Burza w społeczności graczy. Leaker przyznał, że udawał kobietę

W społeczności graczy znów zawrzało. Tym razem chodzi o leakera, który pod pseudonimem Midori udawał japońską kobietę, aby zdobyć popularność. Jak się okazało, za fałszywym profilem krył się MysticDistance, dawny gamingowy informator. To przestroga, że nie zawsze warto wierzyć insiderom, zwłaszcza tym niezweryfikowanym.

W skrócie:

  • Okazało się, że japońska leaker(ka) o pseudonimie Midori to MysticDistance, biały mężczyzna, także znany z przecieków na temat gier wideo.
  • MysticDistance udawał japońską kobietę, aby zyskać zaufanie i sławę.
  • Społeczność graczy jest oburzona, ale to też przestroga dla nich, aby nie być łatwowiernym wobec niepotwierdzonych doniesień.

Konto MbKKssTBhz5 na platformie X, na którym udzielała się Midori, zyskało popularność dzięki trafnym przeciekom na temat gier wideo, takich jak DLC do Persona 5 Tactica, remake Persona 3 czy Sonic w formule battle royale. Midori z czasem zaczęła publikować coraz śmielsze twierdzenia, na przykład o opóźnieniu premiery Kingdom Hearts 4 czy o nowych projektach Nintendo. To wykreowało wokół niej aurę wiarygodności i zainteresowanie.

Reklama

Midori nie tylko dostarczała informacji, ale też stworzyła postać japońskiej kobiety, komunikującej się z fanami łamaną angielszczyzną. To sprawiło, że gracze zaczęli rozwijać z nią relacje, między innymi próbując dowiedzieć się więcej o niej i o jej życiu. W październiku Midori pisała: "Dziękuję za prośby o przyjaźń, ale mam chłopaka, więc nie chcę teraz randkować". Często zapowiadała odejście od gamingowych przecieków, a później wracała z kolejnymi informacjami.

Ostatecznie prawda wyszła na jaw - Midori to MysticDistance, biały mężczyzna znany z wcześniejszych przecieków dotyczących serii Persona. "Plotki o mojej tożsamości są prawdziwe" - potwierdził MysticDistance. Przyznał, że używał fałszywej tożsamości, aby zdobyć wiarygodność i popularność. Zaprzeczył, jakoby chciał kogokolwiek oszukać. Tylko że w rzeczywistości... to zrobił.

"Nie powiem nikomu, co ma czuć w tej sytuacji. To nie jest moje miejsce" - stwierdził. Dodał, że wcześniejsze przecieki mogą jeszcze się potwierdzić. "W nadchodzących miesiącach i latach ujawnione zostanie więcej informacji spośród tych, które publikowałem."

Sytuacja z MysticDistance przypomina inne przypadki, gdy fałszywe tożsamości były używane do zdobywania zaufania w sieci. Oczywiście wśród graczy nie brakuje słów krytyki pod adresem leakera. Według wielu z nich to dowód na brak etyki wśród niektórych branżowych informatorów. Udawanie kogoś, kim się nie jest, tylko po to, aby zdobyć popularność, jest dla nich nieakceptowalne.

Przykład Midori pokazuje, jak łatwo można manipulować opinią publiczną, korzystając z anonimowości Internetu. Gracze muszą zastanowić się nad tym, jaką rolę odgrywają przecieki i czy warto ufać anonimowym źródłom. Powyższą historię powinni potraktować jako przestrogę. Zresztą nie tylko gracze. W dzisiejszych czasach dezinformacja to jeden z głównych problemów, szczególnie w internecie. W obliczu tak dużej liczby informacji trudno znaleźć czas na ich weryfikację.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy