Gry nie odzwierciedlają uczuć użytkowników

Lorne Lanning, szef studia deweloperskiego Oddworld, znanego m.in. ze znakomitych "Abe's Oddysee" i "Stranger's Wrath", twierdzi, że notorycznie popełnianym przez producentów gier błędem jest pomijanie odczuć, jakie posiadają osoby, które z nich korzystają.

Według specjalisty, tylko nieliczni deweloperzy liczą się z odbiorcami swoich tytułów. Co więcej - jego zdaniem trwający obecnie wyścig nowych technologii poważnie oddala gry wideo od osiągnięcia prawdziwego statusu kulturowego dzieła sztuki.

Przykładem takiego niezręcznego traktowania graczy jest - zdaniem Lanninga - rozpoczęta niedawno przez amerykańskie stowarzyszenie producentów i wydawców gier Entertainment Software Association (ESA) akcja zwana Videogame Voters Network. W ramach tej inicjatywy gracze mogą przez sieć wesprzeć protest przeciwko wprowadzeniu w Stanach Zjednoczonych projektu ustawy Family Entertainment Protection Act (FEPA), który przedstawiła Hillary Clinton, Joe Lieberman, Tim Johnson oraz Evan Bayh w dniu 29 listopada 2005 roku. Przepisy te miałby odebrać ESA praw do częściowego decydowania o kategoriach wiekowych w ramach pozarządowej organizacji Entertainment Software Rating Board (ESRB). Kontrolę nad systemem oznaczeń miałyby przejąć władze federalne.

"Branża gier zdecydowanie jest atakowana przez polityków szukających tanich nagłówków w prasie tam, gdzie można je zdobyć w prosty sposób. Nagle jednak mamy Videogame Voters Network i polityków, którzy otrzymują tysiące listów elektronicznych informujących ich o tym, że są obserwowani" - twierdzi Lanning. "Mamy tu sektor, który wzbudza sporo mocnych emocji, ale gry jako medium ich nie odzwierciedlają. Gry prezentują tylko linię propagandy: 'To są źli terroryści, idź i ich zabij'".

Zdaniem twórcy, deweloperzy nie robią nic w kierunku krytycznego odniesienia się do wydarzeń, które częściowo sami kreują. Jak twierdzi, branża straciła już kilka poważnych okazji do tego, by gry stały się medium inspirującym do prawdziwej dyskusji. Jego zdaniem twórcy są zbyt mocno zajęci tworzeniem nowych opcji i technologii, by spojrzeć na gry jako część kulturowego krajobrazu. Główną przeszkodą w tym, aby gry mogły wpłynąć na rzeczywistość są koszty ich tworzenia - twórcy wolą zapewnić sobie pewny zarobek niż ryzykować z wywołującymi kontrowersje tytułami. Według Lanninga, tylko Nintendo może rozszerzyć rynek gier, uwalniając deweloperów od poważnych zmartwień związanych z aspektami finansowymi.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: studia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy