BioShock Infinite: Pierwsza recenzja. Hit?

Czy BioShock Infinite to kolejne wielkie dzieło Kena Levine’a czy też przehajpowana gra, która nie sprosta ambicjom jej twócy?

Z pierwszej recenzji, która pojawiła się w sieci wynika, że... mamy hit. Serwis IGN opublikował pierwszą recenzję BioShocka Infinite. Recenzent wystawił grze ocenę 94/100, a więc prawie bliską perfekcji. Chwali się przede wszystkim postać Elizabeth, która nie tylko pełni rolę istotnego sojusznika w czasie walki, m.in. uzupełniając Bookerowi zapasy amunicji czy wigoru (odpowiednik plazmidów).

Dziewczyna żywo reaguje na otaczający ją świat i szybko nawiązuje się nić pomiędzy nią, a graczem - do tego stopnia, że w momentach, gdy nie ma jej na ekranie, pojawia się pustka. Na uwagę zasługuje też sama Columbia - w przeciwieństwie do Rapture podniebne miasto tętni życiem, ma własną historię i hierarchię, co jak podkreśla recenzent nie jest powszechne w gatunku shooterów.

Sama gra nie omija także trudnych i kontrowersyjnych tematów, takich jak rasizm, seksizm i nacjonalizm. Z nimi wszystkimi musi zmierzyć się gracz. Autor recenzji podkreśla, że BioShock Infinite jest genialnym shooterem, który popycha cały gatunek do przodu, tak zarówno pod względem narracji jak i gameplayu, choć oczywiście nie obyło się bez pewnych potknięć. Recenzent uważa jednak, że są one nieznaczne i nie powinny zniechęcić nas przed zagraniem w nową produkcję studia Irrational Games.

CD Action
Dowiedz się więcej na temat: BioShock Infinite | Irrational Games | Strzelanki
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy