NBA Live 2003

Producent: EA Canada

Wydawca: EA Sports

Dystrybutor PL: Cenega Poland

Gatunek: sportowa

Rodzaj: symulator koszykówki

Data wydania: 12 listopada 2002

Data wydania PL: 29 listopada 2002

Cena detaliczna: 139.90 PLN

Wymagania sprzętowe: PII 450MHz, 128 MB RAM, 300 MB na HDD, CD-ROM x 12, karta graficzna 16 MB, DirectX 8.1, Windows 98/2000/ME/XP

Ocena: 9/10

Dobry wieczór wszystkim! Jestem nowym komentatorem serwisu gry.interia.pl, gdzie dzisiejszej nocy odbędzie się niesamowite spotkanie pomiędzy najnowszym wydaniem wirtualnej koszykówki spod skrzydeł EA Sports (NBA Live 2003) a okiem spragnionego gorących wrażeń recenzenta. Tematyki gry nie muszę chyba (taką mam nadzieję) przedstawiać, bowiem wszyscy dobrze powinniście wiedzieć, co to jest NBA i do jakiej dyscypliny sportowej się zalicza. Dla tych, którzy dopiero teraz się obudzili, wędruje wyjaśnienie: najlepsza liga koszykówki, najlepsze zagrania, dryblingi i najlepsze wprowadzenie tego wszystkiego na nasze maszynki - tak przeciętny gracz określa w kilku słowach serię "NBA Live". Jak będzie tym razem? Czy pani wirtualnych parkietów ponownie pokaże swoją wysoką klasę? Przekonamy się o tym lada chwilę...

Reklama



Zanim pojawimy się w hali, w której odbędzie się niecierpliwie oczekiwany mecz, chciałbym zatrzymać się na moment przy samej serii "NBA Live". Otóż niebiosa otworzyły się dla graczy - a zarazem fanów koszykówki - już w 1998 roku (a właściwie pod koniec '97), kiedy na półkach sklepowych wylądowała pierwsza, jak na ówczesne czasy, bardzo dobra symulacja basketu. Już wtedy wielu ludzi skakało po swoich domach z radością na twarzy i z uwielbieniem skierowanym głównie w stronę twórców produktu. Powód był oczywisty - nareszcie gracze kochający kosza mogli podziwiać swoją fantastyczną miłość na PieCykach. Kolejne wydania "NBA Live" to naturalnie zmiany w grafice, realizmie, sposobie gry itp. Niewątpliwie wydanie '99 zawsze będzie wywoływało u mnie największe wzruszenie. Królową wirtualnych parkietów z dwoma dziewiątkami w tytule przypomina mi Dennis Rodman - były gracz NBA, którego włosy w każdym spotkaniu zmieniały barwę. W ogóle w 1999 roku panowie z EA Sports wykonali kawał dobrej roboty, ponieważ to chyba wtedy utworzono te prawdziwe jądro "NBA Live". Następna koszykówka urodzona przez studio EA Sports była także niemałym krokiem w przód (powrót Jordana do gry, konkurs rzutów za trzy punkty itp.), a wersja 2001 to już w ogóle rewelacja - całkowicie odmienny styl menusów, niesamowity klimat, znakomita oprawa graficzna i realizm. Zdawało się, że do szczęścia już niczego nie potrzeba, ale gracze przywykli do corocznego wypuszczania nowych edycji sportówek ze stajni Eletronic Arts i czekali na kolejnego 'enbijeja', który ostatecznie się nie pojawił na platformę PC. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie nie została jasno podana, ale prawdopodobnie przyczyną była rewolucja konsolowa, której towarzyszyły obawy o zaniknięcie gier na PC. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że nie musimy się bać całkowitego zaniedbania użytkowników personalnych blaszaków, gdyż producenci gier komputerowych nadal wydają dobre produkty przeznaczone na PC. Wśród z nich znalazła się "NBA Live 2003", na której barkach spoczywa trudne zadanie - stać się lepszą grą od swoich poprzedniczek, a także produktem, dzięki któremu PC'owi fani serii będą mogli wybaczyć producentom wcześniejsze zaniedbania ich potrzeb.



Wejdźmy na arenę

Czas sprawdzić, jak wygląda i co potrafi nowa, dwa lata starsza "NBA Live 2003". Do meczu pozostało niewiele czasu, więc wejdźmy już może do hali, w której się on odbędzie. Wcześniej jednak koniecznie trzeba zobaczyć film wprowadzający do gry, a muszę przyznać, że widząc intro nieziemsko się podekscytowałem i poczułem spory dreszczyk emocji. Przed moimi oczyma pojawiła się bowiem znakomita animacja i wiele pierwszorzędnych akcji, wsadów, dryblingów, zmyłek, bloków i wszelkich innych koszykarskich zagrań. Co prawda, film nie został jakoś specjalnie poddany efektownej obróbce graficznej (podziwiamy różne momenty na parkiecie wyciągnięte z gry, oglądane pod różnym kątem, tempie itd.), ale takie wykonanie jednak w zupełności wystarczy, aby w graczu obudzić prawdziwego fana zachodniej koszykówki. Po zobaczeniu intro, przed nami budują się całkiem niezłe menusy. Tym razem wyglądają one nieco nowocześnie i z pewnością nadają jakiegoś koszykarskiego klimatu, gdyż zostały wykonane w pomarańczowej kolorystyce (kolor piłki), a nawet w menu głównym można oglądać biegające i pojawiające się kolejno znane osobistości z parkietów NBA. Menusy to także dawka większych i mniejszych obiektów metalicznych, znanych z serii NHL, ale w odróżnieniu od hokejowej produkcji, w tym roku przemieszczanie się między oknami w "NBA Live 2K3" nie stanowi problemu.



W najnowszej koszykówce spod znaku EA Sports producenci udostępnili znane, standardowe opcje gry: mecz towarzyski, sezon, franchise, play-off, 1 na 1, praktyka. Szkoda, że nie postarano się o jakieś innowacje w tym zakresie typu konkurs wsadów, o którym marzy chyba większość graczy zabawiających się serią "NBA Live". Nie wiem również, dlaczego panowie z EA zabrali nam (i to wcale nie w tym wydaniu) konkurs rzutów za trzy punkty, który bardzo mile wspominam i chciałbym, abym znowu mógł się w nim sprawdzić (może za rok?). W grze nie zabrakło trybu multipleyer i może właśnie od niego rozpocznijmy...



Play with me!

W tym roku gra sieciowa, podobnie jak w NHL'u, została bardzo dobrze dopracowana. Każdy gracz, który posiada, obok oryginalnej kopii gry, przyzwoicie szybkie połączenie z Internetem, może zarejestrować się na specjalnym serwerze EA Online. Dzięki temu wszystkie osiągnięte wyniki w grze wieloosobowej mogą być gromadzone w profilu danego użytkownika i przedstawiane w różnych tabelach etc. Grając na serwerach EA Online, otrzymujemy swój stopień, miejsce w rankingu sieciowym graczy itd. Dodatkowo każdy user ma możliwość dołączenia lub stworzenia własnej drużyny (coś na miarę klanów internetowych), która oczywiście może uczestniczyć w różnych turniejach itd. Rozpoczynanie sieciowych spotkań w NBA 2k3 jest bardzo przyjemne: poznajemy wszystkie dane meczu (5 na 5 lub 1 na 1) i klasę przeciwnika, z którym naturalnie możemy rozmawiać. Samą rozgrywkę w trybie wieloosobowym prowadzi się wyśmienicie - jak wiadomo żywy 'wróg' to nie to samo, co sztuczna inteligencja komputera, a więc zabawa jest naprawdę przednia. Bawiąc się na serwerach EA nieraz przypadkowo spotykałem się z Polakami, z którymi z pewnością miło jest zamienić kilka słów, nie wspominając już o rozegraniu spotkania. Niestety, wielu internetowych zawodników wykazuje się tchórzostwem i oszustwem, gdyż dosyć często zdarza się, że przeciwnicy, którzy przegrywają, w ostatnich sekundach meczu kończą zabawę (rozłączają się) i tym samym psują całą przyjemność gry. Takie sytuacje na szczęście nie mają miejsca podczas 'samotnych' meczów.



Szatnia

Przed rozpoczęciem koszykarskich zmagań warto dowiedzieć się czegoś o bohaterach NBA 2K3. Wejdźmy więc do szatni najlepszych koszykarzy świata i dowiedzmy się, jak w tym roku wygląda sytuacja reprezentantów NBA. Otóż na parkietach w najnowszej odsłonie miss wirtualnych koszykówek wystąpi 413 koszykarzy (w tym jeden Polak - Czarek Trybański!) z 29 drużyn, 4 dywizji, 2 konferencji i jednej ligi NBA. Składy naturalnie zdążyły się nieco przeterminować, ale zassanie z Internetu drobnego uaktualnienia rozwiązuje ten problem i nie jest chyba żadnym utrudnieniem... Obok oficjalnych teamów narodowej ligi koszykówki, dodatkowo możemy rozgrywać spotkania gwiazdorskimi drużynami z lat '50-'90, co powoli staje się standardem w serii "NBA Live". Podobnie zresztą jest z tworzeniem własnych koszykarzy - tutaj wprowadzono kilka nowości, ale rezygnacji z dobrych pomysłów także nie zabrakło. Przykładem jest chociażby importowanie twarzy z jakiegoś zdjęcia, co według mnie było przydatną rzeczą. Wycięto również trochę modeli twarzy, okularów itp. Wszystko jednak jest rekompensowane przez interesujący i odpowiednio przygotowany system tworzenia nowych koszykarzy. Zawodnikom możemy teraz określać (nie licząc podstawowych cech i danych) sylwetkę ciała, umięśnienie etc., wybierać ksywę, którą komentator będzie czytał w czasie meczu, a trzeba przyznać, że przydomki są bardzo wymyślne. Bohaterom parkietów wybierać możemy jeszcze obuwie (udostępnioną mamy całkiem sporą galę adidasów, tenisówek, trampków itp.), a nawet wstawiać tatuaże (!) w różnych miejscach ciała zawodnika - do dyspozycji jest wyczerpująca liczba znaków: smoki, gwiazdy, druty, a także logo "NBA Live". Warto w tym momencie dodać, że najbardziej popularnym osobistościom z zachodniej koszykówki programiści wykonali oryginalne (zgodne z rzeczywistością) tatuaże, co w tym wypadku ma wpływ na realizm. Ogólnie tworzenie zawodników wypada bardzo dobrze, ale gorzej jest z kreowaniem własnych klubów - taka opcja niestety w NBA 2K3 w ogóle się nie pojawia, a szkoda. Grając dwa lata temu w wirtualną koszykówkę, w której, żeby była jasność, właśnie zrezygnowano z tworzenia drużyn, marzyłem i myślałem nad tym, jak w kolejnych wydaniach basketballa 'from EA' zostanie przygotowany system stawiania na nogi nowych teamów. Do głowy wchodziły pomysły z importowanym logo, urozmaiconym tworzeniem koszulek itp., a tymczasem tylko sieciowi gracze mogą mieć radochę z prowadzenia własnych klubów, co w zasadzie, powiedzmy sobie szczerze, różni się od tworzenia od podstaw własnej koszykarskiej załogi. Ten mankament zostawmy jednak na boku i zajmijmy się czymś znacznie ważniejszym - przygotowaniem do meczu.



Trening czyni mistrza - czy aby na pewno?

Gorąco zapraszam do zwiedzenia ze mną kolejnego miejsca, jakie prezentuje "NBA Live 2003". Jest nim hala treningowa i nie będą oryginalny - niech zwiedzi ją każdy, kto po raz pierwszy sięga po wirtualną koszykówkę. Nie twierdzę wcale, że zaawansowany zwolennik 'enbijeja' może spokojnie ominąć trening, bo tak wcale nie jest i to z kilku powodów. Pierwszą przyczyną z pewnością jest samo wykonanie hali, w której odbywają się praktyki. Obiekt wygląda naprawdę imponująco i realistycznie, co powoduje ogromną chęć do skakania naszym zawodnikiem po deskach i rzucania ballem do obręczy ozdobionej siatką. Trening to także pierwsze miejsce, do którego trzeba zajrzeć zaraz po zakupie NBA 2K3, aby oswoić się ze zmianami w kontroli nad zawodnikiem. Co prawda, każdy kto zdążył już opanować wcześniejsze basketowe produkcje od EA, nie powinien mieć problemu z najnowszą koszykówką, ale zawsze warto przypatrzyć się zmianom w klawiszologii, które jednak nastąpiły.



Aby całkowicie poznać działanie klawiszy zarówno w ataku jak i w obronie, musimy opuścić trening i zagrać z jakimś przeciwnikiem, na którym można poćwiczyć różne zwody etc. W tym celu udajmy się do jednej z trzech przygotowanych przez EA Sports scenerii (hala znana z treningu, otoczone płotem boisko wśród wieżowców i w środku nocy oraz betonowe podłoże na pięknej plaży), gdzie czeka na nas gra jeden na jednego - dwóch wybranych koszykarzy (ubranych w zwykłe podkoszulki, spodenki) spotyka się w jednym miejscu i sprawdza, który z nich jest lepszy. Całość bardzo przypomina '1 on 1', znany z poprzedniej NBA, aczkolwiek nadal prezentuje wysoki poziom dzięki ładnie przygotowanym sceneriom i miłym dla ucha otoczeniem dźwiękowym. Różnica leży w zachowaniu i niektórych animacjach zawodników. Ten element gry został perfekcyjnie wykonany, gdyż w NBA 2K3 koszykarze wykonują chyba wszystkie podstawowe manewry, jakie spotkać możemy na prawdziwych parkietach. EA Sports nie ograniczyło się tylko do rzutów, skoków, podań, próbie przejęcia piłki itd., ale także zadbało o takie rzeczy jak chociażby wejście ciałem w obrońcę, zwód z obrotem, rozmaite dryblingi, ustawianie się na faul ofensywny etc. Wszystkie te czynności na ekranie przedstawiają się bardzo efektownie i trzeba przyznać, że bardzo się przydają. Na wszelkie nasze akcje przeciwnik naturalnie reaguje - przy wejściu ciałem próbuje ustać w miejscu (Shaqa, rzecz jasna, nikt nie zatrzyma), podczas podania próbuje przechwycić w locie piłkę itd. Wspomniałem o ustawianiu się na faul - czynność ta bardzo przypadła mi do gustu i muszę przyznać, że bez niej już nie wyobrażam sobie rozgrywki w NBA 2K3. Czasami taka próba wymuszenia przewinienia to jedyna szansa obrony przed kontrą przeciwnika.



W najnowszej odsłonie wirtualnej NBA zmieniły się również ustawienia klawiatury. Programiści sami zajęli się ustawieniem odpowiedników klawiszowych w ataku i obronie, co jest pewnym ułatwieniem, gdyż dzięki temu możemy mniej czasu poświęcić na grzebaniu w ustawieniach kontrolera gry, a samą rozgrywkę prowadzi się dużo wygodniej, aniżeli w poprzednich częściach "NBA Live". Jednym z głównych novum, jakie wprowadzono do tegorocznej miss koszykówek, z pewnością jest tryb "FreeStyle Control", dzięki któremu otrzymujemy niemalże pełnię władzy nad naszym zawodnikiem. Pewnie nie wiecie, o co chodzi. Już spieszę z wyjaśnieniem. Otóż tryb "FreeStyle Control" umożliwia wykonanie rzędu poleceń przeznaczonych dla koszykarza: sami wprowadzamy własny styl gry na boisko, wykonujemy własne zwody, dryblingi, wsady itd. Zgaduję, że jesteście zafascynowani nową funkcją "NBA Live 2003"... Muszę niestety grono zapaleńców zmniejszyć z jednego powodu. Mianowicie z trybu Freestyle mogą się cieszyć tylko ci gracze, którzy posiadają określony kontroler gry - pada z dwoma drążkami. Pozostała część musi zakupić nową zabawkę lub po prostu obejść się bez smaku i poprzez przyciski klawiaturowe wykorzystać kilka dostępnych zwodów.



Let's start the game

Nareszcie nadszedł czas na to, co tygrysy lubią najbardziej. Oczywiście chodzi o serce "NBA Live 2003", czyli samą rozgrywkę. Aby całkowicie poznać to, co najnowszy koszykarski twór EA może zaprezentować, przenieśmy się do miejsca, bez którego żaden fan koszykówki nie mógłby żyć - mam na myśli parkiety NBA. To tutaj właśnie już za chwilę odbędzie się gorący mecz, na który tak długo czekaliśmy. Jeszcze tylko ostateczne zmiany w składach, strategii, ustawieniach meczu i możemy rozpocząć spotkanie, które inicjuje owacyjne wejście gospodarzy na parkiet, kilka ujęć kamer, poczym piłka zostaje wyrzucona w górę, a jeden z centrów wybija ją do swojej ekipy. Już od samego początku meczu rozgrywce towarzyszą ogromne emocje i dosyć często trwają one aż do ostatniej syreny. Przyczyną tego z pewnością jest atmosfera, jaka panuje podczas gry: każde nasze dobre zagranie zostaje nagrodzone brawami i gwizdami ze strony kibiców, a komentatorzy swoim wykwalifikowanym sposobem mówienia poziom adrenaliny we krwi gracza podnoszą jeszcze bardziej. Spikerzy nadal pozostają tacy sami i dobrze - panowie naprawdę znają się na swojej robocie, a wszystkie wypowiadane przez nich zdania i ich barwa doskonale obrazują to, co aktualnie dzieje się na parkiecie. Z pewnością jest co podziwiać - animacje zgodnie z zapowiedziami uległy znacznej poprawie, przez co wszystkie zagrywki wyglądają bardziej realnie. Zawodnicy 'przy ciele' zdecydowanie poruszają się wolniej, dają znać o swojej masie, aniżeli chudzi, wysportowani koszykarze. Nawet wsady potężnych graczy wyglądają bardziej groźnie i są pozbawione jakichkolwiek trików. A skoro o wsadach mowa, w najnowszym 'enbijeju' pojawiło się wiele nowych sposobów wkładania, tudzież rzucania piłki do kosza. Co więcej, dużo koszykarzy kończy akcje we własnym stylu i tak samo zachowuje się na parkiecie w trakcie całego meczu. Realizm podnosi również wpływ cech i budowy danego zawodnika na jego możliwości. Shaq np. w żadnym wypadku nie prześcignie takiego Allana Iversona, a ten z kolei nigdy nie zablokuje O'Neala.



Grywalność produktu z pewnością podnosi liczba nowych animacji, jakich wprowadzono do gry. W czasie rozgrywki można zauważyć wiele nowych sposobów zbierania piłki z kosza, blokowania, rzucania i innych zagrywek, jak np. próba ratowania wyrzuconego piłki poza parkiet. W najnowszą odsłonę wirtualnej koszykówki gra się po prostu znakomicie. Masa sytuacji przyspieszających bicie serca, którego odgłosy można nawet usłyszeć z głośników wprawiły mnie w stan zachwytu. Producenci mówiąc, że w "NBA Live 2003" przeżywa się każdą chwilę na boisku, mieli rację. W trakcie rozgrywki źle odczuwamy momenty, podczas których nasi podopieczni cały czas maszczą akcję i zbierają na swojej konto coraz więcej strat. Z trybun w trakcie takich zdarzeń da się słyszeć ryki smutku, zawiedzenia itd. Wygląd kibiców jest słabą stroną nowej NBA (2D), chociaż zostali oni zaprojektowani od początku. Mam nadzieję, że za rok dostaniemy od EA prezent w formie trójwymiarowych fanów koszykówki zasiadających halowe krzesełka. Poza tym cały obiekt, w którym odbywają się mecze prezentuje się wyśmienicie - parkiety błyszczą swoim naturalnym blaskiem, kosze uginają się, gdy jakiś ciężki koszykarz zawiesi się na ich obręczy itd.



Zawodnicy biegający po parkietach wyglądają rewelacyjnie - producent zrobił kolejny dobry krok ku idealnej grafice, która już teraz powoli zaczyna przypominać foto-realistyczną. System motion capture został naturalnie poprawiony, 'żołnierze koszykówki' jeszcze bardziej przypominają swoich prawdziwych sobowtórów. W ogóle budowa każdego zawodnika stała się bardziej realna, a szczegóły typu końcówki palców zostały bardziej dopracowane. Jednym z novum prezentowanym przez NBA 2K3 jest wykonany w 3D, 'żywy' rezerwowy skład drużyn uczestniczących w meczu oraz ich trenerzy, którzy reagują na prawie wszystkie akcje przez nas wykonywane. Zdziwił mnie natomiast fakt, że w nowej pani wirtualnych koszykówek zabrakło sędziów! O dziwo, występują oni tylko w krótkich wstawkach filmowych, a w trakcie spotkania (nawet przy największych detalach) w ogóle się nie pojawiają. Samych urywków filmowych producenci przygotowali stosunkowo niewiele i już po rozegraniu kilku meczów można zauważyć powtarzające się animacje schodzenia ekip do szatni i odwrotnie. W trakcie spotkania całkowity realizm meczy NBA oddają liczne organowe melodie, dźwięki, jak np. piski obuwia, zgrzyty 'łamanych' obręczy, odbicia piłki i wiele innych. Zawodnicy biegający po deskach w nowej odsłonie "NBA Live" zaczęli mówić - teraz krzyczą do siebie różnymi zdaniami (podaj, za tobą etc.), ze swoich ust oddają ciężkie jęki podczas wykonywania mocnych wsadów tudzież twardych upadków itp. Rozgrywka, jaką prezentuje NBA 2K3 z pewnością jest bardzo dobrych atutem tego produktu i żadna osoba po niego sięgająca nie powinna się nudzić, a wręcz przeciwnie - nieźle się bawić i spędzić przed nową wirtualną koszykówką wiele czasu.



Last things

Jak wiadomo, "NBA Live" to nie tylko znakomita rozrywka, ale także możliwość wykazania się umiejętnościami menadżerskimi. Sama gra opiera się bowiem również na wielu statystykach, wykresach, tabelach itd., którymi powinniśmy się zajmować rozpoczynając zabawę w trybie "season" lub "franchise". Wybierając tą opcję naszym zadaniem jest zdobycie mistrzostwa NBA. Aby to uczynić, obok sukcesywnej gry, musimy dobrze zarządzać klubem: wymieniać zawodników, podpisywać kontrakty z wolnymi agentami, wyrzucać z drużyny niepotrzebnych koszykarzy itd. Postępy lub braki w naszej drużynie sprawdzać możemy poprzez zaglądanie do wszelkiej maści wykresów obrazujących doświadczenie, umiejętności koszykarzy, ich porównania itd. Całość praktycznie nie różni się od wątku menadżerskiego w "NBA Live 2001": nadal udostępnione mamy podobne tabele liderów ligi w różnych kategoriach, statystyk sezonowych etc. Chyba jedyną nowością, która pojawiła się w 'biurku menadżera', jest możliwość zobaczenia przed rozdaniem końcowo-sezonowych nagród listy pretendentów do cennego trofea MVP. Ponadto w trybie franchise usprawniono system rozpoczynający nowe sezony (draft, przedłużanie kontraktów, podpisywanie umów z weteranami koszykówki, którzy odeszli z NBA itd.). Takie zabawy w menadżera swojego ulubionego klubu z pewnością są niezłą frajdą dla graczy lubiących sportowe, trenerskie ekonomie. Przyjemność tę powiększa jeszcze atmosfera, przy jakiej możemy się przemieszczać między oknami 'enbijeja'. Otóż podczas zabawy z królową wirtualnych parkietów w tle cały czas gra niesamowita, czarna muzyka, która jak najbardziej pasuje do tematyki zachodniej koszykówki. Fonia, którą cały czas słyszymy z głośników to przede wszystkim dobry, czarny Hip Hop z domieszką Soulu i Jazzu. Wszystkie utwory swoją treścią są powiązane z koszykówką, ligą NBA i samą grą, dzięki czemu nadają produktowi jeszcze lepszy, oryginalny i niepowtarzalny klimat. Panowie z EA ponownie wykazali się fantastycznym gustem i znaleźli znakomitych artystów, którzy zechcieli nagrać 12 dobrych kawałków dla najnowszej odsłony "NBA Live". Wśród wykonawców znaleźli się: Snoop Dogg, Fabolous ze znakomitym "It's In the Game", Hot Karl, Brandy, a nawet Fat Joe itd.



I love this game

Powoli trzeba kończyć nasze dzisiejsze spotkanie z "NBA Live 2003". Wystawiając ostateczny werdykt, jestem przekonany, iż grze jak najbardziej należy się mocna dziewiątka. Powód jest chyba jasny... Najnowsza wirtualna koszykówka stworzona przez studio EA Sports to po prostu jedyna trzymająca doskonały poziom gra tego typu. Seria "NBA Live" istnieje na rynku już stosunkowo długo i nigdy nie powiem, że ich kolejne części to po prostu odgrzewanie poprzedniczek. Gracz, który usiądzie choć na moment przed omawianym dzisiaj dziełem chłopaków z Eletronics Arts, z pewnością dozna wspaniałych wrażeń, zobaczy znakomitą grafikę i usłyszy niezłą muzykę. Choć grze brakuje kilku rzeczy do ideału i wymaga ona poprawienia paru drobnych aspektów, produkt ten jest idealnym lekarstwem na nudę, chęć rozerwania się i poczucia przypływy dużej ilości emocji. Produkt gorąco polecam wszystkim graczom, a w szczególności fanom koszykówki. Jeżeli uważasz się za wielbiciela NBA i posiadasz komputer, na Twojej półce musi się znaleźć najnowsza odsłona gry z cyklu "wirtualne potyczki drużyn zachodniej koszykówki". Sam siedzę całymi nocami przed 'enbijejem' i z pewnością się to nie zmieni do momentu wydania "NBA Live 2004", na którą już teraz czekam z niecierpliwością.



Plusy: znakomita grywalność, oprawa audiowizualna, realizm i atmosfera, witamy następczynie tronu wirtualnych koszykówek!

Minusy: eee, jakie minusy? może kilka drobnych, mało istotnych niedopatrzeń



baseM@N

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: symulator | sportowa | rozgrywki | mecz | zawodnicy | konkurs | dystrybutor | wydawca | ITD | Live | Electronic Arts | NBA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy