Producent: Rotobee
Wydawca: Koch Media
Dystrybutor PL: Techland
Rodzaj gry: symulator życia
Data wydania PL: 7 czerwiec 2004
Wymagania sprzętowe: Pentium IV 1 GHz, 256 MB RAM, karta grafiki 32 MB, 750 HDD
Cena detaliczna: 89,90 PLN
Ocena: 6.5/10
Gry z serii "The Sims" zna, a przynajmniej powinien znać każdy gracz. Najlepiej jak dotąd stworzona symulacja ludzkiego życia z każdą częścią sprzedaje się coraz lepiej. Mając na uwadze całą serię i niezliczone możliwości zabawy, graczom brakowało tylko jednego - wątku erotycznego z prawdziwego zdarzenia. Jeden z dodatków do "The Sims" nosi podtytuł "Randka", ale to jednak nie było do końca to, na co czekały rzesze fanów.
Ni stąd, ni zowąd pojawiła się gra, dzisiaj recenzowana, która niejako nawiązuje do "The Sims", ale ogranicza się praktycznie do jednego tematu... erotycznego! Od początku było wiadomo, że "Singles: flirt up your life" nie będzie miało tyle do zaoferowania, co "simowa" seria. Ale autorzy w zamian zaproponowali to, czego w popularnych "The Sims" nie było. Czy udała im się ta sztuka, czy też poszli na łatwiznę? Zaraz się dowiecie...
Przede wszystkim pragnę uzmysłowić wam na samym początku, że gra nie polega na tym, że skacze się z panienką do łóżka, kiedy ma się na to zachciankę i o każdej porze dnia... To byłoby, zdecydowanie, zbyt głupie. Gra zaczyna się całkiem niepozornie. Otóż kobieta z mężczyzną kupili sobie mieszkanko, do którego właśnie się wprowadzają. Mają względem siebie obojętne uczucia i teraz wszystko leży w waszych rękach, aby coś między nimi zaiskrzyło. A metody? Dowolne! Oczywiście wszystkie z podtekstem erotycznym!
Jeśli mowa o zacieśnianiu więzi, to trzeba by napisać o postaciach, jakie można do siebie zbliżyć. I tutaj pojawia się nowatorskie rozwiązanie. Związki homoseksualne? Czemu nie! W myśl zasady "wszyscy dla wszystkich", możemy spróbować zbliżyć do siebie dwie kobiety lub dwóch mężczyzn, albo stworzyć namiętny związek między kobietą i mężczyzną. Szkoda jednak, że postaci różnią się od siebie jedynie wyglądem i opisem, bowiem w ich zachowaniu nie widać znaczących różnic. Mimo to moje pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne, ale byłem ciekawy - przede wszystkim - wykonania.
Przechodząc wreszcie do wykonania gry, należy napisać, iż owszem - pikantnie jest, ale maniacy rządni pornografii nie znajdą tutaj niczego interesującego. Narządy płciowe i cała anatomia kobiety oraz faceta jest uwzględniona, ale akt inicjacji pomiędzy partnerami odbywa się w łóżeczku pod kołderką. Autorzy zadbali o odpowiednią symulację ruchów, toteż nie trudno się domyśleć, co też nasi bohaterzy wyrabiają pod ukryciem. Poruszanie się po grze nie powinno nikomu przysporzyć kłopotów. Interfejs jest niemal identyczny do tego w "The Sims", jedynie zretuszowany graficznie. Autorzy uwzględnili także tryb rozbudowy oraz możliwość zakupu nowych przedmiotów. Oba tryby są, jak dla mnie, nieco ubogie. Już nie porównuje do pierwowzoru spod znaku firmy Maxis, ale nie dość, że przedmiotów faktycznie nie ma za wiele, to jeszcze większość z nich różni się między sobą tylko ceną oraz nazwą. W wyglądzie nie różnią się niczym. Możemy, przykładowo, kupić krzesło i stare krzesło. Nazewnictwo inne, cena inna - wydawałoby się dwa różne przedmioty, a wyglądają identycznie. Uważam, że w tym aspekcie autorzy się nie popisali.
Odnośnie zbliżania do siebie bohaterów gry, muszę stwierdzić, iż nie jest to wcale taka prosta sprawa. Zanim dostępne będą pikantniejsze opcje rozmowy, wpierw będziemy musieli ograniczyć się do zwykłych pogawędek czy kupna prezentu. Dopiero po pewnym czasie będziemy mogli spróbować co nieco poflirtować, aby potem przejść do sedna. Jakby nie było, dużo zależeć będzie od nastroju. Wiadomo - każdy dzień inny, a tu jeszcze obie osoby muszą mieć dobre samopoczucie, aby cokolwiek mogło zaiskrzyć. A humor każdego z bohaterów w dużej mierze leży w naszej gestii. Utrzymane porządki w domu, nowy mebel, pieniądze, zaspokojone potrzeby życiowe - to wszystko powoduje, że samopoczucie jest coraz lepsze. Trochę dziwi mnie fakt, że grze brakuje choćby najmniejszej dozy szaleństwa. O czym mówię? Ano o tym, że aby zakończyć dzień ze współlokatorem w łóżku, trzeba - jak wiadomo - harować w pocie czoła. A swoją drogą - przydałby się jakiś szybki numerek czy spontaniczny skok w bok, nieprawdaż? Z pewnością nadałoby to grze uroku. Sądzę jednak, że autorzy obawiali się tego, że w ten sposób gra może się szybko znudzić (o nudzie jeszcze będzie), bowiem gracz zobaczy finałową scenę, wyłączy komputer i odłoży grę na półkę. Ale w takim razie są inne sposoby na przykucie uwagi gracza do monitora. Wszakże erotyka nie jest płytką dziedziną, jak się - widocznie - wydawało autorom.
Ubolewam też nad tym, iż moim podopiecznym nie pospieszył nikt w odwiedziny. Autorzy totalnie nie pomyśleli o życiu poza domem. Nie ma żadnej możliwości, aby wyskoczyć na zakupy, wyjść do kina, na basen czy na plażę - nic. Znajomości także nie zawrzemy, bowiem nie ma z kim. A szkoda, gdyż gdyby była taka możliwość, to gra mogłaby zyskać kolejny element gry erotycznej. Osoba z zewnątrz mogłaby wprowadzić wiele świeżości w związku, zwłaszcza takim, który żyje jedynie w czterech ścianach.
Chociaż wszystko kręci się tutaj wokoło tematu erotycznego, to największą wadą gry jest... wszechogarniająca nuda. Autorzy najpewniej liczyli się z tym, że skoro oddadzą nam do użytku coś pikantnego, coś niebywałego, to sukces jest gotowy. Ale nawet najbardziej pożądana zabawka kiedyś się nudzi, a tym bardziej, jeżeli w ostateczności nie okazuje się wcale taka fantastyczna. Jak dla mnie - wszystko jest tutaj nazbyt schematyczne.
Od strony technicznej produkt firmy Rotobee prezentuje się całkiem okazale. Od strony graficznej nie można się przyczepić do niczego. Wszystkie obiekty wyglądają realistycznie, tekstury są dobrej jakości i nie rażą wyglądem. Modele postaci, jak wspominałem, wykonano z dużą dbałością i dawką szczegółów. Muzyka, niestety, nie prezentuje się tak dobrze jak oprawa graficzna. Mówiąc krótko: jest nudna. Przede wszystkim zniechęca swoim monotonnym brzmieniem i po góra dwóch godzinach odechciewa się słuchania. Dźwięki w grze, owszem, są - ale na pewno będą niezrozumiałe dla normalnego człowieka. Jakieś pomrukiwania i nic więcej. Swoją drogą - można było pokusić się o jakieś wstawki dźwiękowe wypowiadane przez lektorów. Nie jestem pewien, czy efekt byłby trafiony, ale przy dobrym wykonaniu - prezentowałoby się to lepiej, niż jest obecnie.
Lokalizacji "Singles: Flirt Up Your Life" podjęła się wrocławska firma Techland. Zespół, znany przede wszystkim ze stworzenia polskiego przeboju pt. "Chrome", przyłożył się do sprawy i oddał potencjalnym nabywcom produkt praktycznie pozbawiony językowych wad. Dialogi wypowiadane w chmurkach są zabawne i na miejscu.
Na koniec wypada rzec, że osoby spragnione erotycznej rozrywki w wydaniu iście "simowskim" nie powinny narzekać. Niniejszy produkt na pewno ich zajmie, ale na ile? Oto rodzi nam się podstawowe pytanie. I tutaj nie mam najlepszych wieści: co najwyżej kilka dni. Mój znajomy potrafił znudzić się już po kilku godzinach. Może liczył na coś więcej, a może faktycznie nic go nie urzekło? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że nie dopracowano pomysłu, który pozwalał zrobić naprawdę dobrą grę...
Janek