5 ciekawostek z historii World of Tanks
W tym roku twórcy World of Tanks świętują dziesiąte urodziny tego sieciowego przeboju. Z tej okazji poświęciliśmy osobny artykuł easter eggom, które skrzętnie w nim poukrywano.
A teraz postanowiliśmy opowiedzieć co nieco o jego powstawaniu. Przedstawiamy 10 ciekawostek z procesu tworzenia popularnego WOT-a.
Pieniądze skończyły się tuż przed premierą
Dziś twórcy World of Tanks toną w morzu pieniędzy (tylko odrobinę koloryzując), ale przed premierą sytuacja była o wiele mniej wesoła. Victor Kislyi, prezes studia Wargaming, wspomina: "Dosłownie skończyły nam się pieniądze. Naprawdę. Nie zostało nic na koncie! Absolutnie nic! Zero!".
Żeby dokończyć produkcję, trzeba było nawet sięgnąć do kieszeni członków rodziny i przyjaciół. Przez miesiąc Wargaming było pod kreską. Jednak nie trzeba było dużo czasu, aby odbić się od finansowego dna. A z czasem sytuacja stawała się coraz lepsza.
Obecnie World of Tanks to prawdziwy przebój, który przynosi setki milionów przychodu rocznie. W 2013 roku wyniósł on 372 miliony dolarów (więcej niż World of Warcraft), a w 2015 roku już 550 milionów.
Wokół gry zbudowano społeczność liczącą przeszło 160 milionów graczy. O takim sukcesie marzą prawie wszyscy twórcy sieciowych produkcji.
Dalsza część historii na następnej stronie.
Problem z ustaleniem właściwej daty premiery
W teorii premiera World of Tanks miała miejsce 12 sierpnia 2020 roku, ale gra szybko stanęła przed technicznymi problemami. Na serwerach wylądowały takie tłumy, że przez dwie-trzy doby trudno było normalnie pograć.
Z tego powodu trudno powiedzieć, że WOT wystartował ostatecznie 12 sierpnia, bo tak naprawdę dopiero 14 sierpnia można było powiedzieć, że stał się w pełni grywalną grą.
Kislyi mówi żartobliwie, że World of Tanks narodził się w nocy z 12 na 14 sierpnia. W istocie dla twórców, starających się postawić serwery na nogi, musiała to być bardzo długa noc...
Kolejna historia z życia powstawania kultowej gry World of Tanks na następnej stronie.
Prezent dla graczy... przez pomyłkę
Tuż przed świętami bożonarodzeniowymi w 2010 roku na kontach graczy w World of Tanks zaczęły się pojawiać duże ilości wewnętrznej waluty - złota.
Okazało się, że mechanika automatycznego kredytowania graczy, sprawdzana na serwerze testowym, przeniknęła w jakiś sposób do jednego z uaktualnień gry.
Wieść o tym szybko się rozeszła i gracze, którzy spóźnili się na ten "złoty deszcz", dopytywali twórców, czy i kiedy mogą liczyć na swój bonus.
Aby złagodzić ich rozżalenie związane z informacją, że to tylko błąd i że żadnego darmowego złota nie otrzymają, przygotowano dla nich inny upominek - lekki czołg premium M3. Od tamtego czasu wręczanie graczom bonusowych czołgów na święta jest w WOT-cie tradycją.
Ciekawa anegdota dotycząca twórców gry na przedostatniej stronie.
Flaga Jordanii dodana rzutem na taśmę
To, że wokół World of Tanks trwa tak duża i wierna społeczność, to zasługa nie tylko wysokiej jakości samej gry, ale także tego, że twórcy naprawdę dbają o swoich fanów. Jako jeden z przykładów ich chwalebnego można przytoczyć tę historię.
The King of Jordan jest aktywnym graczem w WOT-a, który ubolewał, że flaga jego rodzinnego kraju - Jordanii - nie jest dostępna w grze i nie można jej umieścić na swoim czołgu.
Któregoś dnia postanowił to zmienić i napisał w tej sprawie bezpośrednio do Victora Kislyiego. Nie byłoby problemu, gdyby nie to, że Wargaming nazajutrz miało wypuścić łatkę. Jednak twórcy zacisnęli zęby, dodali flagę w trybie pilnym i wydali aktualizację zgodnie z planem.
Finał historii związanej z powstaniem jednej z najpopularniejszych gier sieciowych na ostatniej stronie.
World of Tanks na i w... samolotach
Nie mamy na myśli tych latających w World of Warplanes (drugiej popularnej grze sieciowej od Wargaming), ale prawdziwych, które możecie zobaczyć któregoś dnia na niebie albo na lotnisku.
Obecnie istnieją dwa samoloty, na których znajduje się logo World of Tanks. Co więcej, w jednym z nich można także usłyszeć muzykę z gry, a jego załoga mówi do pasażerów, używając "czołgowego" slangu.
Zostały one nazwane "tankolets", czyli - po naszemu - czołgoloty (nie wiadomo, kto je tak nazwał). Jeśli chcecie zobaczyć, jak wyglądają, wystarczy, że zajrzycie pod adres www.tankolet.com.