Wydawca: Take 2
Dystrybutor: Play-It
Rodzaj gry: gra akcji
Wymagania: PII-400, 96MB Ram, karta grafiki 16 MB z akceleracją 3D, CD-ROM, system Windows 95/98
Ocena: 10/10
No tak, to się musiało w końcu stać. Ktoś lub coś prędzej, czy później wpada na genialny pomysł, następnie go realizuje i już. Przez tyle lat czekałem, mogę teraz tak powiedzieć ze spokojnym sumieniem, na właśnie to coś, co się już od początku tworzyło w mojej podświadomości. Gra idealna, o której marzył z pewnością każdy z nas, śnił o niej, przewracając się z boku na bok w męczącym wyczekiwaniu na następny dzień. Może to już dziś? I nareszcie stało się, na rynek trafiła nowiutka, jeszcze troszeczkę zaskoczona gra - MAX PAYNE. Świat zatrząsł się w posadach, z pośród tłumów graczy wydobył się tylko jeden okrzyk: zdumienia i radości... a później wszystkim szczęki poopadały. Z tego, co wiem niektórym nie udało się pozbierać, aż do dziś, a ich stan nie rokuje żadnej poprawy w najbliższym czasie.
Pamiętam taką starą doktrynę, która głosiła, iż fabuła dobrego filmu musi się rozpocząć trzęsieniem ziemi, a następnie napięcie powinno stopniowo narastać, aż do kulminacji. Moje nawiązanie do filmu podczas recenzowania MAXA PAYNE'a nie jest przypadkiem. Sama zaś gra była tym sławetnym trzęsieniem ziemi, fabuła zaś rodem z najlepszych filmów akcji, jest owym stopniowym narastaniem napięcia, kulminacja zaś następuje po ukończeniu gry (chyba, że wcześniej ktoś nas zabije - Max dead baby, max dead:). No, ale tak się rozpędziłem i zapomniałem powiedzieć, czegoś konkretnego na temat samej gry, agrha... Jak ja mam coś napisać konstruktywnego, gdy przez cały czas przed oczyma mam cały ten mroczny świat, tych złych ludzi, a w ustach czuję smak krwi i ukochanej zemsty....
Spróbujmy jeszcze raz, MAX PAYNE to gra akcji, a Max jest postacią opowieści, w której bije kułakiem (i nie tylko) wszystkich, oprócz tych najgrubszych, bo ci się nie przewracają i ich trzeba ustrzelić ze spluwy, a tych w grze nam nie brakuje.... Chyba znowu przesadziłem z tym Maxem, to znaczy Boryną. Tak, czy siak lepiej już chyba nie będzie. MAX PAYNE to najnowsza propozycja firmy REMEDY, w której wykorzystano chyba wszystko to, co najlepsze. Przed nami długa i niebezpieczna droga do pokonania. Wcielamy się w postać tragiczną, Max bowiem traci swą żonę, a na domiar złego zostaje wrobiony w morderstwo jednego z agentów. Od tego momentu rozpoczyna się nieustający koszmar. Na Maxa polują wszyscy i stróże prawa, do których jeszcze do niedawna się zaliczał, i bandyci współpracujący z mafią. To od nas zależy, czy mu się uda, a sprawa jest o tyle trudna, że panowie z REMEDY stworzyli dzieło perfekcyjne pod każdym względem. Tak więc, nasi przeciwnicy nie należą do tępogłowych debili, którzy pchają się nam pod lufę pistoletu. Tu nie ma lekko. Wszyscy tylko czekają na nasz najmniejszy błąd, a jedno bezpośrednie trafienie oznacza śmierć. Max potrafi wytrzymać wiele, ale na pewno nie zniesie wystrzału prosto w twarz z shotguna, albo też nie zdzierży uderzenia butli w mostek. Payne jest śmiertelny, jak my i to się czuje, nie oznacza to jednak, że jest zwyczajny. Jest mistrzem w używaniu wszelakich broni, a dodatkowo jest szybszy od innych. W grze problem przedstawienia takich akcji rozwiązano w bardzo prosty sposób. Używamy do tego celu opcji Bullet Time, czyli spowolnienia czasu. W tym momencie czas zatrzymuje się na kilka sekund, a Max jest wówczas w swoim żywiole. Dzięki rozbudowanym możliwościom ruchowym (Max wiele ćwiczył:) możemy zdziałać wiele, a śmierć czwórki przestępców może nastąpić, nim łuski spadną na ziemię i nie przesadzam w tym opisie. Takie rzeczy w MAX PAYNE są na porządku dziennym. Wszystko wygląda niczym film, niektóre sceny do złudzenia przypominają kultowego Matrixa. Możliwa jest nawet opcja omijania kul! I co wy na to? Całość jest natomiast uzupełniona malowniczymi wstawkami i komiksem, który jest chyba jednym z ciekawszych pomysłów przedstawienia fabuły.
Jeżeli chodzi zaś o oprawę audiowizualną to stoi ona na najwyższym poziomie. Wszystko w grze wygląda idealnie, wszystkie zakątki NY oddano w realistyczny sposób, aż do granic możliwości. Wszystkie postacie zostały perfekcyjnie zanimowane, a mimika twarzy naszego bohatera oddaje doskonale aktualny stan jego emocji (właśnie dlatego przez cały czas się tak krzywi:). Efekty świetlne, upadających łusek, sypiącego się tynku, zamieci, cieni i wszystkiego, czego dusza zapragnie, aż brak mi słów. Niestety takie cacko ma dość duże wymagania, ja się na tym zbytnio nie znam, ale niektórzy twierdzą, iż nie są takie wygórowane. Na moim sprzęciku gierka chodzi i to mnie cieszy, tak.... jeśli chodzi o MAX PAYNE'a jestem egoistą. Odnośnie muzyki nie będę się wypowiadał, nic nie słyszałem, bo zagłuszał ją huk wystrzałów :). Broń natomiast hałasuje wyśmienicie i realistycznie.
Na tym będę kończył, bo muszę pędzić do kompa, zostało jeszcze wiele spraw do załatwienia (i ludzi) w Nowym Yorku. Mogę dodać tylko tyle, że gra została profesjonalnie spolszczona, a Maksiowi głosu użyczył, nikt inny, jak sam Radosław Pazura. W pudełku z grą znajdziemy również wiele ciekawostek, ale niech to pozostanie na razie niespodzianką. Życzę wszystkim niezapomnianych wrażeń, no i oczywiście szczęśliwego Nowego Yorku.