Chernobylite 2: The Exclusion Zone – pierwsze wrażenia. Czarnobyl, jakiego jeszcze nie widziałeś

W Chernobylite 2, zamiast atmosferycznego survival horroru, dostajemy szaloną, międzywymiarową przygodę, w której Czarnobyl jest tylko punktem wyjścia do czegoś znacznie większego. Twórcy porzucili realizm i poszli na całość. Wrzucili nas w świat, w którym z anomaliami różnej maści walczymy za pomocą nie tylko broni palnej, ale także mieczy i cybernetycznych rękawic.

Pierwsza część Chernobylite, opracowana przez rodzime studio The Farm 51, miała w sobie coś wyjątkowego - klimat jak z STALKER-a, ale z elementami zarządzania, budowania bazy i nieliniowej fabuły. Była to gra z pogranicza survival horroru i RPG, która znalazła swoich fanów, choć nigdy nie wyrwała się z cienia kultowego cyklu GSC Game World. Twórcy stanęli więc przed trudnym wyborem: kontynuować tę samą formułę czy zrobić coś zupełnie innego? Ostatecznie wybrali drugą opcję - i poszli na całość.

W teorii Chernobylite 2 wciąż traktuje o eksploracji Strefy Wykluczenia, ale w praktyce to zupełnie nowa formuła. Gra przestała być subtelnym horrorem i wbiła się prosto w klimaty science-fiction poprzez wymieszanie podróży między wymiarami, cybernetycznych technologii oraz dynamicznej walki wręcz. Po kilku godzinach spędzonych w tym nowym Czarnobylu nie wiem, czy to świetne posunięcie, czy kompletny chaos. Tak czy inaczej, to już nie jest po prostu "polski STALKER".

Reklama

Od naukowca do najemnika

W pierwszej części wcielaliśmy się w Igora, naukowca, który unikał walki, skradał się i budował relacje z innymi ocalałymi. W Chernobylite 2 mamy Cole’a Greya - faceta, który nie bawi się w subtelności. Nie jest on kolejnym zagubionym badaczem, a twardym żołnierzem i bezwzględnym zabójcą.

To jednak dopiero początek zmian. Akcja gry rozgrywa się w alternatywnym 2024 roku, w którym Kijów stał się futurystycznym miastem, zdominowanym przez technologię czarnobylitu. W tym świecie paramilitarna organizacja NEF wysyła najemników do alternatywnych wymiarów, by wydobywali cenny minerał dla wielkich korporacji. To nie tylko Strefa Wykluczenia. To multiwersum pełne dziwacznych wersji Ukrainy, w których Cole musi walczyć o przeżycie. Brzmi jak scenariusz rodem z Metro Exodus połączonego z Mass Effectem, prawda?

Koniec skradania

Pierwszy Chernobylite było grą powolną, w której każda kula była na wagę złota, a otwarta walka była często samobójstwem. Tutaj wszystko działa na odwrót - Cole to maszyna do zabijania, a walka jest podstawą rozgrywki. Co więcej, możemy walczyć na trzy sposoby. Strzelec specjalizuje się w broni palnej, choć musi mieć na uwadze, że amunicja wciąż nie występuje na każdym kroku. Wojownik wręcz preferuje brutalne starcia z mieczem czy toporem w dłoniach. Jest jeszcze technomag, który wykorzystuje technologię czarnobylitu do wyzwalania potężnych ataków energetycznych.

Co ciekawe, Chernobylite 2 pozwala przełączać się między widokiem pierwszo- i trzecioosobowym, co daje graczowi większą kontrolę nad stylem rozgrywki. Perspektywa FPP zwiększa immersję, ale ma swoją cenę - ogranicza pole widzenia, co bywa problematyczne w starciach z większymi grupami przeciwników. Walka wręcz jest szybka i widowiskowa, ale na ten moment przeciwnicy nie stanowią wielkiego wyzwania. Ataki są dobrze animowane, ciosy mają odpowiednią wagę, ale sztuczna inteligencja wrogów bywa przewidywalna. Mutanci poruszają się zbyt czytelnie, a ludzie często popełniają podstawowe błędy taktyczne. To element, który wymaga jeszcze dopracowania.

Nowa Strefa, nowe zasady

Eksploracja to kolejny aspekt, który uległ gruntownej zmianie. Strefa Wykluczenia w pierwszym Chernobylite była surowa, realistyczna i duszna. Tutaj to już nie Czarnobyl, a fantastyczna wizja na sterydach. Zamiast poruszać się w rzeczywistej, choć lekko podkolorowanej wersji Zony, dostajemy świat, w którym granice rzeczywistości zacierają się coraz bardziej z każdym krokiem.

Tereny, które odwiedzamy, to nie tylko opuszczone sowieckie osiedla, ale i surrealistyczne przestrzenie - olbrzymie góry kryształu, latające wyspy i fragmenty innych wymiarów, połączone w jedną chaotyczną, ale fascynującą całość. Klimat Czarnobyla wciąż pobrzmiewa w tle, ale jest on tylko punktem wyjścia do czegoś zupełnie nowego.

Co z budowaniem i relacjami?

Chociaż Chernobylite 2 mocno skręca w stronę akcji, twórcy zapowiadają, że w pełnej wersji powrócą systemy znane z pierwszej części, czyli budowanie bazy, zarządzanie zasobami i relacje z innymi postaciami. W wersji testowej nie było jeszcze widać, jak dużą rolę odegrają, ale można było dostrzec ich zalążki. Możliwe, że w finalnym produkcie powrócą moralne wybory i wpływ decyzji na świat gry, choć na razie to jedynie obietnice.

Ryzykowny eksperyment?

Nie oszukujmy się - Chernobylite 2 może podzielić fanów. Jeśli ktoś liczył na rozwinięcie klimatu pierwszej części, może poczuć się zawiedziony. Zamiast powolnego horroru dostajemy grę akcji w szalonym świecie, w którym zamiast strachu przed mutantami mamy walki z uzbrojonymi po zęby bandytami i sci-fi potworami.

Czy to źle? Niekoniecznie. Jeśli The Farm 51 dopracuje system walki i eksploracji, a także pozbędzie się błędów technicznych (typowych dla tego etapu produkcji), Chernobylite 2 może wyjść z cienia STALKER-a i wreszcie stanie się marką samą w sobie. Czy ta sztuka się uda? Tego dowiemy się dopiero po premierze we wczesnym dostępie, zaplanowanej na 6 marca.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chernobylite 2: Exclusion Zone
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Przejdź na