The Longest Journey - solucja (2)

ROZDZIAŁ VI

Zapomniałam już jak bardzo nie cierpię podróży morskich! Kapitan oczywiście od początku nie miał zamiaru płynąć na Alais i teraz wykręcał się brakiem zapasów. Coś trzeba z tym zrobić. Z beczki na pokładzie wyciągnęłam jabłko. Udałam się pod pokład, gdzie w jednym z worków z mąką zaległy się robaki. Skubane są szybkie! Przydałoby się coś lepkiego... cukierek! Przeżułam co nieco i przykleiłam doń robaka. Robak jak tylko zobaczył świeże jabłko, zabrał się do jego kompromitacji. Robaczywy owoc pokazałam kapitanowi, który poszedł sprawdzić, co się dzieje. Trzeba się jeszcze pozbyć nawigatorki. Ten kompas był jakiś dziwny... według kobiety zasilany silną magią. Zaproponowałam jej, że wyręczę ją przy sterach. Kiedy tylko zeszła na pokład, wzięłam sprawy w swoje ręce. Naszyjnik Równowagi, który dostałam od Tobiasa, powiesiłam na kompasie. Zawołałam nawigatora i powiedziałam, iż zeszliśmy z kursu. W sam środek burzy Chaosu, ale czego nie robi się dla dobra świata, tfu! Światów! Nie, nie chcę zginąć. Może jeszcze jest szansa na ratunek. Zdjęłam naszyjnik, ale w tym momencie nakrył mnie kapitan. Zamknął mój wisiorek gdzieś pod pokładem. Chyba w tej skrzyni. Leżącym obok toporem chciałam rozłupać skrzynię, ale... moje zdolności manualne zawiodły. Bardzo jestem zaradna, oj bardzo!

Reklama



ROZDZIAŁ VII



Nim się obejrzałam, statek nabrał wody i zatonął. Cała załoga zdołała jakoś uciec z tonącego wraku, ale zapomnieli o mnie. Jakimś cudem udało mi się przeżyć. Ale co miałam zrobić sama pośród bezkresu oceanu? Przynajmniej był jeszcze Kruk... i jakaś dziwna istota obok mojej "tratwy". Kiedy się wynurzyła, spróbowałam do niej zagadać. Podpłynęła bliżej. Chciałam dotknąć tego czegoś, ale wpadłam do wody!

Ta istota pociągnęła mnie ze sobą aż na samo dno. Dziwne, w tym... bąblu jest powietrze. Na ścianach znajdowały się jakieś malowidła. Wyglądały jak instrukcje. Popatrzyłam na wszystkie i wywnioskowałam, że jakiś grzyb umożliwia oddychanie w wodzie a czarna perła z jakimś szlamem i krwią pozwala komunikować się z ryboludźmi. W ścianie znajdowały się polipy. Wzięłam jednego i z trudem połknęłam. Teraz mogłam spokojnie wypłynąć przez otwór w podłodze. Łał! Ładne widoki. Niedaleko leżała sobie muszla z zamkniętą w środku perłą. Popłynęłam do miasta w oddali. Z pomieszczenia zabrałam niebieski kryształ i szlam ze ściany. Wróciłam do bąbla, by ukłuć się pinezką, zmieszać perłę z substancją oraz krwią i... zjeść. Ponownie udałam się do miasta i teraz mogłam rozmawiać ze stworzeniami. To tutaj okazało się królową! Pogadałam, o czym tylko mogłam, a następnie zapytałam o ten kryształ. Popłynęłam w stronę bąbla. Niedaleko muszli rosły wodorosty. Po kilku próbach udało mi się je odsłonić na tyle, by przedostać się do jaskini. Na piasku leżały kolejne dwa kryształy. Przyjrzałam się uważnie ołtarzowi. Te kryształy wydawały się pasować w otwory na rogach.

Na górze po lewej ustawiłam brązowy kryształ z symbolem strzały w moją stronę. Następnie ustawiłam pierścień z symbolem ognia naprzeciw tego symbolu. Kryształ żółty postawiłam na górze po prawej symbolem oka do mnie. Naprzeciwko ustawiłam pierścień ptaka. Szary kryształ ustawiłam na dole po prawej strzałą do mnie. W prostej linii nastawiłam pierścień Maerum. Kryształ zielony wstawiłam w ostatnie wolne miejsce po lewej rybą do dołu. Pierścień garnka ustawiłam na wprost. Otworzył się kryształ, który oświetlił cała jaskinię. Przyjrzałam się płaskorzeźbom na ścianach, by odkryć, że skrzydlaci z wyspy Alais i ta podmorska rasa są spokrewnieni. Wróciłam do królowej, żeby o wszystkim opowiedzieć. Miałam jeszcze pokonać wielką rybę. Zabrałam harpun i popłynęłam na wschód od bąbla. We wraku znajdował się potwór, którego załatwiłam szpikulcem. Wewnątrz wraku znalazłam mój talizman. Potworowi zabrałam na odchodnym ząb. Po powrocie do królowej pokazałam ząb. Wróciłam do jaskini z ołtarzem i wcisnęłam talizman w otwór w ścianie. Z otworu zabrałam część kamienia, którą pokazałam królowej. Oczywiście rybo ludzie nie mogli się beze mnie obyć kazali mi porozmawiać ze skrzydlatymi o rozejmie.



ROZDZIAŁ VIII



Zawsze marzyłam o wycieczce w tropiki, ale nie jako rozbitek. W szczątkach statku znalazłam linę - ta się zawsze przyda. Potrzebowałam przewodnika po tej dżungli w oddali. Najlepszym okazał się Kruk, którego od razu wezwałam fletem. Teraz spokojnie mogłam udać się w las. Zawędrowałam pod wulkan. W oczy rzucało się tutaj tylko wielkie drzewo, które sobie dokładnie obejrzałam. U podnóża chyba coś się działo. Wróciłam na plażę i wypatrzyłam to samo drzewo. W lesie pod drzewem spotkałam dziwnych drzewoludzi. Zabawna gromada. Dowiedziałam się od nich, że te wstrząsy na wyspie to wcale nie wulkan, lecz śpiący olbrzym, którego nijak nie dało się obudzić. Te słupy porozstawiane po całej wyspie to swoiste telefony. Jeżeli dobrze się je wyreguluje, może da się obudzić chrapiącego. U szczytu drzewa znajdowała się jakaś drewniana konstrukcja. "Drewniaki" zbudowały ją, żeby dolecieć na Księżyc. Haha!

Wróciłam na plażę i udałam się na wschód. Tam w oddali znalazłam wioskę gigantycznych krabów i jednego z ich przedstawicieli, który chyba nie mógł poradzić sobie z za mała skorupą. Wróciłam na plaże i poszłam na zachód. Tam znajdowały się ruiny i jeden z "telefonów". Spojrzałam w dziurę w ziemi, wydawała się głęboka. Lina chyba się jednak przyda. Przywiązałam ją do małego drzewa i spuściłam się w dół. Potem zeszłam jeszcze niżej. W życiu nie widziałam takiego skansenu! Pod sufitem gniazda, pod wodą domy. W rumowisku pod nogami znalazłam klucz. Wróciłam na górę i odwiązałam linę. Udałam się ponownie pod wulkan. W ustach posągu znalazłam swoistą instrukcję do "telefonów". Każdemu z nich przyporządkowany był konkretny symbol, który sobie zapisałam. Trzeba było trak ustawić przekaźniki, żeby głos był słyszalny w każdym miejscu na wyspie.



Po odpowiednim ustawieniu słupów, olbrzym Q'matl obudził się. Pogadałam z nim przez telefon i umówiłam spotkanie. Poszłam do niego. Biedak został wyrzucony z wioski krabów, kiedy zgniótł jednego z nich. Powiedziałam mu, że będzie mógł tam wrócić, jeśli pomoże małemu krabowi na plaży. Udało się! Szczęśliwy olbrzym udał się na wzgórze, żeby łowić ryby. Niestety nie miał właściwej przynęty. Podarowałam mu błyszczący papierek po cukierku.

Wróciłam do drewniaków i powiedziałam, że już mogą wracać do pracy. Udałam się za nimi na górę. Brakowało im cięciwy do wyrzutni. Hmmm... żyłka z wędki olbrzyma powinna się nadać. Przy okazji zabrałam rybie ości. Drzewoludziom dałam żyłkę i porozmawiałam, aż dali mi wypróbować maszynerii. Połączyłam rybie ości z liną i tak spreparowany hak włożyłam do wyrzutni. Cel, pal! Udało mi się dostać na drugą stronę.

Przejścia do wioski skrzydlatych blokował strażnik i urwisko z wiejącymi silnymi wiatrami. Użyłam na nich mikstury wiatru a sobie zaaplikowałam eliksir lekkości. Teraz mogłam bez problemu laaaaatać... ufff, jestem już na ziemi. Strażnik wziął mnie za jakąś postać z ichniejszej legendy. Dotarłam do miasta skrzydlatych. Strażnik polecił mi spotkanie z królową. Dostępu do jej zamku bronił wartownik. Aby przejść, musiałam odpowiedzieć na szereg pytań związanych z lokalnymi opowieściami. Niestety żadnej z nich nie znałam. Tutejsi ludzie okazali się pomocni. Wysłuchałam opowieści dziewczynki, garncarki, strażnika przy rozpadlinie i człowieka przed miastem i byłam gotowa do testu.

W zamku znajdowała się przywódczyni skrzydlatych, która też uważała mnie za żywą legendę! Czy oni wszyscy poszaleli? Obie zwaśnione strony, ryboludzi i skrzydlatych, umówiłam w dawnym miejscy ich zamieszkania, pod ruinami. Kiedy nastąpił rozejm, otrzymałam drugą część kamienia i dostęp do legowiska niebieskiego smoka.

Odsunęłam piasek u dołu dużej skały i dotknęłam jej. Popatrzyłam na otwór i przemówiłam do niego. Otworzyła się dziura, do której wpłynęłam, by stanąć oko w oko ze śpiącym smokiem. Ale bas! Wzięłam kamień a smok popłynął ze mną powierzchnię, gdzie spotkałam się z kolejnymi dziwnymi osobnikami w kapturach. Oddali mi czwarty już kamień oraz pozwolili przenocować. Otrzymałam także mapę gwiazd z zaznaczonym wejściem do wymiaru Strażnika Równowagi. Kiedy wróciłam do Marcurii, miasto wydawało się całkowicie opustoszałe. Wtem zjawił się Chaos, ale i tum razem udało mi się uciec.



ROZDZIAŁ IX



Znów byłam w Stark. Wreszcie będę mogła wrzucić na siebie jakieś znośne ciuchy. Przedtem jednak poszłam do katedry, żeby rozmówić się z ojcem Raoulem, który najwyraźniej coś przede mną ukrywał. Nie myliłam się, klecha wiedział więcej niż mówił i do tego był jednym z uczonych, znających tajemnice Równowagi.

Teraz mogłam spokojnie wrócić do domu. No nie! Znaleźli mnie! Wojownicy Vanguarda byli w całej okolicy... razem z tym okropnym Gordonem o dwóch wcieleniach! Chcieli, abym oddała kamienie i mapę gwiazd. Nigdy! O nie! Trafili Emmę, muszę uciekać. Wbiegłam szybko na górę, minęłam Zaka, którego trafił promień lasera. To mnie powinien dosięgnąć. Zatrzasnęłam drzwi i wyskoczyłam przez okno prosto do kanału. Wypłynęłam zaraz przed domem, którego pilnował strażnik. Dobrze, że zostało mi jeszcze trochę mikstury niewidzialności. Pobiegłam do kawiarni, ale tam też już ich było pełno. Niespodziewanie otworzyła się brama.

Gdzie ja znowu jestem?! I kim jest ta babcia? Nie ważne, nauczyła mnie przynajmniej kontrolować moją moc. Znów przeniosłam się do Arkadii.



ROZDZIAŁ X



Brakowało mi czwartego kamienia. Nie wiedziałam co robić. Jedynym sensownym wyjściem wydało mi się pójście do mądrego, choć powolnego Abnaxusa z domku w drzewie. A to.... przez cały czas miał kamień przy sobie, ale nie chciał mi go dać! Powiedział jeszcze, że niedługo do miasta przybędą całe hordy jakichś potworów. To dla tego wszyscy uciekli. Cóż...

Poszłam powiadomić Westhouse'a, który jednak nie chciał wracać do Stark. Zżył się ze swoim domem i postanowił go bronić. Udałam się jeszcze do biblioteki. Porozmawiałam z tamtejszym uczonym. Ten oznajmił mi, iż Tobias zginął a reszta uczonych została, by bronić miasta. Weszłam na górę i wetknęłam każdy z kamieni w odpowiednie miejsce na podłodze. Nic się nie stało. Smocza paszcza nie chciała się otworzyć... coś musiało ją blokować. Tutaj z pomocą przyszedł Kruk, który poświęcił się, by usunąć ptasie caco z gęby smoka. Potwór zionął ogniem i stopił cztery kamienie w jeden, który następnie wpadł przez otwór do zbiornika z wodą. Nie dało się go wyciągnąć bez spuszczania wody. Jednak "spłuczka" była zablokowana. Na moje życzenie starzec odblokował pokrętło i teraz bezpiecznie mogłam wyjąć dysk ze zbiornika. Wyszłam na zewnątrz w tym momencie zza wzgórz wyłoniła się najeźdźcza armia. I tutaj znów uratowała mnie moja moc!



ROZDZIAŁ XI

Znalazłam się w Akademii. Babcia z pomiędzy wymiarów poradziła mi koncentrować się nad czymś, co najlepiej mi wychodzi. Wzięłam paletę i pędzel, po czym spróbowałam coś namalować. To rzeczywiście działa. Niech to! Zapomniałam odebrać mój podrobiony dowód od Flippera. Ale się człowiek wkurzył! Dałam mu jeszcze mapę gwiazd do rozszyfrowania, po czym udałam się do Metro Circle a stamtąd do wind na wyższe poziomy miasta.

Automat do pizzy był niestety zepsuty, ale sklep z ciuchami czynny. Takiej okazji nie mogłam przepuścić i od razu wbiłam się w coś nowego. Załapałam się jeszcze na powietrzny autobus. Na miejscu zapytałam policjanta o budynek MTI i udałam się tam. Niestety portier ani myślał mnie wpuścić. Jakoś musiałam się tam przecież dostać. Zaraz, zaraz... automat z pizzą. Musi przecież być jakieś puste pudełko po jedzeniu. Tak, ale w śmietniku. Teraz portier bez problemu mnie wpuścił.

Na biurku w biurze McAllena leżały ciekawe papiery.. moje akta! Cholera! Znalazł mnie! Musiałam oddać mu dysk i kamień. Drań zamknął mnie w jakimś laboratorium i wypuścił swojego mutanta! Co robić, szybko?! Komputer, otwórz drzwi. Tak, szybko biegnę na zewnątrz. Niech to! I teraz dokąd?! Potwór zagonił mnie w kozi róg, zaraz spadnę z tej rampy. Nagle pojawił się Cortez! Ufff... Niestety zaraz przypałętał się McAllen, który okazał się być bratem Corteza, a dokładniej jednym ze smoczego rodu. Cortez też! Nie wierzę! Starli się ze sobą, ale... matko... obaj spadli. To nie może być prawda! Wszyscy, z którymi się zetknę, giną!

Nie mam teraz czasu na rozczulanie się. Szybko do Flippera. Nie! Jego też dopadli! Zdążył jeszcze rozszyfrować mapę. Spowrotem do Metro Circle i na górę. Musiałam jakoś wydostać się z planety. Idealnym rozwiązaniem wydawało się zapisanie jako kolonista. Stamtąd blisko było do wejścia do wymiaru Strażnika.



ROZDZIAŁ XII



O matko, ale tłok! I te ciuchy. Firma wie, że i tak niczego już nie będę potrzebowała, kiedy dotrę do kolonii. No niech to! Damski kibel też zamknięty. Trzeba spróbować obok. Nie wiem po co, ale kupiłam kilka pigułek w automacie na ścianie. Za śmietnikiem znalazłam kratę, którą odkręciłam przy pomocy monety. W ten sposób dostałam się do przewodów wentylacyjnych. Na ekranie rozrysowana była mapa systemu.

Wyszłam wyjściem na korytarzu. Wyrwałam kabel z kamery. Strażnik wybiegł ze swojego pokoju. Skorzystałam z okazji i wentylatorem przecisnęłam się do stróżówki. Wrzuciłam "parę" pigułek do kawy i mogłam podziwiać efekty. Pobiegł, aż się za nim paliło! Teraz mogłam bezpiecznie buszować w systemach zabezpieczeń stacji. Przeszukałam płaszcz strażnika. Z terminali komputera wyczytałam, iż Strażnik - Adrian - przetrzymywany był w celi nr 5. Na ekranie po lewej zaznaczone były wszystkie posterunki straży. Porozumiałam się ze strażą przy bloku więziennym i zleciłam im przerwę. Pobiegłam do cel, otworzyłam klapę zamka i potem kluczem z płaszcza celę piątą. Adriana trzeba było gdzieś ulokować, żeby nie rzucał się w oczy. Odwołałam straż z pokoju wypoczynkowego a następnie tych ze śluzy powietrznej. Udałam się tam z Adrianem. Pod ścianą po prawej znajdował się pulpit. Nacisnęłam czerwony przycisk i pojawił się robot do prac w próżni. Te światełka na jego panelu sterowania oznaczały, iż brakowało jakiejś części. Kazałam Adrianowi czekać na mnie. Wróciłam do stróżówki, żeby odwołać panów spod pokojów wypoczynkowych i następnie tych z ładowni, dokąd się udałam. W komputerze pod ścianą poszukałam numeru brakującego element. Ładnie, tylko jak ja go znajdę wśród tylu skrzyń? Jakoś się udało.

