcja "gier jako sztuki" przeszła jako jednogłośne, wspólne stanowisko ludzkości. Nadal jest to medium zbyt niszowe i o zbyt niskiej średniej wieku odbiorcy, by konserwatyści ustawili je na równi z muzyką czy poezją. Ale poczekajcie, aż wasze dzieci dorosną - wtedy prawdopodobnie i świat dorośnie do uznania gier za sztukę.