Cyberpunk: CD Projekt zastrzegł znak handlowy
Twórcy Wiedźmina poszli do urzędu i rozpętało się prawie piekło w sieci. Wszystko przez nieporozumienie...
Jeśli ktoś sięgnął już w gniewie po widły i pochodnie, niech po cichu je odłoży i udaje, że nic się nie stało. Kilka dni temu w polskim internecie wybuchła kontrowersja na temat CD Projektu, a konkretniej tego, że firma usiłuje zarejestrować znak handlowy "Cyberpunk".
Sporo graczy i fanów literatury popularnej zaczęło bić na alarm, ostrzegając przed potencjalnymi nadużyciami ("w żadnej grze nie będzie można już użyć słowa cyberpunk!"). A że dziś Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej przystał na wniosek CDP, po raz kolejny tu i ówdzie rozpętała się burza.
Panika bierze się jednak z niezrozumienia prawa własności intelektualnej. To nie jest tak, że polskie studio odtąd będzie straszyło znaczkiem "©" każdego, kto w mediach szepnie "cyberpunk". Upraszczając sprawę, trademark ma raczej sygnalizować, że Redzi mają prawa do marki w zakresie gier wideo i nikt nie może ani się pod nią bezczelnie podpiąć, ani wykorzystać jej do patentowego trollingu.
Przykład: W Europie prawo do znaku handlowego "Cyberpunk" ma już Sony Music, ale znak ten nie obejmuje gier - lepiej więc dmuchać na zimne, by ktoś w japońskiej firmie się nie obudził i nie przejął praw również w dziedzinie interaktywnej rozrywki. W USA z kolei rejestracja hasła... polegała na przejęciu istniejących praw od R. Talsorian Games, czyli twórców papierowego erpega.
W skrócie: Jeśli nie podczepiacie jakiegoś produktu pod markę Cyberpunk 2077, możecie beztrosko używać hasła "cyberpunk" w dowolnym kontekście i nikt was za to nie pozwie. W aż tak cyberpunkowej przyszłości nie przyszło nam żyć. Przynajmniej póki co.