Producent: Black Label Games
Wydawca: Vivendi Universal Games, Inc.
Dystrybutor PL: Play It
Gatunek: przygodówka
Data wydania PL: 20 grudzień 2002
Wymagania sprzętowe: PIII 750 MHz, 128 MB RAM, CD-ROMx8, karta dźwiękowa zgodna z DirectX 8.1, GeForce 2 lub szybsza karta graficzna, Windows 95/98/2000/ME/XP, 800 MB wolnego miejsca na dysku
Cena detaliczna: 129.99 PLN
Ocena: 6.5/10
Minął już prawie rok, kiedy reżyser Peter Jackson pokazał swój film Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia rozpoczynający jego zmagania ze słynną trylogią Tolkiena. Niedługo czeka nas druga część filmu, więc zainteresowanie tematem wzrasta z dnia na dzień. Oczywiście rynek gier komputerowych nie mógł przespać takiej szansy na zarobienie paru groszy i także przyłączył się do Tolkienomanii. Za robotę zabrała się spółka Black Label Games i Vivendi Universal Games, Inc., a to, co otrzymaliśmy to gra przygodowa o fabule, która momentami stara się trzymać książki mistrza.
Jeśli czytaliście książkę, oglądaliście film czy przynajmniej śledziliście w prasie proces jego powstawania to macie pojęcie o intrydze i bohaterach biorących w niej udział. Gra rozpoczyna się w momencie, gdy maleńki Frodo Baggins podjął się niezmiernie trudnego zadania - odbycia wyprawy, której celem jest zniszczenie magicznego pierścienia zawierającego w sobie całą moc i złość posępnego Saurona. Wkrótce przyłączają się do niego trzej przyjaciele Sam, Merry i Pippin, a następnie stary czarodziej Gandalf, Aragorn i Boromir z Gondoru, krasnolud Gimli oraz elf Legolas. Razem, ta ósemka ma wesprzeć Froda w podróży do Mount Doom, jedynego miejsca w Śródziemiu, gdzie można dokonać zniszczenia pierścienia. Oczywiście na ich drodze stają wszelkie możliwe siły zła, a ich jedynym celem jest uniemożliwienie drużynie wykonania zadania.
Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia została przygotowana jako typowa gra przygodowa z kamerą umieszczoną za głową bohatera. Gra pozwala nam wcielić się w rolę jednego z trzech członków Drużyna Pierścienia: Frodo, Aragorna lub Gandalfa. Jedna z tych postaci jest grywalna, kiedy nadejdzie jej chwila w scenariuszu gry. Każdy z bohaterów ma te same podstawowe opcje sterowania, jak walka wręcz za pomocą miecza bądź laski, a także używają wspólnych przedmiotów z plecaka. Ponadto każda z postaci ma swe unikalne umiejętności, które wspierają je w czasie trudnej misji. I tak: Frodo podkrada się bezszelestnie, tak jak to potrafią tylko Hobbici, Aragorn oprócz tego, że znakomicie posługuje się mieczem, to na dodatek jest niezwykle skutecznym strzelcem, a Gandalf ze względu na swą profesję włada wieloma potężnymi czarami. Do tego mamy jeszcze kilka niezwykłych przedmiotów, jak choćby magiczny pierścień, który sprawia, że Frodo staje się niewidzialny. Wszystkie grywalne postaci różnią się po między sobą, a na pewno odczujecie to w pełni, kiedy przyjdzie Wam kierować jakimś bohaterem pierwszy raz.
Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia naprawdę nie jest najlepszą grą przygodową, w jaką miałem okazję zagrać w swoim życiu. Przede wszystkim zadania, jakie mamy wykonać są zazwyczaj banalne i niezmiernie do siebie podobne. Najczęściej polegają na tym, aby wziąć przedmiot X i zanieść do miejsca Y. Nic bardziej ambitnego, ani żadne zadanie pretendujące do miana łamigłówki nie pojawia się w calutkiej grze. W związku z tym, jeśli liczyliście na ostre wytężanie umysłu to niestety nie ten adres.
System walki także jest nie najlepszy i momentami przyprawia o złość. Szczególnie, kiedy przeciwnicy rozkładają nas najprostszymi ciosami. Moim zdaniem najciekawiej w walce prezentuje się Gandalf, ale na pojawienie się tej postaci musimy długo czekać, gdyż zjawia się na końcu. Przez większość gry towarzyszą nam Frodo i Aragorn, a ich umiejętności walki są dość ograniczone. Ponadto w czasie walki zdarzają się problemy z kamerą, która zamiast obracać się wokół przeciwnika blokuje się i strasznie utrudnia zadanie.
Oczywistą sprawą jest, że wszyscy fani twórczości Tolkiena byli bezpośrednio zainteresowani zgodnością fabuły gry z książką. Zresztą to zainteresowanie podsycili sami twórcy, którzy szumnie zapowiadali, że gra będzie wiernie odtwarzała wydarzenia znane z kart książki. Jednak po chwili grania widać, że podobieństwo jest zgoła powierzchowne. Wiem, że dla wielu graczy to żadna różnica, gdyż najważniejsze jest to, że dostali w swe łapy kolejną przygodówkę do zaliczenia. Oprócz nich istnieje - było nie było - liczna grupa ludzi, którym zależy, aby wreszcie ktoś zrealizował ich marzenia. Muszę ze smutkiem przyznać, że ta druga grupa raczej nie będzie zadowolona.
Graficznie gra jest bardzo przyzwoita. Nie mówię, że oszałamiająca, ale bardzo fajna. Jak dla mnie jest zbyt bajkowa. Proszę przeczytać dokładnie. Nie bajeczna, tylko właśnie bajkowa-kreskówkowa. To może być lekko denerwujące, gdyż nie zawsze odzwierciedla nastrój, jaki powinien panować w takiej grze. Postaci są animowane bardzo dobrze, a poza wytkniętym błędem w czasie walki, kamera spisuje się znakomicie. Widok zza głowy głównego bohatera ma tę zaletę, że oprócz jego ruchów pozwala obserwować otaczający go świat i postaci, jakie spotyka na swej drodze. Nie zabrakło wielu nastrojowych efektów specjalnych i świetlnych, jak choćby cienie rzucane przez postaci i przedmioty, czy światło wpadające do pomieszczeń przez okna.
Od strony dźwiękowej gra prezentuje się naprawdę nieźle. Głosy głównych bohaterów są dokładnie takie, jakie powinny być, czyli ilustrujące postać, z której się wydobywają. Podobnie efekty dźwiękowe. Słyszymy kroki, dźwięki walki, pomruki i ryki bestii będących naszymi przeciwnikami, nawoływania, itd. Muzyka bardzo mi się podobała. Jest nastrojowa i tworzy odpowiedni klimat do grania, a także znakomicie spisuje się jako ilustracja wydarzeń rozgrywających się na ekranie.
Jak by to wszystko podsumować? No cóż. Gra na pewno nie sprostała książce. Wydaje mi się, że porywając się na adaptację kamienia milowego fantasy, jakim na pewno jest książka Tolkiena, należy się liczyć z faktem, że oczy wszystkich fanów bacznie obserwują efekty. Tu niestety pojawia się wiele zastrzeżeń. Wbrew pozorom, taka gra nie robi się sama i jest o wiele trudniejsza do zrealizowania niż fikcja stworzona przez programistów i grafików od zera. Pewne jest także to, że wiele rzeczy można było zrobić znacznie lepiej, czy z większym rozmachem. Broniłem się przed takim podsumowaniem, ale Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia zbyt często wygląda jak Harry Porter, a na pewno nie powinna. Pozostaje nam tylko nadzieja, że powstaną kolejne części gry, a w nich ujrzymy o wiele więcej klimatu, jakości i dobrych pomysłów.
Hitman