Wyjscie z zamku
Jako poszukiwani uznaliśmy za stosowne zerwanie listu gończego ze ściany - po co ma ktoś się nam przyglądać. U handlarza za ostatnią pesetę kupiliśmy kukurydzę. Złapana na nią kura przyniosła nam 5 peset zysku - pieniądze pozwoliły na zagranie w kości o mapę Drogi do El Dorado. Portu opuścić się nie dało - strażnik życzył sobie 20 peset od mężczyzny, a kobiety przechodziły za darmo. Udaliśmy się więc na zwiedzanie zamku. Natknęliśmy się na na chłopca z procą ( tutaj pomogło
schowanie się w beczce ), potem na chełpiącego się
swoimi osiągnięciami torreadora oraz właściciela
byka El Diablo. Pogadaliśmy z nimi, w końcu dumny i tchórzliwy
torreador uda się do właściciela byka. Otwórzyliśmy bramę, byka dodatkowo rozjuszyliśmy strzałem z procy. Naklejenie listu gończego na ogrodzenie spowodowało, że byk zaatakował jak szalony. Tulio przebrał się się za kobietę i zaczął podrywać strażnika, Miguel tymczasem przemknął za plecami strażnika. I wylądowaliśmy na placu załadunkowym...
Port
Znaleźliśmy się w dziwnym miejscu - mały placyk, na nim jakaś maszyna, osioł,
dwóch strażników. Po krótkim zastanowieniu się doszliśmy do wniosku, że maszynę - właściwie
taśmociąg - porusza osioł, tylko jak go zmusić do pracy? Miguel wlazł do pustej beczki
i przesuwając się w stronę beczki z marchewką nie wzbudził żadnych podejrzeń strażników.
Pozostało nam zawiesić marchewkę przed nosem osła, przełączyć kierunek ruchu ostatniego
odcinka taśmociągu i wylądowaliśmy na statku...
Statek
Niestety szczęście nam nie dopisywało. Beczki, w których skryliśmy się, ktoś przystawił
ciężką skrzynią, dlatego niejak nie dało się wyjść. Dopiero wieczorem skrzynia zniknęła
i uradowani wyskoczyliśmy na zewnątrz. Patrzyło na nas około dwudziestu marynarzy...
Kapitan nie był zbyt komunikatywny i trafiliśmy pod pokład. Tam, na przemian tracąc
przytomność, najpierw zdobyliśmy bosak, zrzucony przez konia z pokładu, potem kusząc małpę
ciasteczkami zdobyliśmy dwa klucze... przechodząc po poręczach i używając owych kluczy
dostaliśmy się do pomieszczenia z armatami - pirat czyścił je swoimi skarpetami. Miguel
skradając się zdobył piracką opaskę, a nastepnie komplet skarpet do czyszczenia armat
i kolejną porcję ciastek. W jedną ze skarpet złapaliśmy szczura, który również lubił
ciasteczka, druga skarpeta posłużyła nam jako lont - wcześniej oczywiście nasączyliśmy
ją naftą. Armata odpaliła wyrywając połowę burty. Tulio jak wiewiórka wspiął się na pokład,
zrzucił stamtąd linę i kładąc na pochylnię jabłko spowodował "wędrówkę" szalupy ratunkowej
do wody. Niestety mały wypadek przy opuszczaniu statku trochę pokrzyżował nam plany
i zostaliśmy bez wioseł... Po kilku dniach dodryfowaliśmy (wraz z koniem, który też znalazł
się na szalupie) do wyspy. Jak się okazało - była to wyspa, która widniała na mapie
El Dorado.
c.d.n.
Tomasz Jarnot