Teraz wystarczyło odwołać straż spod wypoczynkowych pokoi i spod śluzy. Filtr powietrza zamontowałam robotowi. Adriana upchnęłam w kabinie i wcisnęłam żółty przycisk. Teraz moja kolej. Zawsze marzyłam o przechadzce w próżni.



ROZDZIAŁ XIII



Adrian otworzył bramę i oboje wlecieliśmy do innego wymiaru. Niestety jego pojazd rozbił się gdzie indziej i znów byłam sama. Adrian wcześniej powiedział, że czekają mnie trzy testy. Zobaczymy.

Szłam prosto przez pustynię w stronę wieży. Po drodze znalazłam kapsułę Strażnika, ale jego samego już nie. Niedaleko znajdowała się przepaść a z niej wyłonił się Chaos. Pora skończyć z tym mrocznym wcieleniem Gordona. Wylałam miksturę wiązania magii na talizman Równowagi i skierowałam go w stronę chaotycznej chmury. Żegnaj! Teraz trzeba było jakoś okrążyć przepaść. Ale co to? Gdzie ja jestem? Tato? Czemu mnie nie chcesz, czemu mnie nie kochasz? Przecież jestem twoją córką. Zobacz, ten pierścionek dałeś mi na urodziny. Musisz mnie kochać, bo inaczej nie zamartwiałbyś się z mojego powodu... wspomnienia wróciły. W końcu udało mi się pozbyć moich skrytych lęków i wyrównać sprawy z ojcem.

Byłam już prawie na miejscu. Od wieży dzieliła mnie już tylko przepaść z gęstą mgłą. Nie wiedziałam co robić i odruchowo zagrałam na flecie. Dziwnym trafem Kruk zjawił się wraz ze swoimi pretensjami. Poleciłam mu sprawdzenie, co znajduje się na dole przepaści, może droga? Wrócił z bardzo zdziwioną miną. Nicość? Jak to? Jak to nic nie ma na dole? Trzeba znaleźć inną drogę. Kazałam Krukowi sprawdzić, co znajduje się wewnątrz wieży po drugiej stronie. Może jakaś dźwignia, czy coś... niestety nie. Była tam jedynie studnia. Zaraz, zaraz! Przecież to studnia stworzenia. Poleciłam ptakowi nabrać wody ze studni w dziób i wylać ją na nicość. Powstał most, przez który udałam się na drugą stronę.

Dotarłam do podnóża wieży i studni. Woda zamieniła się w symbol ręki, na którym położyłam swoją. Wtedy przybył Adrian i razem polecieliśmy w górę do wnętrza - tam miałam spędzić następne tysiąc lat. Ale coś było nie rak, coś nie dawało mi dostępu dalej. To Gordon! Przyszedł za nami i teraz chciał zająć miejsce Strażnika, żeby zniszczyć oba światy. Nie pozwolę mu na to. Naszyjnik Równowagi odruchowo pojawił się mojej dłoni i Gordon bez sił padł na podłodze.

Nie wierzę własnym uszom! To niby ten potwór Gordon miał być trzynastym Strażnikiem Równowagi? Nie ja? Cóż za ulga. Odmieniony Gordon zajął swoje miejsce, a ja mogłam spokojnie odejść. Tylko co stało się z Krukiem...



pamiętnik April Ryan odnalazł i przygotował dla Was poszukiwacz Mazder.



P.S. Pamiętnik ten stanowi jedynie pomoc w rozwiązywaniu niektórych zagadek. Jeżeli sami chcecie poznać przygody i świat... światy April Ryan, starajcie się sami dochodzić do celu. Rozmawiajcie ze wszystkimi, czytajcie księgi i słuchajcie komentarzy.



P.S.2 Po skończonej grze w menu pojawi się kolejna opcja - dotychczas niedostępna Księga Tajemnic zawierająca dodatkowe muzyki, szkice z gry i wpadki aktorów przy podkładaniu głosów. Można się pośmiać.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kapitan | wody | kamień | strażnik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy