Platforma: PlayStation 2, Xbox, PC
Producent: Cyberlore Studios
Wydawca: Groove Games
Dystrybutor PL: CD Projekt
Data wydania PL: 17 marzec 2005
Gatunek: strategiczna / symulator życia
Ilość graczy: 1
Wykorzystuje: kartę pamięci
Ocena: 6/10
Hugh Hefner to człowiek, w którego skórze chciałby się znaleźć niejeden mężczyzna. Jeśli nie wiecie, kim jest ów gość, to spieszę z wyjaśnieniem. Hugh, nazywany przez znajomych "Hefem", jest założycielem imperium "Playboya", a "Playboy" to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek świata, świetnie sprzedające się pismo oraz piękne i nie do końca ubrane kobiety. Nie chcielibyście choć przez moment stać się "królem świata" i zobaczyć jak to jest być "Hefem"?
Jeśli tak to macie ku temu dogodną okazję. Oto pojawiła się gra, w której można wcielić się w skórę pana Hefnera, by od podstaw zbudować całe jego imperium. Na całym świecie doskonale sprzedaje się seria "The Sims" i nie ma nic dziwnego w tym, że Groove Games skserowali część rozwiązań z gry Maxisa i umieścili je w "Playboy The Mansion". Taki miks bardzo popularnego tytułu i jeszcze bardziej popularnego pisma miał być pewnym sukcesem. A jak jest w rzeczywistości? Jeśli już widzieliście ocenę końcową, to pewnie domyślacie się, że coś nie wyszło i oto otrzymaliśmy kolejny przeciętny tytuł.
Cała zabawa polega na tym, by z odrobiną pieniędzy na koncie i dobrym pomysłem rozpocząć walkę o świetlaną przyszłość. Hef ma na głowie kilka spraw, których musi doglądać. Jedną z nich jest oczywiście tworzenie pisma i wszystko, co z tym procesem jest związane. Aby powstał jakikolwiek numer, potrzebni będą odpowiedni pracownicy. I tak pamiętając o skromnej ilości gotówki, należy zatrudnić osoby, które będą pisać artykuły, fotografów mających strzelać fotki rozebranym paniom, a także trzeba znaleźć przedstawicielki płci pięknej, które będą pozować do zdjęć (każdej modelce można wybrać strój pracy, w tym oczywiście topless). Następną czynnością jest ustalenie tematyki tekstów. Jest to ważne, bo w różnym czasie, co innego jest na topie i warto dowiedzieć się, czy lepiej pisać o seksie, czy też może skupić się na sporcie albo biznesie. Nie może oczywiście zabraknąć wywiadów z ciekawymi i znanymi postaciami. Trzeba się zatem postarać o to, by i oni mieli ochotę wypowiedzieć się na łamach pisma, a pracownikom Hefa trzeba zapewnić odpowiednie wyposażenie ich miejsca pracy - biurka, krzesła i tym podobne sprawy.
Prócz wydawania pisma Hef musi zajmować się również organizowaniem imprez. Zabawy urządzane w jego domu - zarówno w środku, jak i na zewnątrz, w dzień, wieczorem oraz w nocy (nawet da się narzucić styl ubioru - na sportowo, pod garniturem czy może w kostiumie kąpielowym). To właśnie dzięki nim można wyrobić sobie kontakty, a jeśli goście będą zadowoleni, wieść o tym, jakim gospodarzem jest Hugh, rozniesie się szybko i niewątpliwie trafi do kogo trzeba - prawdziwych sław, ludzi polityki, aktorów itp. Warto zwracać uwagę na koneksje między zaproszonymi osobami, ich wzajemne stosunki i to, czym się interesują. Nie ma to jak spotkanie ludzi, którym będzie dobrze w odpowiadającym im towarzystwie.
Pomysł na grę może i jest całkiem fajny, ale niestety zawodzi wykonanie. Rozmowy z gośćmi są bardzo uproszczone. Wybiera się formę (flirt, żarty, luźne gadanie o wspólnych zainteresowaniach) i wybiera jedną z dostępnych wypowiedzi. Następnie obserwuje się wybraną animację - Hef i jego rozmówca śmiesznie się poruszają, gestykulują, czasem robią do siebie jakieś podchody, czy też całują się albo obejmują. Nie wygląda to jakoś specjalnie naturalnie, a w połączeniu z jakimś brzęczeniem mającym zastępować słowa prezentuje się to naprawdę przeciętnie. W każdym razie każda postać opisana jest wskaźnikami widocznymi podczas rozmowy. Można dzięki nim zobaczyć, czy ktoś przypadkiem się nie nudzi, a jeśli tak to trzeba jakoś poprawić mu humor. Oczywiście odpowiednią konwersacją. I w tym miejscu również muszę się przyczepić. Naprawdę ciężko sprawić, by ktoś się obraził. Prawie zawsze bez problemu wypada się dobrze w oczach rozmówcy.
Jeśli uważacie, że w grach jest zdecydowanie za mało seksu i liczycie, że "Playboy The Mansion" zmienia coś w tym temacie (w końcu tytuł niejako zobowiązuje) to niestety muszę Was zawieść. Owszem, da się namówić każdą panią na zbliżenie, ale żeby przypadkiem nie było zbyt kontrowersyjnie (cokolwiek to ma oznaczać), pozostawiono bawiącej się parze... bieliznę. A dokładniej mówiąc - majtki. Ja rozumiem, że jeśli chodzi o gry wciąż jesteśmy w średniowieczu, ale to chyba lekka przesada. Animacja seksu nie wyróżnia się niczym szczególnym, ot parę ruchów i po sprawie.
Ogólnie rzecz biorąc, nie ma zbyt dużo roboty w "Playboy The Mansion". Wydawanie pisma i urządzanie przyjęć spokojnie by wystarczyły, gdyby trochę bardziej je skomplikować. Cóż, na osłodę pozostaje naprawdę świetny soundtrack. Jest trochę hip hopu, nie zabrakło industriala ani rocka. Większość utworów może się podobać, choć nie jestem pewien, czy znacie jakiegokolwiek z wykonawców. Plus za muzykę. No i minus za grafikę. Animacja czasem szarpie z zupełnie niezrozumiałych powodów. Jest też kilka niedopracowanych elementów - jak na przykład drzwi, które otwierają się, zanim Hef wyciągnie rękę, by złapać za klamkę. Komu mogę polecić ten tytuł? Chyba tylko fanom serii "The Sims". Reszta nie będzie się za dobrze bawić.
Vento