Legacy of Kain: Defiance

Producent: Crystal Dynamics
Wydawca: Eidos Interactive
Dystrybutor PL: Cenega Poland
Gatunek: TPP/akcja
Termin wydania PL: 13 luty 2004
Cena detaliczna: 139.90 zł
Ocena: 8/10

Prezentowana dzisiaj pozycja łączy w sobie dwie gry, a mianowicie "Blood Omen" (stara, dwuwymiarowa przygodówka) oraz "Soul Reaver" (dobrze wszystkim znana pierwsza część przygód Raziela). Jak wiadomo - mieszanki nie zawsze wychodzą na zdrowie. Pomimo tego chyba nikt z nas nie pogardziłby czymś doprawdy wybuchowym i zadziwiającym, nawet z groźbą uszczerbku na zdrowiu. Historia serii sięga ładnych parę lat wstecz, a konflikt między wampirem Kain'em i demonem Raziel'em ciągle nie może dobiec końca. W tej części autorzy przygotowali nam wielką niespodziankę... i nie uwierzycie jaką! Otóż będziemy mogli pokierować losami zarówno Kain'a, jak i demonicznego Raziel'a. Do tego przyjdzie nam odwiedzić wiele znanych miejsc. Często będzie tak, iż zmuszeni będziemy kroczyć tymi samymi lokacjami, tylko że prowadząc innych bohaterów. Ale żeby nie było monotonnie, to każdego z nich w zgoła odmiennych okolicznościach.

Trzeba sobie jeszcze na wstępie powiedzieć, iż gra została wydana na wszystkie popularne obecnie platformy: PS2, Xbox, Gamecube oraz PC. Jak powszechnie wiadomo, taki stan rzeczy nie wróży niczego dobrego, zwłaszcza dla posiadaczy komputerów PC. Jeśli odbieracie to jako próbę obrony tego tytułu, proszę bardzo. Błędy są i jest ich wcale niemało, ale prosiłbym jednak o łaskawsze spojrzenie na niedoróbki produktu, jakie zostaną wymienione w tym tekście, ponieważ końcowa przyjemność płynąca z gry jest naprawdę duża. I odcinając się od przygód wampirów już na samym początku, stracicie kawałek dobrej zabawy. A więc do roboty...

Jeśli chodzi o wątek fabularny to w poprzednich częściach wydarzyło się sporo istotnych rzeczy. Nie będę ich tutaj streszczał, bowiem każdy po kilku spędzonych chwilach z "Legacy of Kain: Defiance" powinien mniej więcej wiedzieć, o co konkretnie chodzi. Przypomnę tylko, że opisywany tutaj produkt łączy zgrabnie ze sobą "Blood Omen" oraz "Soul Reaver". W "Blood Omen" mieliśmy okazję kierować losami Kain'a, natomiast w "Soul Reaver" losami Raziel'a. I co ostatecznie otrzymaliśmy? Ano mamy tutaj do czynienia z grą akcji, w której nie zabraknie wątków przygodowych. Mogłoby się wydawać, że kamera usytuowana będzie tylko i wyłącznie za plecami bohaterów (TPP), jednak tak nie jest. Jest jeszcze lepiej, bowiem kamera automatycznie ustawia się zależnie od sytuacji panującej na ekranie. Oczywiście nie zawsze jej działanie jest perfekcyjne, ale to można przeboleć, zwłaszcza, że jak dotąd nie widziałem gry, w której ten sposób ukazywania świata gry byłby wykonany idealnie. Jeśli już jesteśmy przy tym, co dzieje się na ekranie monitora, to w pierwszej kolejności trzeba sobie powiedzieć co nieco o elementach walki. Jak dla mnie: rewelacja! Bijatyki wyglądają bardzo dynamicznie, duża gama ciosów, różnorodne możliwości każdego z bohaterów. Od razu widać, iż drzemią w nich wielkie pokłady mocy. Dodając do tego świetnie wykonaną otoczkę wokół walki, otrzymujemy coś naprawdę fascynującego. Brawo! Dodać trzeba, że Kain jest zdecydowanie mocniejszą postacią od Raziel'a. Nie skacze (tzn. nie ucieka), ma większą siłę oraz dłuższy, czyli lepszy miecz. W dodatku Kain unosi się w powietrzu dzięki swoim wrodzonym zdolnościom, natomiast Raziel może wzbić się chwilowo w powietrze za pomocą swoich zniszczonych skrzydeł. Cały urok Raziel'a polega na tym, że skacze z miejsca na miejsce niczym motylek z kwiatka na kwiatek. Dlatego jest bardzo niewygodnym przeciwnikiem w walce. Samo to ciągłe skakanie może czasem doprowadzić do szewskiej pasji, bowiem kursory odpowiedzialne za ruch bohatera nie zawsze odpowiadają tym samym kierunkom - zmienia się to zależnie od ustawienia kamery. Zwłaszcza podczas walki jest to bardzo denerwujące.

W grze natkniemy się również na zagadki, jeśli można to tak określić. Ich trudność nie jest wygórowana, w dodatku nie polegają one na łamaniu głowy przy rozwiązywaniu i żeby znaleźć ich rozwiązanie, będzie trzeba na chwilkę przystopować i pomyśleć. O fabule co nieco zostało już napisane wcześniej, ale zapomniałem się jeszcze wyżalić w tym temacie. Otóż ubolewam nad tym, iż grając zarówno jednym, jak i drugim bohaterem nie napotykamy na swojej drodze zbyt wielu postaci. W sumie to nie ma z kim poważnie zamienić kilku słów. Praktycznie każdy osobnik stający na drodze zostaje obdarty ze skóry i wypatroszony z wnętrzności. Kain'owi w sumie nikt nie może zagrozić. Udowadnia on swoją siłę na każdym kroku i po pewnym czasie robi się nieco nudnawo. Z kolei Raziel ma szeroką gamę uzbrojenia, więc jego popisy bitewne są doprawdy widowiskowe. Poza tym może przechodzić ze świata żywych do świata umarłych i z powrotem. Przydaje się to zwłaszcza wtedy, gdy coś jest za daleko, albo gdy nie damy rady gdzieś doskoczyć. Różnica między światami głównie polega na tym, że zmniejszają się lub zwiększają odległości między jakimiś stopniami, kładkami itp.

Świat gry został przygotowany bardzo szczegółowo i nierzadko zniewala z nóg. Martwa przyroda, niesamowity wygląd lokacji o zabarwieniu gotyckim, szczegóły oddane z wielką dbałością - to musiało się udać. Czasami zamiast kontrolować akcję i wydarzenia dziejące się na ekranie, oczy same spoglądają na otoczenie, które niewątpliwie przykuwa uwagę gracza na długi czas. Nie do końca podoba mi się wykonanie tekstur, dokładnie rozchodzi mi się tutaj o fakt, iż są one w zbyt małej rozdzielczości. Nieco szpeci to całość, ale tak prawdę mówiąc - nikt nie zwraca na to zbyt dużej uwagi. A nadmienić trzeba, iż nie potrzeba jakiejś potężnej maszyny, aby udźwignąć to wszystko. "Legacy of Kain: Defiance" ruszy także "z kopyta" na słabszych sprzętach.

Skoro zaczęliśmy schodzić na tematy powiązane niejako ze stroną wizualną gry, nie wypada pominąć, że autorzy przyłożyli się również do wyglądu postaci. Prezentują się one bardzo szczegółowo. W dodatku animacje nie ustępują reszcie i też zostały przygotowane solidnie. Ponadto warto nadmienić, iż animacje są o tyle ważnym aspektem, że system gry opiera się przede wszystkim na walkach oraz ciągłym i szybkim ruchu. Gdyby nie były należycie wykonane, to wtedy gra traci połowę swojej wartości. Dobrze, że twórcy mieli ten fakt na uwadze. Oprawa audio wygląda jeszcze lepiej od graficznej. Wystarczy, że napiszę, iż świetnie komponuje się ze światem gry i napełnia go mistycznym klimatem - cudo. Jeśli chodzi o głosy podkładane przez lektorów, to nie ma powodów do obaw. Każda postać została wyposażona we właściwy głos, co jeszcze bardziej uatrakcyjnia klimat rozgrywki.

Grywalność produkcji jest, nie da się ukryć, duża. Wprawdzie widziałem gry, które potrafiły o wiele lepiej wciągnąć, ale w tym wypadku nie możemy narzekać. Jest dobrze, ciekawie i co ważne, cały czas coś się dzieje. Można się upierać, że autorzy przesadzili ze skakaniem Raziel'a, ale tak szczerze powiedziawszy jest to główna cecha tego bohatera, więc nie ma się co na siłę przyczepiać.

Ogólnie efekty prac nad "Legacy of Kain: Defiance" wyszły bardzo dobrze i jestem zadowolony, że mogłem spędzić nad tą grą trochę czasu. Na pewno nie był to czas stracony, o czym każdy z Was może się przekonać samemu.

Janek

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: luty | dystrybutor | wydawca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy