Maluch Racer

Trzask drzwi, skrzypnięcie fotela, kluczyk w stacyjce. Po pewnym czasie kilka charknięć z silnika, a następnie cisza. Parę chwil i urządzenia pod maską znów dają o sobie znać. Tylni bagażnik wypchany niezbędnym żelastwem tętni życiem, rura wydechowa zaczyna skakać, wypuszczając na świat czarne tumany dymu. Sprzęgło, wbita jedynka, pedał gazu i samochód rusza z miejsca.

Trzask drzwi, skrzypnięcie fotela, kluczyk w stacyjce. Po pewnym czasie kilka charknięć z silnika, a następnie cisza. Parę chwil i urządzenia pod maską znów dają o sobie znać. Tylni bagażnik wypchany niezbędnym żelastwem tętni życiem, rura wydechowa zaczyna skakać, wypuszczając na świat czarne tumany dymu. Sprzęgło, wbita jedynka, pedał gazu i samochód rusza z miejsca.

Producent: Play Publishing

Wydawca: Play Publishing

Dystrybutor: Play Publishing

Gatunek: wyścigi

Data wydania PL: 25 sierpnia 2003

Wymagania: Pentium 600 MHz, 128 MB RAM, CD-ROM x4, Windows 98/ME/XP, akcelerator 3D

Cena detaliczna: 19,90 PLN

Ocena: 2.5/10



Trzask drzwi, skrzypnięcie fotela, kluczyk w stacyjce. Po pewnym czasie kilka charknięć z silnika, a następnie cisza. Parę chwil i urządzenia pod maską znów dają o sobie znać. Tylni bagażnik wypchany niezbędnym żelastwem tętni życiem, rura wydechowa zaczyna skakać, wypuszczając na świat czarne tumany dymu. Sprzęgło, wbita jedynka, pedał gazu i samochód rusza z miejsca. Po kilku minutach jego prędkość dochodzi do 60 km/h. Co z tego, że dźwięki wydobywające się z silnika wydają się krzyczeć, aby kierowca zwolnił. Wóz przyśpiesza, jedzie dalej. Dodajmy do tego radyjko, kolumnę za tylnimi siedzeniami i może jakieś kosmetyczne zmiany lakieru pokrytego notabene kilkuletnią rdzą. Idealny pojazd dresiarza mknie przez miasto i nieważne, że mija on różne Seaty, Renaulty, Audi czy klasiaste Nissany. My mamy swojego Fiata 126p i wiemy, że 'Maluszek' jeszcze długo pozostanie narodowym samochodem Polaków.

Reklama



A jeżeli nie pozostanie i na dodatek ucieknie nam z pamięci, to zawsze możemy sięgnąć po grę "Maluch Racer", z której tytułowy Fiat 126p nie ma prawa wyjechać. Czy jest to jednak produkt rzeczywiście będący w stanie utrzymać brzemię, jakim niewątpliwie jest sprawienie przyjemności blacharzom, fanom 'maluszka' czy chociażby graczom lubiącym polskie klimaty lub ścigałki? Z przekonaniem stwierdzam, że nie. W MR po prostu na każdym kroku rzuca się w oczy niedopracowanie wielu elementów tworzących jedną całość, okraszoną masą minusów. Wcale się jednak nie rozczarowałem. Wiedziałem, że MR to kolejny słaby produkt, na którym wydawca chciał zarobić tylko dzięki tematowi gry, a nie jej wykonaniu.



Do portfela firmy Play niewątpliwie przypłyną pieniążki, a sprzedaż MR nie powinna rozczarować wydawcy. Jest to spowodowane faktem, iż przeciętny gracz koniecznie będzie chciał pojeździć maluchem, bo dotychczas nie umożliwiała tego żadna inna produkcja, a 20 zł na pierwszy rzut oka wydaje się być interesującą ceną. Jest to jednak tylko ekonomiczna fatamorgana. Nie dajcie się zwieść pozorom, ponieważ kupno MR-a w przypadku wielu graczy skończy się odstawieniem produktu na bok. Przyczyną tego będzie ogólne niezadowolenie z gry i jej wad, o których piszę w dalszej części recenzji.



Zorganizujmy zawody

Południe, brukowana ulica któregoś z polskich miast. W jednym miejscu pojawia się kilka Fiatów 126p, z których każdy, stojąc w miejscu, wypuszcza z rur wydechowych kolejne serie spalin. Minęła chwila, a spod opon wozów wydarł się głośny pisk i machiny popędziły przed siebie. Wąskie, pozakręcane uliczki niewątpliwie były sporym utrudnieniem wyścigów, ale kierowcom nie odbierało to ducha walki. 'Maluchy' jechały dalej, do mety.



O ile intro jakoś przeboleć można, o tyle później jest już niedobrze - w oczy rzuca się coś w rodzaju zamaskowanej amatorszczyzny. Motyw z okładki jako otoczenie menu wygląda - jak na produkt nisko-budżetowy - całkiem fajnie. Fakt, że wszystkich ustawień dot. wyścigów dokonuje się tylko w jednym oknie, też wysoką poprzeczką w odbiorze gry nie jest. Bardzo mnie natomiast zirytowało wykorzystanie jako podkład muzyczny okropnego nagrania z rodziny techno-disco, które doszczętnie niszczy klimat i daje do zrozumienia, że osoby odpowiedzialne za narodzenie MR-a nie nosiły się z zamiarem stworzenia produktu poświęconego jakże uroczym maluchom, a jedynie stworzyły prostą, amatorską ścigałkę, w której tytułowy Fiat miał za zdanie najzwyczajniej w świecie chwycić za serca (i portfele) naiwnych polskich graczy.



Rozpoczynamy "zabawę"

Na potrzeby gry stworzonych zostało sześć różnych plansz, a na każdej z nich wyznaczono po kilka tras (w innym wypadku produkt rzeczywiście okropnie zalatywałby nudą). Rozpoczynając przygodę z MR pojeździć możemy jedynie po jakimś sklepowym parkingu, co raczej dużą frajdą nie jest. Dopiero później, wraz z naszymi sukcesami, otrzymamy do dyspozycji kolejne trasy osadzone m.in. na warszawskiej Starówce, we wsi czy chociażby na miejskim osiedlu. Gwarantuję, że po jeździe na każdej z plansz nie będziecie chcieli już powrócić w plenery zwiedzonych etapów. Powodów jest kilka: bardzo kiepska grafika, jeszcze gorsze odwzorowanie praw fizyki czy chociażby denerwujące zachowanie samochodów. Samych 'maluchów' udostępnionych mamy sześć modeli, które - podobnie jak z trasami - należy drogą sukcesów i porażek odblokować. Wszystkie modele różnią się między sobą kolorami, wyglądem kołpaków, ilością rur wydechowych i spoilerów. Naturalnie każdy wóz prezentuje nieco inne właściwości techniczne: prędkość, zawieszenie, szybkość hamowania... Ogólnie rzecz biorąc, to jednak wszystkimi samochodami jeździ się podobnie, czyli źle.



I nastąpiła kraksa

Kiepsko przygotowany system jazdy maluchów to właściwie główna wada produktu i szczególnie przez nią grywalność MR stoi na niezadowalającym poziomie. Rozpocznę od ważnej cechy wirtualnych wyścigów, a mianowicie od poczucia prędkości. W MR można co najwyżej zauważyć, że Fiat zbyt szybko rusza z miejsca, ale później... Im dłużej siedzisz za kierownicą, tym gra bardziej nuży lub wcześniej zdenerwuje jakimś błędem technicznym. Do takich baboli należy np. "sklejenie" się dwóch pojazdów po uprzednim zderzeniu, co praktycznie dyskwalifikuje gracza z wyścigów (błąd ten eliminuje ostatnio wydana poprawka do gry, jak zapewnił nas jej wydawca). Pragnę ponadto zauważyć, że stłuczki w grze nie powodują żadnych uszkodzeń samochodu, a jedynie nienaturalnie zatrzymują nasz wóz. Co więcej, sprawa ta ima się także kontaktów z lekko stojącymi na ziemi obiektami typu krzak czy kosz na śmieci, które w żadnym wypadku nie ugną się pod ciężarem rozpędzonego 'malucha'. Właściwość tę posiadły chyba tylko znaki drogowe, ale i one, zamiast normalnie upaść na ziemię, znikają i "wpajają" się w teksturę podłoża. Sam już nie wiem, które rozwiązanie jest lepsze, chociaż i tak w obu przypadkach moje mniemanie o MR mogło się tylko pogorszyć. Kolejną rzeczą, którą niemiło wspominam po kontakcie z grą "Maluch Racer" są źle odwzorowane zakręty pojazdów. Samochody są tutaj bardzo czułe i każda próba zmiany kierunku jazdy może się skończyć nieprzewidzianym poślizgiem i stratą cennych sekund. Rozumiem, że w wyścigach takie sytuacje mogą, a nawet powinny mieć miejsce, ale bez przesady. W MR niemalże przy każdym zakręcie i jadąc stosunkowo wolno, maluch jakby na złość przetrze kołami jezdnię i zmieni swoje położenie, a uwierzcie mi, że to bardzo denerwuje. Dobrze chociaż, że podczas tych poślizgów można usłyszeć pisk opon i zobaczyć jako takie chmurki dymu...



Wyciągnięty z maszynki do mięsa

Każda trasa w "Maluch Racer" odznacza się sporą ilością zakrętów i wąskich uliczek, które utrudniają grę, ale tylko z powodu słabej interakcji pojazdu z otoczeniem, o jakiej pisałem wyżej. Dodam jeszcze, że nasze samochody nie potrafią wjechać nawet na niski krawężnik chodnika. Ba, one cały czas usilnie trzymają się prostego podłoża i oderwać się od niego mogą tylko w momencie zeskoku lub zjazdu z jakiegoś większego wzniesienia, a tych w grze jest zaledwie kilka.



Przez cały czas obcowania z grą ma się wrażenie, że rozgrywka jest tutaj bardzo sztuczna i nie dziwcie się temu: znikoma ilość realizmu i tyle samo grywalności nie służy najlepiej dobrej zabawie. Jakby dodać do tego oprawę audiowizualną, to w ogóle otrzymujemy już mieszankę powodującą wymioty u niejednego z nas. Spójrzcie na screeny z gry - grafika przypomina produkty tworzone dziesięć lat temu! Zero animacji, zero życia, tylko same brzydkie bitmapy. Gdzieżby nie spojrzeć, zauważymy masę pikselozy, płaskich obiektów, słabo kontrastujących ze sobą kolorów itd. Jedynie samochody na tle nędznej grafiki można jakoś docenić. Maluchy są odpowiednio odwzorowane, ciekawie pomalowane i zawierają kilka miłych smaczków: zapalające się kierunkowskazy w czasie zakrętów, polskie (nowe) rejestracje etc. Przyczepić się tutaj jednak muszę do odgłosów silnika - przypominają one bardziej jazdę na motorynce, niż we Fiacie 126p. Samych dźwięków w grze jest bardzo mało - w czasie rozgrywki nie przygrywa nam żadna muzyka, a tylko czasem można usłyszeć słabej jakości odgłosy pisków opon, parę rodzajów zderzeń i to właściwie wszystko. Pod względem technicznym MR prezentuje się nagannie.



Do kasacji przystąp

"Maluch Racer" w żadnym wypadku nie jest dobrym produktem. Choć na upartego można przy nim trochę wysiedzieć, to jednak gra zbyt szybko się nudzi i pozostawia w pamięci nieciekawe wspomnienia. Produkt co prawda jest dość oryginalny i miał jakże wysoki potencjał, ale wykonanie gry pogrzebało ją już na samym starcie. Dlatego ostrzegam Was przed jej kupnem - to, iż jest tutaj maluch, nie oznacza, że można nim jeszcze pojeździć.



Plusy: oryginalny pomysł, cena

Minusy: grywalność, audiowizualizm, realizm i cała reszta



M@N

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: świat | samochody | wydawca | maluch
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy