Vivisector: Dusza Bestii

Producent: Action Forms
Wydawca: 1C
Dystrybutor PL: Cenega Poland
Rodzaj gry: FPS
Data wydania: 19 stycznia 2006
Wymagania sprzętowe: Pentium III 1,1 GHz, 512 MB RAM, DirectX wersja 8.1, karta graficzna 64 MB RAM, Windows 98/ME/2000/XP, CD-ROM 4x
Cena detaliczna: 29,90 PLN
Ocena: 6/10

W trakcie instalacji "Vivisector: Dusza Bestii" zastanawiałem się, kiedy ostatnim razem miałem okazję zetknąć się z FPS-em spełniającym do końca moje wymagania. W końcu doszedłem do produkcji wydanych kilka lat temu i z tego powodu wprawiłem się w osłupienie. W każdym razie ostatnio przez dłuższy czas katowałem "Total Overdose" (notabene przeze mnie ukończone) oraz "Serious Sam 2". Obie te gry mnie wciągnęły, ale oczekiwań do końca nie spełniły. Nie wiedziałem czego mogę spodziewać się po "Vivisector: Dusza Bestii", ponieważ tytuł ten był dla mnie przed premierą dosyć anonimowy. Ot, dowiedziałem tylko tyle, że gra zostanie wydana w ramach rewolucji cenowej Cenegi Poland. Liczyłem jednak na to, że - pomimo niskiej ceny - jakość wykonania gry nie będzie jej dorównywać...

"Vivisector" w zamierzeniach twórców miał być pozycją nader ambitną, skierowaną do odbiorców, którzy oprócz strzelania do przeciwnika lubią od czasu do czasu pogłówkować i zastanowić się nad fabułą. Gdybym miał teraz wskazać istniejącego odpowiednika tej gry, byłby nim "Far Cry" (klimat) lub "Serious Sam" (akcja). Szkoda jednak, że cały zamysł twórców z firmy Action Forms nie do końca się powiódł. Fabuła nie jest zbyt nowatorska, ale za to ciekawa. Opowiada o tym, jak Curt Robinson - główny bohater gry - trafia w tajemniczych okolicznościach na wyspę zamieszkiwaną przez dzikie hordy potworów. Producenci chwalą się, że opowiadanie gry nawiązuje do słynnej powieści H.G. Wellsa pod tytułem "Wyspa doktora Moreau".

Właściwie akcja zaczyna się niemal na samym początku i w tej niekończącej się rzezi przeciwników "Vivisector" ma wiele wspólnego z "Serious Sam 2". Główny bohater również dysponuje bardzo szerokim asortymentem broni masowego rażenia, także nie powinniśmy zanadto narzekać na braki w arsenale. Wspomnę choćby karabin PPS, znany potocznie jako "pepesza", dwa rodzaje strzelb, M16, M60, Gauss, bazooka, haubica, karabin snajperski czy granaty. Ilość wrogów także jest pokaźna i przy ich tworzeniu autorzy popisali się sporą fantazją, dzięki czemu podczas rozgrywki spotkamy hieny z wbudowanymi generatorami elektrycznymi, jaguary z miotaczami płomieni, goryle z wyrzutnikami granatów i jeszcze kilka innych dziwolągów.

System ran i uszkodzeń wygląda bardzo przyzwoicie, dzięki czemu wrogowie inaczej reagują na obrażenia dolnych części ciała, a inaczej na te zadawane w górne partie. Siejąc spustoszenie na mapie, Curt czerpie z tego profity. Występują one pod postacią czegoś na wzór punktów doświadczenia, które przeznaczyć można na rozwinięcie przykładowo celności czy wytrzymałości. Mapy, na których przyjdzie nam toczyć boje, prezentują się nieźle. Wprawdzie emanują dużą dawką klimatu, ale po pewnym czasie można odnieść wrażenie monotonii, ponieważ różnice pomiędzy nimi nie są zbyt istotne i często odnosiłem wrażenie pustki. Wydaje mi się, że twórcy wyposażyli lokacje w zbyt małą ilość detali.

Sztuczna Inteligencja przeciwników prezentuje poziom co najwyżej przeciętny. Wrogowie z reguły sprawiają tylko wrażenie postaci chytrych i przebiegłych, a tak naprawdę to ich siła drzemie w grupie. Tylko wówczas stanowią jakieś zagrożenie. Oprawa techniczna w szkolnym systemie ocen zasługuje na "tróję". Po kilku chwilach gry można zauważyć słabą jakość tekstur, niewielką ilość szczegółów i bardzo przeciętne wykonanie modeli przeciwników. Scenerie nie wyglądają źle, ale to pewnie z racji tego, że "Vivisector" ogólnie utrzymany jest w tonacji ciemnych barw. Pod względem dźwiękowym również nie jest nazbyt ciekawie.

Poza tym bardzo odczuwalny jest brak możliwości zabawy wieloosobowej. Z taką opcją gra zyskałaby o jeden punkt więcej, jednak w tym przypadku muszę pozostać bezwzględny. Największe bodaj wrażenie wywarły na mnie wymagania sprzętowe - niestety, w negatywnym tego sensie. Przy tak ubogich lokacjach i słabiutkiej grafice gra wymaga 512 MB RAM jako minimum, co jest doprawdy zadziwiające. Polskim wydaniem zajęła się firma Cenega Poland i tłumaczenie wyszło im bardzo dobrze, za co krajowemu dystrybutorowi należą się pochwały.

Reasumując, "Vivisector: Dusza Bestii" nie jest złą produkcją. Ciężko wskazać poważne uchybienia, natomiast nie można zaprzeczyć temu, że wiele elementów gry nie zostało dopracowanych do samego końca. Poza tym na grze zawiodłem się też z tego powodu, że zgodnie z zapowiedziami twórców liczyłem na produkt wymagający wysiłku szarych komórek i nie kładący nacisk li tylko na głupią sieczkę. Rzeczywistość okazała się nieco brutalna, ale i tak jak za tę cenę nikt nie powinien narzekać, bo wątpliwości nie ulega, że momentami można się przy "Vivisector" dobrze bawić.

Janek

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dystrybutor | wydawca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama