Już kilka razy informowaliśmy o konflikcie prawnym, w jaki wdali się dyrektor generalny studia Gearbox - Randy Pitchford - oraz Wade Callender, były prawnik firmy. Ten ostatni zarzucał swojemu byłemu szefowi bardzo wiele, w tym posiadanie treści pedofilskich oraz ukrywanie dokumentów.
Teraz jednak Business Insider informuje, że prawnicza saga dobiegła końca, ponieważ obie strony doszły do porozumienia i zdecydowały się odwołać oba pozwy. Oba, ponieważ sam Pitchford w odpowiedzi na zarzuty byłego prawnika odpowiedział własnym pozwem. I po co było się kłócić?
"Po przejrzeniu dowodów w tej sprawie, prawnicy uznali, że dowody w całości oczyszczają Randy’ego Pitchforda z zarzutów. Wszystkie niezrozumienia pomiędzy stronami zostały wyjaśnione, wymieniono też przeprosiny. Obie strony są zobowiązane do poufności, więc to ostatnie stanowisko w sprawie".
Tak napisano we wspólnym oświadczeniu, wystosowanym jednocześnie przez Callendera, Pitchforda oraz całe studio Gearbox, które także było stroną w sporze. Ugoda jest prawomocna, a więc te same zarzuty nie będą mogły być wykorzystane w żadnym z przyszłych - ewentualnych - konfliktów.
Spór rozpoczął się w listopadzie 2018 roku i od samego początku był dość... dziwny? Callender zaczął od tego, że Pitchford miał go dyskryminować na stanowisku pracy ze względu na... katolickie wyznanie. Dziesięć dni później Gearbox odpowiedziało zarzutami oszustwa.
Callender szybko dodał więc, że zarzuca Pitchfordowi, iż ten podpisał tajną umowę z firmą wydawniczą Take-Two, w ramach której pozyskał 12 mln dolarów sekretnego bonusu, pochodzących z zaliczki za przychody kooperacyjnej strzelanki Borderlands. To jednak nie wszystko.
Gearbox kontratakował i zapewniał, że Callender przyznał samemu sobie 300 tys. dolarów firmowych funduszy jako pożyczkę na zakup domu. Prawnik miał także oszukiwać w sprawie zwrotu kosztów naukowych oraz korzystać z firmowej karty kredytowej dla przyjemności.
Wśród interesujących zakupów miało znaleźć się między innymi finansowanie "rodzinnych wakacji, członkostwo w lokalnym klubie strzeleckim, akcesoria do broni palnej oraz próby uzyskania sześciopaku na brzuchu". Taka lista zakupów brzmi co najmniej interesująco.
Właśnie w obliczu tych zarzutów prawnik wystosował własny pozew, mówiący o wspomnianym przygarnięciu 12 milionów dolarów tajnego bonusu. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ mężczyzna wysnuwał pod adresem Pitchforda także szereg innych rewelacji.
Najbardziej dotkliwe wydawały się być zarzuty dotyczące pornografii dziecięcej. Pitchford miał zostawić pamięć USB w jednej z restauracji, a wśród plików znajdować się miała właśnie "osobista kolekcja" pornografii z udziałem nieletnich, zaraz obok plików dotyczących firmy.
Dyrektor generalny w przeszłości przyznał się już, że napęd USB faktycznie zgubił. Nie zaprzeczył nawet, że zawierał on materiały pornograficzne, lecz te miały prezentować osobę dorosłą, z jednego z serwisów z kamerami internetowymi. Jej nazwa użytkownika brzmiała podobno "tylko 18".
Co więcej, Callender zarzuca swojemu byłemu szefowi, że ten wykorzystywał część z przywłaszczonych rzekomo 12 milionów dolarów na organizowanie specjalnych imprez, podczas których wynajęci mężczyźni obnażali się przed nieletnimi.
Jak więc wyraźnie widać, obie strony miały sporo "za uszami" i chyba dla obu zainteresowanych bardziej korzystne było właśnie dążenie do ugody. Kto wie, czego doszukałby się sąd, gdyby faktycznie doszło do rozprawy i publicznego prezentowania dowodów.