Gry koloryzują przemoc

Akty przemocy popełniane przez białych kryminalistów i przedstawicieli klasy średniej są spychane na margines, podczas gdy gry stają się kozłem ofiarnym - pisze Karen Sternheimer na łamach magazynu Context wydawanego przez Amerykańskie Stowarzyszenie Socjologiczne.

Zdaniem specjalistki, gry upowszechniają rasistowskie wizerunki czarnych przestępców oraz pomijają realne warunki, w których tworzy się zło.

"Zwalanie winy na gry oznacza, że przestępcy pochodzą spośród innych brutalnych młodzieńców, często są to ubodzy kolorowi mężczyźni. Gry tworzą wyjaśnienie, iż biały uzbrojony mężczyzna pochodzący z klasy średniej jest ofiarą siły gier wideo, aniżeli właściwych kryminalistów. Jeśli więc chłopcy z 'dobrego' sąsiedztwa są brutalni, to z pewnością jest to efekt gier wideo, aniżeli warunków społecznych, w których żyją. Biali zabójcy z klasy średniej zachowują swój status, a dzieci łatwo ulegają grom, stając się faktycznymi ofiarami rzekomo niebezpiecznego produktu. Młodzi Afroamerykanie są więc przez nich postrzegani po prostu jako niebezpieczne osoby" - twierdzi Sternheimer.

Zdaniem Sternheimer, politycy i inni "krzyżowcy moralności" kreują na co dzień postacie złych oponentów w grach, jak też całych grup, z którymi należy prowadzić walkę. Taka sytuacja wytwarza kolejne obawy odnośnie przemocy wśród nieletnich, nowych technologii i pozornego unikania kontroli przez rodziców tego co robią i wiedzą młodsi.

Na tym jednak nie koniec - spore znaczenie ma też ujawnianie wyników badań nad wpływem gier na przemoc. "Największy problem z badaniami przedstawianymi przez media jest to, iż informacje te pozbawiają przemoc kontekstu. Nie wspomina się o ubóstwie, chwiejnych relacjach sąsiedzkich, bezrobociu, przemocy w rodzinie znajdującej się tuż obok. Ironicznie w tych nastawionych na psychologię badaniach nie wspomina się nawet o istniejących, niekiedy niezależnie od nas, chorobach psychicznych".

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przemoc
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama