Producent: Innerloop Studios
Wydawca: Codemasters
Dystrybutor PL: CD Projekt
Data wydania PL: 10 kwietnia 2003
Gatunek: FPP
Wymagania sprzętowe: PIII 700, 128 MB RAM, karta graficzna 32 MB
Cena detaliczna: 99.90 PLN
Ocena: 8/10
Drodzy czytelnicy - od premiery pierwszej części "Project I.G.I." minęło pięć lat. Nie muszę wyjaśniać, że w gatunku gier komputerowych to szmat czasu. Co ważne - gra wcale nie poszła w odstawkę. Wręcz przeciwnie - do dnia dzisiejszego zagrywają się w nią miliony graczy. Skąd owa nieśmiertelność? Ano stąd, że "Project IGI" był jednym z pierwszych produkcji, w których trzeba było pomyśleć i chwilkę się zastanowić, a nie chóralnie ruszać na przeciwnika. Pomysł jak na tamte czasy był wyśmienity. Wszak niewiele gier oferowało ten sposób zabawy. Niestety autorzy popełnili kilka nader rażących błędów i tym samym zaprzepaszczono szanse na wielki sukces pokroju gry "Half-Life". Jednym z owych mankamentów była niemożność zrobienia save'a. Znacznie utrudniało to rozgrywkę, a jeszcze bardziej szargało nerwy zniecierpliwionych graczy.
Kiedy pojawiły się pierwsze informacje na temat drugiej odsłony, dało się wychwycić fakt, że w grze nie zabraknie możliwości zapisywania stanu gry. I faktycznie - ta jak i wiele innych obietnic została spełniona. Z rzadka słyszano narzekania na wysoki poziom trudności. Dla każdego gracza pojęcie stopnia trudności jest pojęciem względnym, toteż ten aspekt mogę ocenić tylko we własnym, subiektywnym mniemaniu. Jakby nie patrzeć - łatwo nie było, ale to gwarantowało kilkugodzinną porcję zabawy. Mniejsza z tym - zajmijmy się właściwym celem tego artykułu, czyli recenzją 'Project IGI 2: Covert Strike'.
Po raz drugi mamy okazję wcielić się w osobę agenta Jones'a, Davida Jones'a. Znów, nie pierwszy raz, przyjdzie nam ratować świat przed terrorystami. Abstrahując od tematu - motyw terrorystyczny, chociaż na topie, staje się nużący. Wracając do sedna - agent Jones zostaje wysłany w celu przechwycenia pewnego chipa, który nie może znaleźć się w nieodpowiednich rękach. Niby gdzieś to już było, ale po prawdzie mówiąc - będzie ciekawie. Tym bardziej, że przyjdzie odwiedzić nam rzadko spotykane rejony Rosji, Chin czy Libii. Wszystko to 'zapakowano' w 19 różnorodnych misjach.
Sam wygląd lokacji wzbudza niemały zachwyt. Są naprawdę pokaźnych rozmiarów i zapewniam, że co nieco przebierzmy nogami zanim dotrzemy do określonego miejsca. Autorzy postarali się o duży zasób arsenału. Udostępniono nam między innymi takie cacka jak: MAC 10, Uzi, MP5A3, AK-47, M16, JackHammer czy broń snajperską Dragunov. Tego wszystkiego będzie z 30 sztuk! Na myśl o tym serce się raduje, bowiem niezbyt wiele ostatnich produkcji oferuje przynajmniej w połowie tyle broni, co "Project I.G.I. 2". Na początku gry otrzymamy określoną broń, ale w czasie zabawy nic nie stoi na przeszkodzie, aby zabrać niepotrzebny arsenał martwym wrogom. Nieprzyjaciół eliminować można w dowolny sposób, zależnie od panującej sytuacji. Wpływa jednak na to kilka istotnych spraw. Przede wszystkim - terroryści przypominają mi cyborgów. I nie rozchodzi mi się wcale o wytrzymałość, a o niezwykłe zdolności. Słuch mają na takim poziomie, że nawet najmniejszy hałas wzbudzi ich srogą podejrzliwość i cały plan może wziąć w łeb. Dlatego trzeba zachowywać się jak najciszej i dobrze maskować w otaczającym środowisku. O ile świetny słuch można przeboleć, to orlego wzroku nie! Kilka czy kilkaset metrów nie gra roli - celność i tak będzie taka sama. Nawet strzelający bronią z dużym rozrzutem będą nas umiejętnie eliminować z dalekich odległości. Dla mnie taki stan rzeczy prowadzi do obłędu. Mało tego - realizm zostaje w ten sposób mocno nadszarpnięty, a to nie wróży niczego dobrego. Żeby było śmiesznej, napomknę o pewnym, dziwnym zdarzeniu. O fakcie, że po niewielkim hałasie zewsząd zbiegają się patrole egzekucyjne wspominałem. Ale nie dodałem, że terrorysta stojący kilka metrów od swojego kompana nie słyszy odgłosu padającego, martwego ciała. Takie właśnie mamy pomieszanie z poplątaniem.
Na misję nie wyruszamy li tylko z bagażem broni, ale także z ciekawym osprzętem technicznym. Do tego grona zalicza się przede wszystkim podręczny komputer, który wskazuje nam cele misji oraz służy za mapę. Dodatkowo ukazuje aktualne położenie strażników. Nie zabraknie lornetki, która pozwoli dostrzec wroga z bardzo dużych odległości. Niejednokrotnie przed wpadnięciem w ręce wrogiego patrolu wybawią nas gogle termowizyjne. Dzięki temu możliwe będzie sprawdzenie, czy za sąsiednią ścianą nie czyhają wrogowie. Niezastąpiony komputer pozwala jeszcze zapisać stan gry. Sposób ten nie został udostępniony w pełni. Każde zapisanie gry wiąże się ze spadkiem mocy baterii i - zależnie od poziomu trudności - wcześniej czy później owa moc ulegnie wyczerpaniu., co jest równoznaczne z utraceniem możliwości zapisu gry.
Pod względem graficznym jest bardzo dobrze. Grafikę dopracowano solidnie. Otaczający świat wygląda bardzo realistycznie, wrogom niczego nie brakuje, aczkolwiek zawsze mogłoby być lepiej. Szczególnie z bliższych odległości ich wygląd pozostawia do życzenia. Animacje postaci zostały wykonane poprawnie. Nie wszystko jednak wygląda tak kolorowo. Stojąc daleko od zabudowań ich wygląd nie prezentuje się najlepiej. Praktycznie nie widać żadnych szczegółów i sprawia to nienajlepsze wrażenie. Ogólnie rzecz biorąc - nie można narzekać. Tym bardziej, że oprawia dźwiękowa nie ustępuje graficznej i wszystko zostało zachowane należycie. Odgłosy wystrzałów zrobiono naprawdę dobrze. Natomiast ścieżka muzyczna, za wyjątkiem menu, nie występuje.
Dużą zaletą gry jest tryb multipalyer, w którym może bawić się jednocześnie 16 osób. Niezapomniane chwile gwarantowane. Na temat wymagań sprzętowych krążą legendy. Faktem jest, że wymagania są wysokie. Szczególnie przy dużej liczbie przeciwników program potrafi porządnie zgrzytnąć. Winę zwaliłbym na barki kodu, który można było dużo lepiej zoptymalizować.
Reasumując, gra jest warta świeczki. Mimo kilku pomniejszych błędów "Project I.G.I. 2: Covert Strike" wciąga na długie godziny. I pomyśleć, że gdyby przyłożono się solidniej mielibyśmy grę wyśmienitą, do której wracałoby się latami.
Janek